I prawdę powiedziawszy, uważam, że strasznie się zestarzał. Sądzę, że ludzie oceniają
ten film tak wysoko i uznają go za niedoścignione arcydzieło tylko ze względu na
sentyment. Tak sam jak ja wciąż uważam Gwiezdne Wojny za genialne, choć gdybym
obejrzał je dopiero teraz, stwierdziłbym zapewne, że są strasznie naiwne i infantylne.
Muszę przyznać, że Batman Burtona ma pewne istotne zalety. Bardzo podoba mi
się Gotham, miasto o bardzo specyficznej architekturze, inne niż wszystkie. Na uznanie
zasługuje również gra Nicholsona. Generalnie gra aktorska stoi tu na wysokim poziomie,
choć sam Keaton jest tylko niezły, a dobór aktorów do roli Harvey'ego Denta i Jima
Gordona to całkowita porażka.
Najbardziej jednak leży scenariusz. W filmie nie ma zbudowanego napięcia, brakuje też
punktu kulminacyjnego. Jest kilka scen akcji w filmie, ale żadna nie wydaje mi się być
istotniejsza od reszty. Wszystkie zdają się być podobne, a koniec przychodzi nagle. To
sprawia, że niestety nie mam ochoty wrócić do tego filmu.
Wg. mnie film zasługuje na 6/10. Mógłbym uwzględnić to, że film jest stary i podnieść
ocenę, jednak Alien oraz Aliens to filmy jeszcze starsze, a jakoś udało im się oprzeć
próbie czasu. I nie są w tym odosobnione.