PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=111423}
5,7 3,8 tys. ocen
5,7 10 1 3832
5,3 6 krytyków
Begotten
powrót do forum filmu Begotten

Tak w wielkim skrócie można podsumować film Begotten. Oglądałem go z przekonaniem, że zobaczę coś ciekawego, ale też nie obiecywałem sobie czegoś wielkiego aby się nie zawieść. I co? Porażka. Może zacznę od plusów tego filmu.
Plusy:
1. Muzyka lub dźwięki, które widz słyszy podczas projekcji. Lecz warstwa dźwiękowa sprawdza się w KILKU KRÓTKICH momentach - niestety.
2. Obraz - podobnie jak wyżej. Sprawdza się rzadko, zbyt rzadko. Potęguje nastrój grozy, dziwności i intensyfikuje wydarzenia na ekranie. I to są wszystkie plusy tego filmu i na dodatek nie sprawdzają się w całości tej produkcji.
Minusy:
1. Fabuła - o czym ten film jest? Otóż jakiś człowiek popełnia samobójstwo, następnie pojawia się kobeta w masce, która robi laskę denatowi, wsuwając sobie jego nasienie do pochwy. Na świat przychodzi dziecko. I co dzieje się dalej? Pojawiają się dziwni ludzie w maskach, którzy ciągną syna na linię/pępowinę. Na dodatek on przez cały czas się trzęsie, telepie. I tak przez 3/4 filmu. Chodzą i zabijają się, brutalnie biją kobietę... Najgorsze jest to, że reżyser nie dał widzowi żadnego punktu zaczepienia do tego aby mógł rozgryźć tę przedziwną historię.
2. Kontrowersyjność - bo takim słowem najczęściej określa się ten film jest śmieszna. Jaśli nakręcił bym film, w którym robię kupę na zdjęcia z papieżem i powiedział bym, że to symbolizuje mój stosunek do walki plemienia Buru-Buru z plenieniem Bara-Bara to to też byłby film kontrowersyjny - ale także i GŁUPI. Więc, to że film określa się mianem kontrowersyjnego, nie oznacza to, że jest on dobry.
3. Nuda - jest on nudny. Trudno skupić się na oglądaniu, szczególnie gdy przez 15 minut oglądam człowieka którego jedynym zadaniem (grą aktorską) jest trzęsienie się bądź telepanie się jak kto woli.
4. Muzyka - z wykluczeniem kilku przypadków, nie wnosi nic ciekawego do filmu, nie podkręca atmosfery.
5. Obraz - j.w. Na dodatek jest to jeden z najgorszych elementów filmu. Często obraz jest tak bardzo nieostry, że ledwo widać twarze aktorów a o tle już nie wspomnę.
6. Głupota - jak już wspomniałem, reżyser nie daje nam widzom, żadnych punktów zaczepienia by to wszystko rozwikłać. Tak nie powinno być. Wielu filmwebowiczów podniecało się tym, że dopiero po obejrzeniu filmu dowiadują się, że samobójca z początku to Bóg a kobieta to Matka Ziemia a dowiadują się tego z napisów końcowych. Wydje mi się, że powinno być inaczej. To twórca powinien zastosować odpowiednią symbolikę, abyśmy MY widzowie Sami doszli to tego, że to Bóg się zabija itd. Przecież nie muszę widzieć napisów końcowych aby wiedzieć kto był kim - nieprawdaż?
Podsumowując: głupi film z pseudoartystycznym bełkotem. Bo tak naprawdę nie ma tutaj prawie wcale symboliki, a jak już jest to jest ona słaba, nie wywiera wpływu na widza. Ogląda się go ciężko bo jest nudny a na dodatek zły obraz szybko potrafi zmęczyć oczy. I oczywiście można napisać, że nie zrozumiałem tego filmu bo jestem za głupi i tak naprawdę nie widzę żadnego przesłania bo nie czuję wizji artystyczno-czarno-religijno-b iałej wielkiego twórcy. Jak już pisałem wcześniej - nie każdy film, który jest kontrowersyjny i tutaj dodam jeszcze - trudny w odbiorze - jest bobry i godny polecenia. Ten film niestety jest zły. Mam wrażenie, że artysta naćpał się czegoś a ja oglądałem jego narkotyczne wizje. Lubię filmy trudne, nad którymi trzeba pomyśleć - ale nie lubię jak robi się z widza głupka. Dziwne, że ten sam człowiek nakręcił "Cień wampira", który bardzo mi się podobał.
Pozdrawiam.

