Nie mam wątpliwości. W nim jest najwięcej treści, a najmniej efekciarstwa. Żeby nie było nieporozumień cenię sobie pozostałe filmy Nolana i Tima Burtona bardzo, ale ten jest moim ulubionym. Bardzo urzekła mnie gra Bale'a. Jestem zachwycona. Wspaniale sie znów wczoraj bawilam. Ktoś podziela moja opinię, czy jestem odosobniona?
To prawda. Śmierć Talii Była zagrana przez Marion Cottillard w sposób żenujący. Kipła jak Cygan po nieświeżym salcesonie. Szkoda że nie było słychać charczenia:D
Do połowy film jest bezapelacyjnie najlepszym filmem o gacku. Niestety od momentu wzmianki o hiper mikrofalówce coś się zaczęło psuć i zaczęły się mnożyć głupotki, jakby nie starczyło czasu na dopracowanie scenariusza. Jednak sam początek jest na tyle przekonujący i ciekawy, że nawet moi rodzice, którzy delikatnie mówiąc nie byli fanami superbohaterów, oglądając w tv wciągnęli się w film i nawet im się podobał.
Z założenia trylogia miała się skupiać na Brucie Waynie. Niektórzy narzekają, że jest za mało Batmana ale wg mnie jest go wystarczająco.
Tak tylko zażartowałem, wcale nie przeszkadza mi że film ma taką konstrukcję, właśnie wprost przeciwnie.
Kurczę, przez twój Avatar mam wrażenie, że jesteś kobietą :/
Ja się zawiodłem TDKR. Moim zdaniem byłoby już lepiej, gdyby nie było Talii Ras Ghul, a w ciężarówce siedziałby Bane ;) A kiedy by z niej wyszedł dostałby kilka kulek w klatę od Catwoman, klęknąłby na kolana i mógłby powiedzieć to co ona ;)
Oj tam, za niedługo zmienię avka :)
Zgadzam się, Talia trochę dodana na siłę, sam Bane jako główny przeciwnik był wystarczający ale mimo to film udał się znakomicie wg mnie.
Ja się przede wszystkim zwiodłem właśnie tą postacią, słabo przedstawioną śmiercią Bane'a i dłużyznami na początku ;)
Ogólnie - zmieniłbym zakończenie.
Już na początku można było wyczuć, że klimat zmienił się bardzo ale ten początek wg mnie bardzo udany, szczególnie pierwsze pojawienie się Wayne'a i rozmowa z Blake'm. Po 1 seansie też byłem zawiedziony śmiercią Bane'a ale później sobie tłumaczyłem to tym, że po prostu do wybuchu nie zostało wiele czasu, nie było miejsca na czułości, Catwoman pozamiatała :) Natomiast zakończenie wg mnie kapitalne !
Ale na rozczulanie się nad śmiercią talii był czas bane w moim odczuciu zginoł jak jakiś pachołek który był mało znaczącą osobą
Bez przesady, czy zawsze musi być tak, że główny bohater jakimś cudem obróci się i zabije tego złego ? Nolan trzymał się tego, że Batman nie zabija więc musiał to zrobić ktoś inny. Gacek widział w Selinie coś więcej, dzięki niemu również to dostrzegła i wróciła aby mu pomóc. Jak dla mnie nie można było lepiej tego zrobić. Talia mimo, że nie pojawiała się za często była głównym wrogiem więc trzeba było poświęcić chwilę żeby mogła sobie pogadać o wspaniałym planie itp.
No i tutaj jest to dlamnie wielki minus że bane okazał się tylko pionkiem na posyłki kobietyktóra okazała się głównym złoczyńcą końcówką shańbiona została zguba
To, że pomagał Talii nie oznacza, że był pionkiem, równie dobrze mógł być jej partnerem.
tylko w filmie takie odniosłem wrażenie bo bane został potraktowany jak nic znacząca osoba na końcu a talia dostała długą śmierć jak gdy by była głównym złoczyńcą
Bane miał wiele rewelacyjnych scen w filmie, jego walki z Batmanem były świetne i to on najczęściej pojawiał się na ekranie więc jego końcówka żywota ( o ile zginął bo tego nie wiemy ) była całkiem spoko. Musieli też trochę skupić się na postaci Talii bo inaczej film nie zmieściłby się w granicach czasowych IMAX.
Nie chodzi o to, że film stał się słaby kiedy pojawił się gacek, geneza i motywy Bruce'a były świetnie przedstawione. Ale wraz z powrotem Ras'a zaczęło się robić coraz bardziej absurdalnie: emiter fal, gacek ratujący w ostatniej chwili Rachel, kiepski koniec Scarecrow'a, wyrzutnia haków znajdująca się akurat pod ręką Batmana, Gacek podczepiony do kolejki, kiepskie CGI Narrows, Gordon za kierownica nieszczęsnego "skoczka". Te błędy bolą tym bardziej, że do połowy film był niemal idealny i znakomicie budował wrażenie realizmu, a tu pod koniec trochę kiszka.
