Pierdoły są w obu adaptacjach. Burton zmienił postacie. Nolan postacie zmienił nieznacznie za to spaprał film totalnie zmieniając scenerię. Z dwojga złego wolę Burtona. Przynajmniej stworzył coś oryginalnego a nie tak jak Nolan założył sobie, że powie iż będzie się trzymał komiksu i prawie tak zrobi. Nie dodał tylko, że prawie komiksowe postacie przeniesie na zupełnie inną planetę nie wyglądającą jak komiks tylko jakieś kino popcornowe. O ile Burton nawalił na 90 procent (choć w sumie założył sobie film gotycki klasy B, więc to od razu nie miał być Batman komiksowy) to Nolan prawie na 100. Przy czym u Burtona znajdą się chociaż znamiona dobrego kicz filmu. U Nolana jest tylko scenariusz, który ktoś mógłby zrobić jak należy, bo to co zobaczyłem bardziej denerwujące było od przeróbki Burtona, którą da się jeszcze obejrzeć. Wersja Nolana już denerwuje na tyle, że nie chce się do tego wracać a wersje Schumachera są po prostu śmieszne i oparte zapewne na legendarnym serialu z Adamem Westem. Tak wygląda moje zdanie na ten temat. Ja zostaje przy kreskówce. Mimo wpadek i też licznych niezgodności to było coś. Zostaje więc, że najbardziej udany był serial animowany.
Akurat to właśnie Burton spaprał scenerię która u niego była stylizowana na lata 30-te. Człowiek przebierający się za nietoperza, używający nowej technologii zamieszczony w latach 30tych to kompletne nieporozumienie
Burton spaprał scenerię? Burton spaprał jej elementy, Nolan scenerię sprofanował. Klasyczny komiks jest w realiach lat 40-tych i ja tylko takim go widzę. Burton spaprał z gadżetami to fakt. Gadżetów nie powinno być. Powinien być sprzęt z lat 40-tych a nie z końca lat 80tych. Już to pisałem, ale Batman Nolana to już profanacja, bo przeniósł akcję z lat 40-tych do współczesności. No, ale to moja opinia. Tego mi szkoda, bo sam scenariusz Nolana jest lepszy niż scenariusz Burtona mimo, że wykonanie od Burtona gorsze. Miała być wierna adaptacja a dostaliśmy popcorn. Nolan po prostu popsuł klimat. No a Burton miał swoją koncepcję, ale dla mnie to Nolan zabił klimat lat 40tych. Ok. oba filmy są dobre. Burton stworzył świetny film gotycki, Nolan świetne kino popcornowe, ale i jeden i drugi niedopuszczalnie namieszał. Burton w postaciach i w gadżetach, Nolan w scenografii, gadżetach itp. I taka uwaga. Jak zobaczyłem pojazd Batmana w filmie Nolana to miałem jeszcze większą załamkę niż na Batmanie Burtona. To w okresie 1930 / 1940 mieli już taką technologię? Może Jankesi dają się na to nabierać. Ja oczekuję wierności stylistycznej.
Oczywiście że Mroczny Rycerz. Poważne kino akcji, a Batman podoba się tylko tym którzy widzieli go w XX wieku, teraz wydaje się śmieszny i dzieciny, choć nie można mu odmówić klimatu, Jokera i muzyki.
Oczywiście Batman. Za klimat, muzykę, grę aktorów i za styl komiksowy. Mroczny Rycerz to taki "Człowiek Nietoperz" nowej generacji.
Oba filmy mają w sobie coś co kocham . Mianowicie postać JOKERA . Przyznałbym koronę Dark Knight'owi za role Ledger'a lecz doszukałem się wielkiego podobieństwa charakterów między Two faces - Batman Forever i Jokerem z Mrocznego Rycerza . MOim zdaniem tron należy się Burtonowi .
"Batman" ma jedną z najlepszych scenografii jakie w życiu widziałem i najbardziej komiksowy styl, ale nie lubię Keatona jako Batmana.
"Mroczny rycerz" ma lepszą historię ale jest mniej komiksowy chociaż ja właśnie wolę batmany Nolana
Obydwa filmy mają wielkie plusy za postaci Jokera, nie umiałbym powiedzieć który z nich lepszy
właśnie że Mroczny rycerz jest bardziej komiksowy, że w Batmanie (1989) jest więcej pierdoł na ekranie nie znaczy że film jest bardziej komiksowy
Nie mogę się z tobą zgodzić. Scenografia w Batmanie jest ewidentnie komiksowa a w Mrocznym Rycerzu to już raczej jest efekciarstwo (ale zajebiste efekciarstwo ;))
Film Nolana w ogóle nie jest komiksowy, a pseudorealistyczny. Komiksowe to jest "300" lub "Watchmen". Ewentualnie "Avengers".
Ahh. W sumie, trudny wybór. Wielbię Burtona, ale Nolan... Hmm. U Burtona jest niesamowicie; Ta muzyka, scenografia, fenomenalny Nicholson, Keaton też niczego sobie, jednak nie pasuje mi w obsadzie Basigner. U Burtona jest mrocznie. I makabrycznie: ręka wyskakująca z pudła, sztuczna szczęka, człowiek Jokera chodzący z magnetofonem zapewniając odpowiednią muzykę był rozwalający. I, ah, ten kicz... Burton zręcznie operuje kiczem, a jego filmy nie tracą przy tym na mroczności i grotesce. A Nolan... "Mroczny Rycerz" był boleśni realistyczny. Spaprana muzyka, Zimmer znowu nie podołał. Gyllenhall też nie dała rady. Eckhart był ok, a Ledger nadrabiał wszystko sobą. Bale'a za dużo tam nie było :).
Jednak, mrok i groteska zwycięża. Pierwszy jest "Batman", a potem, dalej, "Mroczny Rycerz".
Batman zdecydowanie, wolę Jokera granego przez Nicholsona, jest śmieszniejszy (tu patrz: scena w muzeum). A tu mały plusik, jestem wielką fanką Prince'a, który nagrał muzykę do tego filmu. :)