7,3 194 tys. ocen
7,3 10 1 193918
7,7 58 krytyków
Batman
powrót do forum filmu Batman

Jestem świeżo po obejrzeniu dwóch wersji Batmana - Burtona i Nolana. Z ogólnej opinii wynika, że to Batman Begins, a więc wersja nolanowska cieszy się większą popularnością i uznaniem wśród krytyków i widzów, jednak moja próżność jest bezgraniczna i twierdzę, że jeśli milion osób ma zdanie inne niż ja, to najprawdopodobniej milion osób jest w błędzie :) Tak więc chciałbym oficjalnie, wszem i wobec zjechać marną pseudopsychologiczną i quasiemocjonalną produkcję wysmażoną przez całkiem niezłego w gruncie rzeczy reżysera Christophera Nolana a wynieść na piedestały genialne dzieło Tima Burtona i ukazać w jak wielkiej niewiedzy żyje społeczeństwo.
Oczywiście wstęp był tylko żarcikiem mającym na celu wnerwić potencjalnego Czytelnika i odstręczyć go od lektury, w pewnym sensie przekonać Go, że ów skromny tekst jest li tylko pamflecikiem. Tak więc jeśli ktoś mimo wszystko przebrnął dalej i chce się wybudzić z marazmu - zapraszam do lektury.
Omówię poszczególne elementy, w których Batman po prostu miażdży swojego wyrodnego wnuka, pominę natomiast kilka drobnych szczególików, w których Batman Begins jest lepszy od swojego wiekopomnego dziadka.

1. Miasto
Pierwsze ujęcie burtonowskiej wersji to ogólny plan Gotham, który przywodzi na skojarzenie dwa inne arcydzieła sztuki filmowej - Metropolis Fritza Langa i Łowcę Androidów Riddleya Scotta. Wspaniała scenografia, nagrodzona zresztą Oscarem w 1990 roku w kapitalny sposób łączyła cechy cyberpunkowej metropolii, pełnej brudu, śmieci i futurystycznych technologii i miasta amerykańskiego z lat 30' - 40' ogarnietego prohibicją. Zawierała więc z pewnością inspirację oryginalnym komiksem Boba Kane'a, który w tym czasie właśnie stworzył postać Człowieka-Nietoperza. To zresztą widać nie tylko w ogólnej strukturze miasta, ale również w drobnych, a jak cieszących oko szczególach jak np. mundury policjantów, używanie przez nich karabinów Thompson, bardziej znanych pod pieszczotliwą nazwą Tommy-gun czy aparaty fotograficzne reporterów lub kostiumy zwywkłych przechodniów - prochowce i kapelusze. Samochody natomiast to zwyczajne amerykańskie pojazdy z tamtego okresu (schyłku lat 80') - taki zabieg, takie wymieszanie uniemożliwia nam dokładną lokalizację akcji filmu w konkretnej epoce i stanowi jeden z czynników budowania wspaniałej, groteskowej atmosfery.
Nolan serwuje nam zupełnie inny Gotham. To raczej nowoczesne "city" pełne drapaczów chmur, współczesnych pojazdów i budynków jakie możemy zobaczyć w takich miejscach świata jak Nowy Jork czy Hong-Kong. Nie ma tu ani krztyny klimatu, wszystko jest bezduszne, niby istnieje coś na kształt slumsów ale... zbyt tu czysto. Fatalnym zabiegiem było stworzenie kolejki zbudowanej nad poziomem ulic i jeśli mnie oczy nie zmyliły (a to całkiem możliwe przy ich stanie) to całość była po prostu efektem pracy komputerów. Kolejny element to drużyny SWAT, z którymi rozprawiał się Batman. Nie pasowało mi to zupełnie do klimatu tej opowieści. Ze SWATEM mogą walczyć bohaterowie Matrixa, ale nie Człowiek-Nietoperz, którego rodowó sięga lat 40', jak już wcześniej się rzekło...

2. Kobieta
Tu bedzie krótko, bo na czym jak na czym, ale na kobietach to ja się kompletnie nie znam i jedyne, co o nich wiem, to to, że obok filmów Stanleya Kubricka to najpiękniejsze wizualnie rzeczy na świecie ;). Burton zatrudnił Kim Basinger - nie dość, że nienajgorszą aktorkę, to jeszcze kobietę, o której można powiedzieć, że wpasowuje się w nurt klasycznego, posągowego piękna - długonoga szczupła blondynka. Jest więc idealnie dopasowana do klimatu opowieści i ogólnego pomysłu o "charakterystyczności" każdego z bohaterów. Wiadomo - taki gość jak Batman musi mieć najlepszą laskę w mieście. A kto jeśli nie taka blondie będzie się lepiej prezentować u jego boku?
U Nolana miota się po ekranie Katie Holmes. Przepraszam, że tak pytam, ale co to ma być, do jasnej anielki? Drewniana i całkowicie sztuczna postać nie posiadająca żadnych cech charakteru, bezpłciowa i marginalna. Nie wiem czy wycięcie scen z nią byłoby zauważalne dla całości...