Postman_Without_Name

Wiesz co? nie przekonałeś mnie. Uważam że się zupełnie nie znasz, masz straszne kompleksy niby-intelektualisty i chcesz wyjść na obeznanego, choć tak na prawdę wiesz bardzo malutko. Być może jesteś małym dzienikarzem z drugiego roku i cos sobie udowadniasz, nie wiem.
Próbujesz interpretować taki film jak begotten jak każdą inną fabułę; przedstawiasz argumenty które nijak nie odnoszą się do kina artystycznego, próbujesz dopisać historię tam, gdzie z założenia jej nie ma i być nie powinno. pewnie dlatego nie mogłeś rozgryźć tej "przedziwnej historii" :)
Wiesz, jest taki rodzaj sztuki, gdzie liczy się coś innego niż troska o Twoje oczy i o to, czy się zmęczysz.
Begotten oddziaływuje, nie opowiada.
Już w pierwszych kadrach niesie PISEMNE wręcz przesłanie, być może skierowane do właśnie takiech osób jak Ty, które wcale nie musi Ci się podobać- Jesteś niczym i tym pozostaniesz. (wszelkie życie to mięso w konwulsjach pełzające po ziemi).
Nie lubisz nihilistów? Twój wybór; nie musisz ich ani czytać ani lubić- ale przydało by się chyba dowiedzieć czy na pewno rozumiesz zagadnienie, zanim się o nim wypowiesz. Obejrzyj braci Quay, filmowe miniatury Helnweina z lat 80- tych, nieme miniatury ekspresjonistów niemieckich z lat 30-stych, bezpośrednio z modnym wówczas nihilizmem związanych- może wykoncypujesz wtedy dlaczego Ten sam człowiek, który nakręcił Cień Wampira, zrealizował nieme kino w klimacie lat współczesnych Murnau'owi.

Albo też czekaj w spokoju wciąż na swojego X-Mena 3 i nie wysilaj się na takie tyrady.

pozdrawiam
i załączam przydatny link; on powinien Ci wiele wytłumaczyć.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Nihilizm [pl.wikipedia.org/wiki/N...]



p.s: co ciekawe, twój nick jest bezpośrednio związany z Nietzchem- nihilistą. Posthuman to przecież hasło związane z jego filozofią, a przy okazji tytuł utworu Marilyn Manson z inspirowanej nihilistami płyty Mechanical Animals. Ale cóż, byc może o tym nie wiedziałeś, a słowo posthuman po prostu wpadło Ci w ucho.

użytkownik usunięty
Nina_Svetlena

Boże, jakbym słuchał swojego wykładowcy z UAM.

Wbij se coś do głowy.

Tacy Mistrzowie jak Eastwood, Spielberg, Cronenberg, Scott, Leone czy Kubrick W DUPIE MIELI TAKIE KINO.

Krecili i kręcą arcydzieła które z dala trzymają sie od gówien typu Begotren.

Wiesz dlaczego polskie kino jest takie mierne i wstyd sie z nim pokazać w Cannes albo na gali Oscarowej?

Bo jest nudne albo wtórne. Przede wszystkim pseudo-artystyczne.


Pierdzielisz jak Ci wszyscy kretyni z polskiego romantyzmu i pozytwizmu.

"Sztuka musi czemuś kurw... służyć, jakiejś wielkiej idei! Sztuka ma nas zbliżać do Boga i budować też drogi!"

Ten sposób pojmowania sztuki na świecie dawno się przeżył i kultywowany jest tylko w głowach takich jak Ty.

Spielberg jest Mistzem nie dlatego że udaje Artystę, Mówcę i Wodza intelektualnego.

On ma to w dupie, tak samo jak takic jak Ty.

ON ROBI WIELKIE KINO I TYLE JAK INNI DO NIEGO PODOBNI


no i najważniejsze

sztuka=treść + FORMA

A begotten formy nie ma, jest techniczną porażką, nakręcony dla jarających się sztuką dla warszawianki onanistów. Zacytuję tutaj mojego kolegę, żebyś wiedział o co chodzi :

Twórca, który opowiada MĄDRĄ HISTOIRĘ, to onanista tzw. mentalny.

Twórca, który opowiada HISTORIĘ, to opowiadacz, fajny koleś, z którym chętnie poszedłbym na piwo i pogadał o różnych sprawach.

Historia opwiedziana przez onanistę mentalnego jest automatycznie historią WAŻNĄ, ZAANGAŻOWANĄ, KONTROWERSYJNĄ i tak dalej aż do sraczki.

Historia opowiedziana przez "zwykłego" opowiadacza jest przede wszystkim INTRYGUJĄCA.

Historia opowiedziana przez onanistę mentalnego roztrząsana jest po wielokroć przez legiony zeskorupiałych profesorów i tajemne kółka młodzieży akademickiej o wysubtelnionym układzie nerwowym.

Historia opowiedziana przez "zwykłego" opowiadacza staje się przedmiotem polemik przy piwie, kiedy to język odmawia posłuszeństwa, a atmosfera w towarzystwie robi się co najmniej wesoła. Wtedy dopiero rodzą się pomysły WAŻNE i wylęgają się MĄDRE koncepcje.

