Joel Schumacher nie jest złym reżyserem, ma przecież na swoim koncie filmy naprawdę genialne. Dlaczego więc ciąży na nim odpowiedzialność za zepsucie serii o Batmanie? Nie znam odpowiedzi, może to nacisk producentów, aby film był bardziej przystępny dla dzieci (prawdopodobnie). No cóż, oglądając film drugi raz całkiem nieźle się bawiłem. Zaakceptowałem nawet Vala Kilmera jako milionera - Bruce'a Wayne'a. Nicole Kidman też zagrała dobrze. Jednak film nie byłby nawet średni, gdyby nie Tommy Lee Jones jako Dwie Twarze i Jim Carrey jako Człowiek-Zagadka. Właściwie to ten ostatni nie przypominał w komiksie tego z filmu, był naprawdę surowy i niegrzeczny - prawdziwy psychopata. Komiks z jego udziałem był bardzo, bardzo mroczny i brutalny, ale Jim Carrey stworzył inną postać i jak widać bawił się przy tym znakomicie, bo tryska na planie energią, z całą pewnością na swój sposób ubarwił ten film.
O ile pierwsze dwie części były odwzorowaniem komiksów, o tyle ta część jest całkowicie "gumowa". Wszędzie widać gumową sztuczność, gdyby jeszcze były tu lepsze dialogi, lepszy scenariusz, można by o tym było zapomnieć, ale cały film konsekwentnie razi sztucznością i "plastikiem". Mi się jednak spodobał za drugim razem i choć nie chcę go już więcej oglądać, to nie przekreślałbym go całkowicie.
Można powiedzieć tyle, że trzeci "Batman" jest za kolorowy i cukierkowy. Dobrze, że muzyka jest z tych, co przeżywają film - nikt nie będzie pamiętał filmu, każdy wspomni rewelacyjny soundtrack. Genialne kawałki i teledyski U2 oraz SEAL do dziś emitowane w telewizji i mówią same za siebie.