3. Wrogowie
Demoniczny Joker odgrywany przez Jacka Nicholsona to uczta dla serca, choć przyznam szczerze, że jest możliwość obalenia go przez Heatha Ledgera w kontynuacji nolanowskiego filmu, czyli Dark Knight. Niemniej jednak film jest jeszcze w produkcji i żadnego wiekszego (poza trailerami) odniesienia póki co nie ma, więc nie będę gdybał. A kreacja Nicholsona, jak już powiedziałem to perełka, tak samo jak charakteryzacja i kostiumy - krzykliwe kolory i zabawne desenie, w dodatku żarty z dolnej półki, przerysowana broń i niesamowity sposób bycia. Wszystkie te elementy złożyły się na niesamowity, groteskowy (po raz drugi pada to słowo, dokładniej o tym nieco później) wizerunek króla (czy raczej błazna) przestępczego światka Gotham City. Żeby porównanie bylo jeszcze mniej sprawiedliwe, dorzucę tu kolejnego burtonowskiego typa spod ciemej gwiazdy z kontynuacji filmu, to jest Powrotu Batmana, czyli Pingwina. Cóż to była za obleśna ofiara losu - po prostu brak słów i kolejny punkt dla Burtona! Wracając jednak do pierwszej części - oprócz Jokera występowało też jego mięso armatnie, czyli zwykłe oprychy, więc nie ma sie za bardzo o czym rozpisywać. Przejdźmy zatem do filmu Nolana.
Głównym antagonistą u niego był Henri Ducard. Postać śmieszna w samym swoim zamyśle - wafel wielkiego przeora tajemniczego klasztoru ninja gdzieś na zadupiu świata, Ras'al Ghula; patetyczny do bólu, co moment wyrzucający z siebie jakieś "glębokie" przemyślenia i prawdy życiowe ("Nie nauczyłeś się uważać na otoczenie!"). Oprócz tego, mamy też postać doktora Johnatana Crane'a, który, o ile się nie mylę jest Strachem na Wróble (niestety z filmu w ogóle nie można było tego wywnioskować.) Jego maska jest po prostu przekomiczna - coś na kształt Leatherface'a z Teksańskiej Masakry Piłą Spalinową, dalece odbiega to od wizerunku stworzonego przez Kane'a, nie ma w sobie tej groteski (znów) i dozy śmieszności znanej z pierwowzoru. W dodatku scen z nim tyle, co kot napłakał - jeśli Nolan postanowił, że tak właśnie się skończy Scarecrow, to chyba utopię się z rozpaczy. Zmarnować taki potencjał, Boże widzisz, i nie grzmisz!

4. Rodzice Bruce'a Wayne'a
W pierwszej wersji Batmana tej scenie poświecono dwie minuty - kiedy Bruce słyszy wypowiadane z ust Jokera słowa "Czy tańczyłeś kiedyś z diabłem w świetle księżyca?" przypomina sobie, że to właśnie młody gangster Jack Napier zabił jego rodziców. Ten Jack Napier, który potem stał się Jokerem. Przy okazji, dzięki tej małej scence wpleciono motyw zemsty oraz zależności między protagonistą a antagonistą w klarowny sposób.
Co natomiast wymyslil sobie Nolan? Pierwsze pół godziny filmu to ciągłe retrospekcje, a to do niefortunnego upadku do studni (faktycznie, ciekawy pomysł na uzasadnienie strachu i nienawiści do nietoperzy, ale ile razy w filmie to przypominano, zliczyć nie mogłem. Czyżby reżyser bał się, że widz zapomni?), a to do dramatycznego przeżycia jakim była śmierć państwa Wayne. Kolejna śmieszno - żałosna scenka - pan Wayne umiera z uśmiechem na twarzy mówiąc jakieś patetyczne frazesy do swojego syna. Tak, już mi się chce w to wierzyć...