Tak z grubsza wygląda definicja onanizmu mentalnego oraz przeciwstawna mu definicja antyonanizmu. Stąd też za onanistyczne uważam np. "eksperymenty" von Triera, włoski neorealizm, Polską Szkołę Filmową i polskie kino offowe, za antyonanistyczne zaś - bicepsy Arnolda, cygaro Eastwooda, śmierć Roy'a Batty'ego, finałową sekwencję "Ucieczki gangstera" oraz kawałek Dona Henley'a "The boys of Summer".


dzięki

Ps błagam, zachowuj swoje zdanie nt. sztuki, aż do niej nie dorośniesz
Ps2 O co chodzi z tym Posthuman? (nie mam do myśli Nieschego)

złap mnie jeśli potrafisz, mistrzu Spielberg.

Twoja na zawsze oddana Wojna Światów.

Śmieszny jesteś chłopie, chyba masz na prawdę bardzo mały rozumek, Kubusiu.

pozdrawiam

użytkownik usunięty
Nina_Svetlena

Ludzie Na Boga kultury trochę. To tylko film, nic więcej. Jednym się podoba to, innym tamto, po co się wyżywać, tyle nienawiści z tak błahego powodu.

Wiesz co jest kompromitujące Nina Svetlena...... zachowywanie się jak pijaczek z przystanku który rzuca się na każdego przechodnia który zle (jego mniemaniem) spojrzy pod jego adresem. Swoją postawą kompromitujesz tak wybitny film jakim jest Begotten.

ocenił(a) film na 6
Nina_Svetlena

no, święte słowa..ale tak to jest ze "sztuczną inteligencją" :p

ocenił(a) film na 10

Stary...jesteś żałosny. Jesteś żałosny po pierwsze dla tego, że wymieniasz Eastwooda i Spielberga jako mistrzów (kręcą co najwyżej niezłe komercyjne filmy), po drugie jesteś żałosny, bo już w pierwszym zdaniu musiałeś się pochwalić, że studiujesz na UAM jakby to miało w tej dyskusji znaczenie, po trzecie jesteś żałosny bo uważasz że nagrody rozdawane w Cannes i Oscary to coś więcej niż środek marketingowy do polepszenia sprzedaży plastikowych filmów, no i po czwarte jesteś żałosny, bo wolisz płytką "intrygującą" historię, niż na prawdę dojrzałe kino. Myślę że lepiej będzie jak mi nie odpowiesz na mojego posta - przynajmniej się nie skompromitujesz.

Do wtrętów o polskim kinie offowym (o niebo lepszym od gównianych polskich produkcji) nawet nie zamierzam z Tobą dyskutować, pominę też milczeniem Larsa etc.

No cóż - jesteś jak dla mnie po prostu małym człowieczkiem, który lubi mieć wszystko podane na talerzu, nie za dużo myśleć i cieszyć się prostym (prostackim?) życiem.
Powodzenia!

użytkownik usunięty
mihd

1. Jeśli masz coś do Eastwooda i Spielberga, to proszę o argumenty.P
2.To, że studiuję na UAM ma znaczenie w tym względzie, że znam pewien model myślenia bardzo dobrze - tzn. moden "eunuchów", czy analityków sztuki, których życie polega na odtwarzaniu, a nie tworzeniu.
3.Oscary i Cannes. Masz troszkę racji, ale tylko troszkę. Np. Oscar dla Wajdy miał pomóc sprzedarzy "Człowieka z Żelaza?"
4."Płytka intrygująca historia"... Hm. Np. "1984" to historia o Wielkim Bracie i jego przygodach. "Jądro Ciemności" Conrada to historia o płynięciu łódką (bynajmniej nie "bols-łódką :). Proszę Cię, oświeć mnie, kiedy historia jest płytka a kiedy nie? Z lotu ptaka "Balladyna" słowackiego jest o zbieraniu malin. oświeć mnie ! Błagam !

A teraz na poważnie.
na prawdę dojrzałe kino - co to jest dojrzałe kino?
jesteś jak dla mnie po prostu małym człowieczkiem - mam 187 cm wzrostu - wypraszam sobie


Intelektualna wata i potwornie wysoka sztuka najczęściej maskują brak umiejętności konstrukcji fabuły i akcji.

"Film powinien być ciekawy i zrozumiały" A. Kurosawa (tu masz link co to za facet http://www.filmweb.pl/Akira+Kurosawa,filmografia,Person,id=12704 )
"Sztuka powinna przede wszystkim sprawiać przyjemność" Arystoteles (tu masz link http://pl.wikipedia.org/wiki/Arystoteles )

Begotten i tego typu produkcje są nudne i niezrozumiałe dla przeciętnego widza. Jeżeli Ty mi mówisz że jestem niedojrzały i w ogóle głupi jak but z lewej nogi, bo tego "nie rozumiem" to ja Ci mówię, że tego typu model myślenia opiera się na tym, że twórca sam do końca nie wie co chce powiedzieć i maskuje to tzw. "artyzmem".