Moim zdaniem początek jest rewelacyjny, potem - kiedy Wayne staje się Batmanem - jest gorzej, ale na końcu poziom się podnosi :)
" kiedy Wayne staje się Batmanem - jest gorzej " - chyba mi nie powiesz, że akcja pojawienia się Batmana po 8 latach jest słaba :) ?
Nie mam na myśli TDKR, tylko BB ;) Kiedy tam pojawia się Batman to przez jakiś czas film robi się gorszy. Na szczęście w końcówce poziom powraca na właściwy tor :)
A jeśli chodzi o TDKR, to pierwszą akcję z Batmanem uważam za rewelacyjną :) Akcja IDEALNA, na poziomie i w klimacie poprzednich części.
Pierwsza akcja w TDKR nie dorasta do pięt żadnej akcji z "Początku". Zachowanie policji w filmie jest debilne (Foley nie wysyła za Banem, który się oddzielił na motorze nawet jednego radiowozu; Batman sobie siada na Bat-Poda i strzela z działek a policja stoi i... patrzy nie reagując, nie otwierając ognia, nie prosząc go o zejście z motoru), a walka na dachu, kiedy Bruce ratuje Selinę jest kiepsko nakręcona (wszyscy zostali zastrzeleni, tylko w Batmana i kocicę nie trafili ludzie Bane'a, których chwilę później Batman nazywa "wyszkolonymi najemnikami").
Akcje z BB były świetnie dopracowane, bo nie naginały umownej realności, były bardzo emocjonujące i podnosiły napięcie. W TDKR Nolan uznał, że wszystkie te czynniki da się zastąpić spektakularnością i się grubo pomylił.
Finał TDKR to najgorsza akcja z Batmanem w całej trylogii. ;) Już po fotkach z planu zastanawiałem się jak Nolan rozwiąże sprawę z tym, że tysiące uzbrojonych ludzi walczy na gołe pięści. Ten po prostu jej nie rozwiązał i jeszcze kazał ludziom Bane'a (podobno wyszkolonym najemnikom) zamiast stać i wystrzelać wszystkich policjantów zza trzech stojących wozów, biec w niebieskich i wmieszać się w tłum. :P Potem mamy dłuuugie opowiadanie historii Talii a po nim świetnie skręcony pościg, który nic nie emocjonuje przez fatalny montaż (co chwilę jest on przerywany aby pokazać co porabia Blake, lub Fox, bo Nolan chciał by było jak najbardziej epicko, a czas na zegarze bomby zmienia się w nienaturalny sposób)! :(
Nawet się zgadzam... Ale moim zdaniem film całkowicie zawalił się podczas gdy Talia wbiła nóż Batmanowi ;) W tym konkretnym momencie.
Końcówka filmu jest patetyczna i nie w stylu poprzednich części w kinie poczułem. niesmak
Obejrzałem w tym tygodniu całą trylogię - i finałowe akcje właśnie w TDKR są najsłabsze. Nolan chyba sie pogubił nieco, bo paradoksalnie akcja w kolei i walka z Rasem z BB była o wiele bardziej epicka i wciągająca niż "fresk" który dostaliśmy w ostatniej części. Jedyny moment w Rises który był tak angażujący to chwila gdy Bruce wydostaje się ze studni, może też podczas walk z Banem. A tu się pojawia twist z Talią i klimat idzie w... no wiadomo w co :)
W BB takich problemów nie ma. Są owszem zgrzyty, ale fabuła tak angażuje, że nawet znając ten film na pamięć siedzę wciśnięty w fotel. Sądzę że z latami ta część będzie coraz bardziej doceniana, bo teraz jest nieco w cieniu zwłaszcza dwójki i Jokera, ale na to nie zasługuje.
Najbardziej z całej 3 zapadł mi w pamięci klimat Batman Begins
akcja nie jest najważniejsza
Neeson jako Ra's Al Ghul dodaje tej części smaczku
kolejne 2 do już tylko kontynuacja więc stawiam na 1 ;-]
Absolutnie cię popieram. Najlepszy film o Batmanie i najlepsza adaptacja komiksu jaka powstała. świetne postacie, akcje, klimat, najbardziej dopracowany scenariusz i wspaniała historia przedstawiona w bardzo realny sposób.
Czy Wam również bardziej podoba się Gotham w BB? Widać że w TDK i TDKR że to nie ta sama metropolia natomiast zastanawia mnie jak wytłumaczyć brak tej kolejki którą zbudowali rodzice Bruce'a.....
Według mnie najgorszy z trylogii Nolana. BB 8/10 TDK 10/10 TDKR 9/10 tyle w temacie!