5. Gadżety
Batman jest filmem powstałym na kanwie komiksu o ludziach posiadającyh nadnaturalne zdolności (choć wszystko jest umiarkowane). Dlatego też można pozwolić sobie na pewną dozę fantazji, np. tak dziwaczny kształt pojazdów bohatera, które jednak mają klasę i styl. Nie przeszarżowano ze sprzętem - linki z hakami do łatwiejszego dostawania się na wyższe kondygnacje zabudowań Gotham.
Batmobil w Batman Begins to, jak określa go jeden z funkcjonariuszy policji - czołg. Co z tego, że jest bardziej wiarygodny skoro wygląda jak połączenie amfibii z monster-truckie, albo, jakby powiedział to mój wujo - skrzyżowanie kurwy z osą? Brzydkie toto i bez żadnego wyrazu. Tak samo pelerynka z samoistnie twardniejącego materiału - dziwnym zbiegiem okoliczności wynaleziono ją w firmie Bruce'a...

6. Batman
Michael Keaton jaki jest każdy widzi - ot, taki sobie jeden z hollywoodzkich aktorów, ani zbyt popularny, ani zbyt przystojny, ani znów wybitny. Może się podobać, może się nie podobać - tak samo jak jego kreacja w filmie. Nie o tym jednak chciałem pisać. Batman w filmie Burtona to tajemniczy, powtarzam, tajemniczy obrońca Gotham City. Nikt o nim zbyt wiele nie wie, nie wiadomo, skąd czerpie pieniądze na swój sprzęt, nie wiadomo też skąd pochodzi sam ekwipunek. Jest poniekąd wpisany w miasto, jest jego symbolem, jest jego częścią, jego pierwiastkiem. Nie ma Gotham bez Batmana - nie ma Batmana bez Gotham. Akcja filmu nawet na sekundę nie opuszcza tego skorumpowanego miasta, gdyż to ono jest teatrem działań bohaterów.
Nolan postanowił nam na patelni podać, gdzie bohater posiadł swoje umiejętności i skąd ma pieniądze na cały ten cyrk związany z bronieniem miasta przed mętami. Wymyślił żenującą akcję ze wspomnianym już tajemniczym zakonem Ninja i ich wielkim wodzem - nigdy niemrugającym Rhas'al Ghulem, walki na miecze (to nie Nieśmiertelny!), medytacje, rozterki moralne i arcyzabawną akcję z ucieczką Wayne'a z tego miejsca - rzucenie kawałka rozżarzonego drewna na beczki z prochem. Beczka śmiechu! Tak samo jak pobyt w więzieniu, który jak dla mnie jest najbardziej absurdalnym motywem filmu. Miało to na celu niby skonfrontowanie Batmana i jego przyszłych antagonistów, wniknięcie w ich umysł, poznanie ich punktu myślenia. Spoko. Kolejnym chybionym pomysłem jest namiastka osobowości bohatera. Nie cierpię łopatologicznych i pseudointelektualnych sylwetek bohaterów w filmach i nie cierpię jak próbuje sie z filmu akcji zrobić psychodramę. Podobny zabieg zastosował Ang Lee w swojej wizji "Hulka". Postacie mają mieć jakieś cechy charakteru, jakieś wady i zalety, jakieś charakterystyczne punkty - niemożliwe jest stworzenie psychologicznego rysu w filmie! (No, powiedzmy że można ale to karkołomne zadanie i udaje się nielicznym. Np. John Cassavetes żeby nakreślić dość realistyczny portret chorej kobiety i wniknięcie w jej umysł nakręcił 2,5 godzinny film którego jedynym tematem są relacje owej kobiety z rodziną!!). Plusa można dać mu za to, że chociaż próbował...

Czas na małe podsumowanie. Jeśli z tekstu wywnioskowaliście, że nie podobał mi się Batman Begins, to jesteście w błędzie :) Otóż podobał mi się, obejrzałem go z zainteresowaniem i przyjemnością, ma sporo zalet jak gwiazdorska obsada (chociaż to akurat miał każdy Batman, czy Burtona, czy Schumahera), doskonałe zdjęcia, świetna rola Michaela Caine'a, widowiskowość a także sam fakt, że Nolan stworzył coś nowego, nie był odtwórczy. Jednak sprawia wrażenie gilmu pociętego, niepelnego. Przez 125 minut seansu odnosiłem wrażenie, że Nolan nakręcił za dużo materiału i chciał wcisnąć jak najwięcej w jak najkrótszym czasie - montaż jest prawie jak w teledysku, scena goni scenę, nie można się skoncentrować niemal na niczym. Zabrakło też humoru, który u Burtona był wręcz wszechobecny i wpisany w konwencję. W końcu, jeśli już mowa o konwencji - oryginalny Batman był g r o t e s k o w y. To w moim odczuciu zdecydowało o jego świetności - wszystko było wyolbrzymione, skrzywione, w pewnym sensie odrealnione, inteligentnie wymieszane, pełne humoru i dystansu. Batman Begins jest poważny, starano się zrobić film r e a l i s t y c z n y (o człowieku-nietoperzu). Wyszło niemrawo i bez klimatu. Mam tylko cichą nadzieję, że druga część będzie już taka, jakbym pragnął, by była. Wraca bowiem Joker, panowie i panie. Tymczasem kończę już moje wynurzenia bo pora późna, a Ty penwie też jesteście już znudzeni i zmęczeni. Niemniej jednak - zapraszam do polemiki i dyskusji. Pamiętajcie, że to tylko moje zdanie.
(Ale to prawda).