Yo

mihd

Mihd - czytając cię można odnieśc tylko jedno wrażenie - szczekasz nie wiedząc nawet po co i dlaczego. Niby dlaczego Spielberg (ogólnie nie przepadam) i Eastwood (bardzo cenię) nie mogą być dla kogoś mistrzem. Kim jesteś aby zarzucać komuś ich mistrzostwo, a innym ich uwielbienie. Krytykując takie osoby wychodzisz na durnia, bo niby wg cibie to nie żadni wielcy artyści - i to ci daje powód do obrażania ludzi. Po drugie odpowiadasz na czyjegoś posta sam zamykasz furtkę pisząc, że nie liczysz na dalszą dyskusję bo nie ma o czym. Takie zachowanie tylko daje powody twierdzić że jesteś dzieciakiem, naprawdę niewartym żadnych wspólnych konwersacji i dyspóty.
- No i ostania sprawa: mówisz coś o kompromitacji... a to dobre... To że się ktoś wg ciebie kompromituje pisząc że film mu się nie podoba, podaje swoje argumenty, nie obrażając, ani nie oceniając ludzi którym ten film przypadł do gustu, a twoją odpowiedzią na to jest nazwanie takiej osoby jako żałosną daje wyraźne powody aby swierdzić że uważasz się za naj... Tak, ja wiem, że twoja prawda na "najsza" to zupełnie nie ulega dyskusji.

Nina_Svetlena

ja chciałem się tylko wtrącic i podkreślić ze w tym filmie nie widzę żadnego nihilizmu, to sobie widzowie dopisali, tak samo jak z filozofią Nietzsch'ego która została źle zrozumiana;p

ocenił(a) film na 10
Nina_Svetlena

Jego nick nie odnosi sie do nihilizmu, odnosi sie do postu na forum intelektualistko.

ocenił(a) film na 5
Nina_Svetlena

uważam, iż autor postu do którego się odnoszę zachował się nie ładnie narzucając i z góry krytykując osobę, której film zwyczajnie nie przypadł do gustu, chyba brak Ci dystansu do tego filmu, a jakiekolwiek próby kontynuowania dyskusji na temat begottena nie ma sensu. Dla niektórych zrozumienie, że dla jednych film może być interesujący, a dla innych nie widocznie bywa zbyt trudne, jeśli kogokolwiek obraziłam moją wypowiedzią to przepraszam bo nie miałam tego na celu

ocenił(a) film na 2
Postman_Without_Name

Z uwagą czytam uwagi filmwebowiczów w dyskusji na temat filmu Begotten. Dziwię się Tobie Nino Svetlana, dziwię się temu co napisałaś i formie Twojego tekstu.
Po pierwsze nie jestem gówniarzem, abyś mogła mnie wyzywać od niby-intelektualistów na tym forum.
Po drugie Twoje zachowanie świadczy o tym, że to najprawdopodonbniej Ty masz takie kompleksy o jakie mnie oskarżyłaś (zakładam, że jesteś kobietą).
Po trzecie ja podałem sześć dowodów na to, że ten film jest zły. A Ty ile podałaś kontrargumentów? ŻADNEGO.
Po czwarte to, że nie wiem kim byli nihiliści to nie oznacza tego, że nie mogę wypowiadać się na temat filmu. Czy to, że nieznam historii Rzymu oznacza, że nie mogę wypowiadać się na temat filmów dziejących się w tamtym okresie? Nigdy nie twierdziłem, że wiem wszystko.
Po piąte zarzucasz mi, że cytuję: "przedstawiasz argumenty które nijak nie odnoszą się do kina artystycznego". Wg mnie film to film i nie ważne czy jest to horror, sf, obyczajowy, melodramat czy też kino artystyczne. Każdy film jako sztuka oceniany musi być tak samo, pozostawiając część oceny kierując się gatunkiem, z którego wywodzi się obraz.
Po szóste cytuję dalej: "próbujesz dopisać historię tam, gdzie z założenia jej nie ma i być nie powinno. pewnie dlatego nie mogłeś rozgryźć tej "przedziwnej historii" :)" Czyli ogólnie, że nie zrozumiałem i dlatego się czepiam. Ale tu Cię zaskoczę. Na przykładzie dwóch filmów: Nagi Lunch oraz Zagubiona Autostrada, mówię, że są to ciężkie filmy i trudne filmy. Ciężko zrozumieć całą historię bohaterów, ale mimo to bardzo mi przypadły do gustu. A wiesz dlaczego? Bo są ciekawe, wciągają widza, mają dobrą muzykę i dobre aktorstwo, śą tajemnicze i niesamowite. Nic nie jest podane na talerzu, widz musi sam rozwikłać tą "przedziwną historię". I dobrze sięczuję siadając z kumplami przy piwie i potrafimy rozmawiać godzinami o tym, co tak naprawdę zdarzyło się w Zagubionej Autostradzie.
Po siódme widziałem Metropolis, Gabinet Dr Caligari, Wampira, Nosferatu Symfonię Grozy i bardzo mnie zafascynowały i zaciakawiły. Ale jak one mają się do Begotten, nie wiem. Wiem jak ma się Nosferatu do Filmu Cień wampira.
Po ósme moj nick to PostmanWithoutName nie posthuman. Sam nick nie jest przypadkowy i bezpośrednio łączy się z kinem.

