,,Batman" Burtona to film mojego dzieciństwa, który oglądałem naprawdę wiele razy, a niektóre cytaty perfekcyjnie znałem na pamięć. Siła tego dzieła tkwi w niepowtarzalnym klimacie, który dopełnia elektryzująca muzyka Dannego Elfmana oraz w grze Keatona i Nicholsona (obie kreacje są pogłębione psychologicznie, Bruce Wayne jest neurotykiem z rozdwojeniem jaźni, a Jocker błaznem-psychopatą). Poza tym Burton nawiązał do poetyki ekspresjonizmu (Gotham przypomina Metropolis) oraz filmu noir.
Zdaję sobie sprawę, że efekty specjalne nie robią już takiego wrażenia na młodych widzach, którzy wolą widowiska spektakularne na miarę ,,Mrocznego rycerza" natomiast nie zmienia to faktu, że mamy tu do czynienia z filmem wybitnym.
Uważam, że filmu Nolana są bardzo dobre ze zdumiewającymi efektami na miarę nowego wieku i poza tym nie są puste jak Batmany Schumachera (mają przesłanie i niebanalną treść), ale zawsze na piedestale będę stawiał wersję Burtona.