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 10
Dobry_2

Miałem coś napisać, ale widzę że wszystko co miało zostać powiedziane to niestety zostało więc tylko podsumuję - generalnie najsłabszym punktem Twojego porównania (które swoją drogą jest zajebiste, patrząc na trolle i spamy, na które trafia się na filmwebie) jest fakt, że Nolanowi niestety można zarzucić wiele, ale w kategorii wierności z oryginałem - czyli właśnie komiksem - to spisał się nienajgorzej.
Osobiście nie podejmował bym się porównywania tych Twóch filmów, bo prezentują one zupełnie odmienne koncepcje Batmana. Burton stawia na ten groteskowy i wyolbrzymiony klimat, podczas gdy Nolan chce naszego bohatera urealnić. Sequel z Ledgerem zupełnie wbija gwoździa wszystkim haterom Nolana, bo gra aktorska jest na najwyższym poziomie.

użytkownik usunięty
mmichalczewski

Trzeba pamiętać, że Batman Burtona powstał w zupełnie innych czasach. To było niemal 25 lat temu - wtedy kręciło się inne filmy.
Niemniej mam żal do Burtona za to, że odszedł całkowicie od realiów komiksu. Dołożył jakieś dziwne wątki. Okazało się, że to Joker jest odpowiedzialny za śmierć Wayneów, że Joker wykąpał się w jakimś kwasie.. kompletnie to do mnie nie przemawia. Dodatkowo na kanwie tego sukcesu powstały dalsze części, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego.
Historia Nolana to zupełnie inny rozdział. Kompletna Saga, która w mojej opinii broni się sama.

ocenił(a) film na 10

Ty chyba nie za bardzo wiesz, o czym prawisz. Joker odpowiedzialny za śmierć rodziców Bruca-bardzo dobry pomysł, pokazujący, że Batman ma swój własny interes w zabójstwie Jokera."Joker wykąpał się w jakimś kwasie". No cóż, radzę przeczytać komiks "Zabójczy Żart" i kilka innych, mniej znanych.

użytkownik usunięty
kubiszon619

Motyw z zabójstwem rodziców wymyślił Burton - i to mnie razi. Nigdzie w oryginalnych komiksach tego nie było. Co do kwasu - ok, zwracam honor. Był taki wątek.

ocenił(a) film na 10

Wg. mnie ten wątek zabójstwa miał zamiar stworzyć specjalną więź między dwoma postaciami, a zabicie Jokera miało dać gackowi osobistą satysfakcję. Ale to tylko moje zdanie.

użytkownik usunięty
Dobry_2

Powiem szczerze... nie oglądałem Batmana z Nicholsonem, ale jak tak wymieniałeś poklei te rzeczy to faktycznie dojrzałem kilka wad w Batmanie Nolana...

Najbatrdziej wkurzało mnie że Batman u Nolana to taka ofiara losu była. Cały czas dostawał po dupie, a przecież to bohater więc powinien super inteligentny i w ogóle koks, a nie po każdej akcji wychodzić połamany (mówię o wszystkich 3 częściach). A poza tym ten głos miał głupi.

I fatalnie były zrealizowane walki - nie mogli zrobić takich efektów walki jak choćby w Matrixie czy w byle jakim filmie Seagala z przed 2000 roku bo nawet tam są lepsze walki.

Kobiety u Nolana to porażka - tylko Anne Hatheway fajniutka i seksowna była. Holmes słaba - nie pasowała do Batmana, a ten ziemniak czy rczej bulwa bo w ońcu kobieta z Mrocznego rycerza to dno.

Batmobil, helikopter też fatalny u Nolana. Zero polotu i fantazji...

ocenił(a) film na 8
Dobry_2

ja tez wskaze na Batmana Burtona. Jestem wielkim fanem Mrocznego Rycerza, ale jesli chodzi o pierwsza czesc to według mnie ta Burtona. Niepowtarzalny klimat !!!

ocenił(a) film na 9
pablo83_filmweb

Wczoraj obejrzałem Batmana Burtona. Miażdży klimatem. A muzyka wgniata w fotel.