Co do wypowiedzi Siuxa, to muszę zię z nim zgodzić. Nie lubię kina nibyartystycznedo gdzie robi się z widza głupka serwując mu głupi film pod szyldem inteligentnego filmu. A za nieonanistyczne uważam także: półobrót Chucka Norrisa, twarde męskie teksty w wielu filmach np: "wyrwę ci łeb i nasikam do gardła" - Seven Segal, silikonowe cycki Pameli Anderson w Żylecie, usta Angeliny Jolie, muzykę w filmach Argento, sztuczną krew w filmach Sama Peckinpaha.
Pozdrawiam wszystkich kinomaniaków i kulturka przedewszystkim.

Postman_Without_Name

Mnie sie wydaje, ze jestes obrazony na caly swiat, bo z powodu zbyt malej wiedzy i wyobrazni, nie zdolales objac filmu, bedacego dzielem ponadczasowym, nowatorskim i trudnym. Czy ja zdolalem? Nie, ale to nie jest wystarczajacy powod by zanegowac Begotten jako dzielo. To jest sztuka przez duze S i Twoj pseudointelektualny belkot nic w tej kwestii nie zmieni.

ocenił(a) film na 4
Pjoter

Nie rozumiem tylko jednego - czemu obrońcy tej sztuki przez duże S, nie wiedzą jak należy dyskutować? Ludzie, dlaczego najpierw próbujecie sprowadzić człowieka do parteru, ustawić go niżej od siebie, a dopiero potem udawać, że nawiązuje to do wypowiedzi. Bo zarówno Twoja, jak i wypowiedź Niny, nie zawierają żadnych argumentów, które mogłyby polemizować z argumentami Postmana. Wasze argumenty polemizują z osobą Postmana, czyli inaczej mówiąc "wyrwał się jak Filip z konopi"

Przyznam szczerze, że bardzo spodobała mi się argumentacja (chyba jedyna argumentacja w tym wątku, nie polegająca na zasadzie "słowacki wielkim poetą był") Postmana, choć nie zgadzam się z nią w całości.

Ja jednak jestem pod wrażeniem gry aktorskiej, która jest bardzo przekonująca. Próbowałam się doszukiwać tutaj jakiegoś fałszu, sztuczności, ale nie... było to zagrane prawdziwie. Niesamowicie podobała mi się scena, gdy torturują syna człowieczego, a matka Ziemia stoi nieruchomo (bo wie, że tak być musi?). Fakt, że postać się telepie jest męczący, nużący i wręcz bolesny, bo uświadamia człowiekowi, jak mało znaczy, jak jego dążenia są nic nie warte, jaki jest cielesny i śmiertelny.

Tak, to wszystko robi wrażenie. Fakt, że film nie zawiera żadnych elementów szarości, świadomość jak długo nad tym pracowano, by osiągnąć taki rezultat, jest kolejnym odsyłaczem interpretacyjnym, tym razem w kategoriach dobra i zła, czystości i nieczystości, światła i ciemności, które są, niezależnie od Boga.

Mimo to, mimo, że oglądnęłam ten film bez odrywania od niego oczu, że ma pewne przesłanie, to pozostawia niesmak. Niesmak tak duży, że będę może i niesprawiedliwa, ale wystawię mu niską ocenę - oddając jedynie hołd grze aktorskiej.

Jedno jest pewne - film ten, zapamiętam na dłużej.

PS. Od razu zastrzegam, że teksty oceniające nie wiedzieć czemu moją osobę, będę ignorować. Proszę o rzetelną argumentację, bo nic nie czyni człowieka bogatszym, tak jak czyni go wartościowa dyskusja.

Pjoter

Skoro nie zdołałeś "objąć tego filmu", cokolwiek to ma znaczyć, to skąd wiesz, że to "sztuka przez duze S" będąca "dzielem ponadczasowym, nowatorskim i trudnym"? Napisali tak w poradniku młodego postmodernisty? :D

ocenił(a) film na 2
Pjoter

"ponadczasowy" czyli zawsze niosący te same wartości. W tym wypadku są to wartości żadne bo, jak sam przyznaję, nic nie zrozumiałem :P

Postman_Without_Name

Witaj ponownie postman

otóż tak, jak najbardziej: jeśli nie znasz się na historii Rzymu, nie powinieneś się wypowiadać na temat Rzymu. Możesz jedynie wypowiedzieć się na temat np. "Twoim zdaniem złego aktorstwa w filmie o Rzymie".
Jeżeli się na czymś nie znasz, szukasz tematu do dyskusji gdzie indziej.

Jeśli nie znasz i nie widzisz źródeł z których autor takiego kina korzystał, nie możesz zrozumieć, ani nawet poczuć zapachu filmu, który jest filozoficzną impresją. A to z kolei nie pozwala Ci w tak radykalny sposób krytykować tej sztuki.

To, że nic nie widzę w kubiźmie, nie sprawia, że skreślam go z listy sztuk pięknych. Potrafię przyznać, że nie rozumiem tej sztuki, ale uznaję ją.