Nie podzielam Twojej opinii:) Film był bardzo dobry, ale brakowało mu tego klimatu który stworzył w swoich filmach Burton... Wystarczy porównać wygląd Gotham City przedstawionego przez obydwu reżyserów i już widać ogromną różnice w pomyśle na film o Batmanie. Ja pozostaję wierny mrocznej i baśniowej wizji Burtona:)
Ta część dla mnie też najlepsza, bo opowiada jak to się zaczęło i ma fajny klimat. Chociaż także lubię ostatnią - najnowszą. Najmniej mi się podobał TDK. Chociaż wszystkie są naprawdę ok i warto obejrzeć. Nie mniej jak dla mnie chyba BB jest najlepsza z trylogii.
Niestety nie jest to najlepsza cześć serii. Fabuła jest tu szalenie infantylna i naiwna gdzie pewien mistrz Ras trenuje Bruce'a Wayne na wojownika na Ninja by ten pomógł mu zniszczyć miasto które rzekomo jest złe (śmiech), do tego dochodzi idiotyczny motyw z maszyną gotującą wodę. W Mrocznym rycerzu o wiele lepiej to wyglądało gdzie mieliśmy świra któremu było wszystko jedno, chcącego zasiać w mieście chaos i anarchię. Film fajnie się zaczął ukazując genezę Batmana: dzieciństwo, śmierć rodziców, chęć zemsty, szkolenie i te filozoficzne wstawki... Niestety później tępo gwałtownie siada i film zaczyna nieco nużyc ale na szczęście od momentu pojawienia się Rasa wszystko na szczęście wraca do normy. Sekwencje akcji najsłabsze w całej trylogii, już pierwsze pojawienie się Batmana w scenie schwytania Falcone nie takiego powera jak akcja na parkingu z nadawcami Batmana z TDK czy pościg policja za Bane i jego ludźmi w tunelu z TDKR. Sceny walki - chaotyczne, montaż zbyt dynamiczny. Finałowa akcja z powstrzymaniem pociągu natomiast świetna, emocjonująca a tle mega klimatyczna panorama miasta Gotham to i tak w ostatecznym rozrachunku nie daje wyższości w tym elemencie nad dwoma późniejszymi filmami.
Jeszcze jeśli chodzi o postacie i aktorstwo to wiadomo że tutaj Begins również ustępuje i nie ma nawet co się rozpisywać.
Zgadzam sie. Mnie osobiscie Batman Poczatek bardzo sie podoba - 10/10. Zostal zrobiony z ogromnym rozmachem, wspaniale wartosciowa fabula, swietna obsada i gra aktorska... Czasami wzrusza, zmusza do refleksji i uczy... Przydalby sie niekiedy taki Batman w niektorych miastach, zeby zrobil porzadek, aby wskazal ludziom wlasciwa droge, gdy z niej zejda.. Christian Bale zagral genialnie swoja role - duze brawa. Zdecydowanie polecam. Pozdrawiam :)
No ja niestety będę obrońcą serii Burtona. Nie zapominajmy o tym, że Batman zaczął się od komiksu. Potem były filmy z Adamem Westem. Mało kto o tym pamięta. Filmy Burtona są oldschool'owe i mają to "coś". Zamglone miasto, długa lufa pistoletu jokera, wielka strzelista wieża ciemnego kościoła jak z filmu o wampirach. Filmy te są podkolorowane, mniej realistyczne niż ostatnie batmany i jest w nich więcej tej komiksowości, trywialności. Ale właśnie takie mają być i to jest dokładnie to co czyni je wyjątkowymi. Co nie znaczy oczywiście, że Batmany z Bale'em są do kitu. Są bardzo dobre. A rola Legera jako Jokera jest fenomenalna. Filmy Burtona mają jednak ten specyficzny klimat, który już nie powróci, tak samo jak epizody Star Wars IV do VI.
Ta "świeżość" filmów Burtona wynika z tego, że są to filmy oparte na ideach postmodernizmu [łączenie gatunków, swobodne sięganie do całej historii sztuki, autoironia (i odwrotnie - unikanie śmiertelnej powagi), nieskrępowana wyobraźnia, abstrakcyjny czy surrealistyczny humor]. Inne to "Edward Nożycoręki", "Shrek" i jemu podobne (np. "Gnijąca panna młoda" - też Burtona!); inaczej i trochę później postimpresjonizm zinterpretował Tarantino i razem z nim Rodriguez.
Podobnie nowatorskie idee, niekoniecznie postmodernistyczne, pojawiały się w filmach wybitnie artystycznych czy kinie "niezależnym", "autorskim", "niszowym", itp. - w produkcji rozrywkowej (do której należą "Batmany", "Edward...", "Kill Bille" i "Desperado'sy" już raczej, niestety, nie (pomijając rozwój techniki filmowej).