Film całkiem niezły, przyjemnie się oglądało, ale z samą istotą Batmana niewiele ma wspólnego... Prawda, film ma klimat, ale "swój". Na pewno nie jest to klimat komiksu, ani w ogóle opowieści o Batmanie. Postać Bruce Wayne'a też jest trochę skrzywiona. Keaton moim zdanie nie miał odpowiednich gabarytów (wzrost, muskulatura) do zagrania go, po prostu jest to zbyt rażące. Kolejnym może nieco śmiesznym "epizodzikiem" jest sam strój, w którym aktor nie mógł ruszać głową...czasami wygląda to po prostu komicznie, tak jakby wsadzili go w kołnierz ortopedyczny :)Oczywiście szacunek dla NIcholsona, który stworzył świetną kreację, godną podziwu, która jednak wg. przypominała bardziej szalonego błazna z lekkim zapędem do morderstw niż przerażającego, pschyopatycznego mordercę o "specyficznym" poczuciu humoru. Nie mniej jednak postać Jokera jest najlepsza w filmie i podobała mi się, na swój sposób... Na zakończenie, moim zdaniem prawie wszystko czego brakuje temu filmowi można znaleźć w Batman Begines. Tak mi się wydaję...