Przytaczasz (bardzo z resztą zapalczywie i nieoryginalnie) za Siouxem przykłady z kina, które nijak się nie mają do kwestii begotten: chodzi wam o to, że przekonuje was to, co szczere i prawdziwe, co wg. was KULTOWE a jako nieszczere i nieprawdziwe uznajecie automatycznie to, czego nie jesteście w stanie POCZUĆ (bo nie o "zrozumienie" tu chodzi). To bardzo niewłaściwe.
Ten film nie ma aspiracji być jednym z waszych (Twoim i siouxa)tzw. "nieonanistycznych" pierwiastów kina i dajesz dowód temu, że jednak wcale nie potrafisz rozptrywać kina zależnie od jego gatunku.
Bo Begotten nie jest filmem głupim, udającym film mądry.

Dlaczego? Bo nie jest kinem mądrym albo głupim; jest kinem abstrakcyjnym, niepodlegającym takim ocenom.

Jedyne co możesz powiedzieć o nim jako subiektywny i uczciwy krytyk, to że poruszył Cię, albo absolutnie nie poruszył.
Ciebie nie poruszył, ale ostro silisz się na tyrady o Lynchu, autostradzie, braku łączności między niemym ekspresjonizmem niemieckim, a begotten itp. Byc może dlatego, że jesteś aż tak bardzo wkurzony,(zakładam, że jesteś mężczyzną) że Ciebie nie poruszył, a kogoś innego jednak tak.
I chyba musisz być kims bardzo wielkim, jeśli potrafisz na głos wypowiadać się o tym, co jest wg. Ciebie artystyczne, a co pseudoastystyczne.
Piszesz że nigdy nie twierdziłeś, że wiesz wszystko- ale własnie tak zdajesz się o sobie mówić, pisząc te posty.


I na koniec: nie znam Cię, nie wiem kim jesteś; ale traktuję Cię jak gówniarza, opierając się na tym co piszesz i w jaki sposób. I mam do tego pełne prawo.

pozdrawiam!!
N.

Postman_Without_Name

Siux
Mistrzowski tekst, masz u mnie piwo, a cytowany przez Ciebie kolega ma dwa :]
Od siebie dodam, że Begotten to taki film 'rozrywkowy', na kapę. Czyli najlepiej zaćpać się ziołem i zrobić sobie seans.
A jego wartości artystyczne są na zasadzie "sam sobie muszę dopowiedzieć o co chodzi". Czyli, jak dla mnie, owych wartości nie ma, bo to przecież ja muszę się ich doszukać. Film mi tego nie pokazuje, film ma tylko bardzo dobry koncept - Bóg popełnia samobójstwo. No i co z tego, że pomysł zajebisty jak na pomyśle się kończy ? Jak podejmuje się tak bardzo trudny temat, to trzeba go także umieć opracować. Niestety reżyser poszedł po najprostszej linii i ten trudny temat opracował na zasadzie - "Bóg to kosmos, kosmos jest niepojęty, niepojętność jest niezrozumiała, zrobię niezrozumiały film". I zrobił... specyficzne dla niektórych (np. dla mnie) kino rozrywkowe.

ocenił(a) film na 10
fwank

Szczerze...bałym się do tego filmu zapalić ganję. O innych używkach już nie wspominając ;)

mihd

Mihd - ci twoi tzw. "reżyserzy naprawdę dojrzałego kina" buszują po kontenerach w poszukiwaniu śmieci, bo nie mogą bachorów wyżywić. Kino musi być komercyjne, inaczej jest tylko ponurym żartem. Musisz wyznaczyć sobie priorytety: chcesz coś POWIEDZIEĆ czy OPOWIEDZIEĆ? Jeśli to pierwsze, to lepiej zacznij szukać innej roboty, w przeciwnym wypadku twoje filmowe popłuczyny z pseudo-filozoficznym zacięciem ugrzęzną w studenckim podziemiu zalane nasieniem onanizujących się anorektycznych snobów.

Zordon

uwazam ze "nina..." ma racje..

niechcac urazic nikogo chiclabym sie wyrazic.. otóż Siux, Postman interesujecie sie innym kinem moze troszeczke..
siux piszesz ze mistrzami dla ciebie sa spielbierg , eastwood itd.
otoz oni robia inne kino wiec nie znajdziecie w tej kwestii nigdy zrozumienia..

mysle ze zanim obejrzy sie ten film trzeba miec pojecie na ten temat, wspomniany 'nihilizm' to pojecie kluczowe, to pomagaa zrozumiec w tmy filmie wiele rzeczy
widziecie, nie jest to kino dla przecietnego zjadacza pocornu, ten film trafi do ludzi ktorzy sa w temacie

pozatym MegaDupku.. do cholory

co to znaczy

"ci twoi tzw. "reżyserzy naprawdę dojrzałego kina" buszują po kontenerach w poszukiwaniu śmieci, bo nie mogą bachorów wyżywić."
a na dodatek "Kino musi być komercyjne, inaczej jest tylko ponurym żartem"

te slowa to gwalt na filmie..

otoz dobrze kino tak, moze byc komercyjne, kino jako pojecie filmu dla mas gdzie duzo ludzi chodzi...


Film przedewszytski jest SZTUKA, tak jak muzyka malarstwo, literatura..
a sztuka MegaDupku nie moze byc komercyjna bo juz nie jest sztuka dla sztuki..

Wybierasz Kino Komercujne... spoko.. wybierasz Muzyke komercyjna.. spoko.. ale sluchac plyt kolejnych artystow np.. korn, metallica.. sluchasz n ie ich tworczosc.. slyszych ich tworczosc skorygowana przez ich producenta, stojacym nad nimi wciac.. to jest wlasnie komercja, sprzedanie wlasnej sztuki?? nie.. to nie jest sztuka to jest muzyka zrobiona po to by nie pokazac ludziom jej piekna, zachwycic ich nia tylko zrobic na tym kase..

i tu pojecie sztuki umiera, pojecie prawdziwej muzyki, prawdziwego filmu..

kiedys istnieja sztuka np kochanowski.. nie byl komercyjny, komercji wtedy raczej nie bylo dlatego jego dzial sa piekne, glebokie, zachwycajace.. ale!! zauwaza to tylko osoby ktore maja pojecie w tej dziedzinie sztuki.. tak samo jak docenia begotten osoby ktore wiedza i znaja motywy jakimi kierowal sie rezyser tego filmu

mam nadzieje ze to oczywiste

pozdrawiam

użytkownik usunięty
feyen23

Generalnie powiem tak.

100 razy prościej jest zrobić film w stylu Begotten niż np. Indiana Jones.

Dlaczego?

W w kinie typu Begotten właściwie nie trzeba się starać:
a)scenariusz może być kiepski - postacie mdłe, historia nielogiczna, etc - wszystkie niedoróbki i nieuctwo można wytłumaczyć tym, że to "sztuka"
b)forma - można nie mieć pojęcia jak się trzyma kamerę - to jest sztuka i tyle
c)treść - można wrzucić cokolwiek - to przecież jest "sztuka"

Zawsze znajdą się amatorzy sztuki natchnionej, którzy powiedzą "to jest wielkie dzieło". Ale takie dzieła historia zapomina, lub też w ogóle nie dostrzega. Nie bez powodu.

Nie lubię czegoś takiego, nie lubię kiedy nieuctwo i amatorszczyzna nazywane są sztuką. "sztuka" to twór, który natchnieniem był w XVII wieku, dziś to RZEMIOSŁO i nic na to nie poradzicie. Najpierw praca, potem dopiero można tchnąć w nią duszę.

No trochę się z Tobą niezgadzam... Bo choćby Pies Andaluzujski przetrwał już tyle lat i ma się dobrze choć też jest nonsensownym, surrealistycznym zapiskiem. Ba, nikt raczej nie stara się podważać tego filmu jako kroku milowego w rozwoju filmowego surrealizmu.
I co też łatwiej nakręcić - nieważne co, ale jak. Pomysł w takich utworach surrealistycznych jest wyjątkowo istotną kwestią, i nieżadko zawarte w tych filmach problemy są dużo ważniejsze niż te w np. w Indianie Jonesie.
Beggoten nie udzwignął ciężaru, jego przytłaczający klimat choć na początku interesujący po parunastu minutach nuży i dołuje. Ciężko obejrzeć ten film do końca...

ocenił(a) film na 1
Postman_Without_Name

potwierdzam twoją wypowiedź. oceniłem film na 1

jedrzej1990

zawsze znajdą jacyś kretyni którzy beda się zachwycać gównem , dla nich właśnie jest ten film, przewaznie tacy wywyższaja sie nad innymi, twierdząc ze inni nie rozumią takich arcydzieł bo ni są dojrzali itd.żałosne
film dno

phil_anselmo

Filmu nie oglądałem ale chcę się odnieść do pierwszego postu Siuxa.
Mówisz w nim, iż "tacy mistrzowie jak (...)czy Kubrick W DUPIE MIELI TAKIE KINO". Otóż film z tego gatunku - "Eraserhead" D.Lyncha był jednym z ulubionych filmów Kubricka.
Pozdrawiam

Sztoobi

a moim ulubionym filmem jest Zulus wojownik. co z tego, że eraserhead to ulubiony film Kubricka, skoro jego twórczość nie zawiera ani śladu bełkotliwego surrealizmu Lyncha.

kawador

ale do dupy dyskusja...
Chyba w tym temacie chodzi czy begotten jako film surrealistyczny jest dobry ciekawy czy też nie...

kawador

"bełkotliwy surrealizm" czy Zulus wojownik? - mój post został zamieszczony tytułem sprostowania iż "tacy mistrzowie jak (...) Kubrick W DUPIE MIELI TAKIE KINO ", ponieważ nie jest to zgodne z prawdą.

użytkownik usunięty
Sztoobi

Ulubionym filmem Kubricka był Eraserhead.
Eraserhead to nie Begotten.

Ok.odebrałem twoje zdanie zbyt ogólnie.
Pozdrawiam

użytkownik usunięty

Spoko. Z tego co czytałem to Kubrickowi bardziej się podobała atmosfera wokół eraserhead niż samo film plus sukces w kategorii "filmu kultowego"

eraserhead mi się nie podoba, jest wg mnie takim Begotten, ale jest milion razy lepiej nakręcone

Postman_Without_Name

Ja bym najpierw proponował przed wypowiedzeniem się przeczytać te ciekawostki:

# Produkcja jednej minuty filmu zajęła od ośmiu do dziesięciu godzin prac nad obrazem (praca optyczna, filtrowanie).
Ogólna postprodukcja 78-minutowego filmu trwała osiem miesięcy. - to jeżeli chodzi o zły obraz i kiepską pracę kamerą i zarzucany słaby kunszt reżyserski


# Zdjęcia do filmu powstawały w Nowym Jorku w USA.


# Film "Begotten" został ogłoszony jednym z dziesieciu najlepszych filmów 1991r magazynu Time. - a to jeżeli chodzi o jego pseudoartyzm... to że wam się nie podoba nie znaczy że jest to film zły. Jest hipnotyzujący i raczej wszystkie działania reżysera nawet ta "nuda" że typek trzęsie się przez pół filmu albo 2 minutowe zachody słońca są świadomym działaniem reżysera, w pełni przemyślanym i zamierzonym. Głupi? jak dla mnie głupotą były przereklamowane wiersze mickiewicza a niedoceniona twórczość norwida :/ tak samo mamy tutaj po jednej stronie to co uznane przez ogół bo bardziej przyswajalne i można do tego dorzucić domniemany artyzm a po drugiej większą głębię dostępną dla tych co chcą zrozumieć i lubią łamać zasady...
Spoko dalej zostańcie biernymi "wchłaniaczami" kultury masowej

ordavelnestor

Jeżeli głupotą dla Szanownego pana są "przereklamowane wiersze Mickiewicza " to bardzo panu współczuję. Uważam, że pisząc takie coś nie zna pan ani twórczości Mickiewicza ani Norwida. A mówienie o tych poetach w kontekście tego bestialskiego filmu jest dla mnie niezrozumiałe. Jeśli jest pan zwolennikiem takiej ekspresji jak w Begotten, to zapraszam na sekcję zwłok. Nie ma pan uczuć.

"A ludzie mówią, i mówią uczenie,
Że to nie łzy są, ale że kamienie,
I - że nikt na nie nie czeka!" K.C. Norwid

vampire_didi

a podobno o gustach sie nie dyskutuje :>
begotten jest filmem dziwnym i ciezkim. ale takie bywa kino.
wydaje mi sie tez, tak przy okazji, ze nie zrobiono tego filmu by stal sie on "kultowy" czy aby wzbudzal zachwyty i poklask u wszystkich.
jest to, dla mnie, filmowy eksperyment, zabawa forma. i chyba w tym wypadku o to chodzilo.

sickone

dlaczego musiałam przedrzeć się przez chmarę obrazoburczych, pełnych jadu postów, żeby na końcu przeczytać coś mądrego. wstyd mi za moje człowieczeństwo jak na takie ataki patrzę. no i jakże modne nadużycia słowa 'pseudo'. "jesteś pseudowidzem" "jesteś pseudomądry" "pseudoartyzm"
mi przychodzi tylko na myśl że jest to pseudodyskusja, bo chcąc udowodnić swoją rację, zamiast operować argumentami, rzucacie w siebie nawzajem błotem i przechwalacie się stanowiskami. zero kultury na tym portalu i jakiejś samokrytyki..

Postman_Without_Name

Sądze, że film ten został bardzo niesprawiedliwie oceniony przez większość wypowiadających się w tym temacie.Myślę,że problem z oceną tego filmu wynika z tego, że zrywa on z naszymi przyzwyczajeniami, które niestety nabyliśmy jako widzowie. Amerykańskie kino gatunków (lub tzw. kino stylu zerowego)wypracowało szereg zasad, które teraz wydają się nam oczywiste i konieczne. Każdy film, który próbuje nam pokazać, że tak nie jest napotyka opór, czasem budzi naszą irytację i niechęć. O jakie zasady mi chodzi? Przede wszystkim zrozumiałość (ciągłośc dramaturgiczna, orientacja czasowo-przestrzenna itd.), przejrzystość formalna i szereg innych( jak naprzykład do dziś stosowana w kinie amerykańskim lub w telenowelach- zasada najlepszego punktu widzenia- zgodnie z którą kamera musiała być umiejscowiona tak aby widz mógł zawsze widzieć dokładnie co się dzieje w kadrze- Begotten wyraźnie i z premedytacją ignoruje tę zasadę i to, że-pozolę sobie zacytować- "często obraz jest tak bardzo nieostry, że ledwo widać twarze aktorów" jest efektem w pełni zamierzonym.)Chciałabym przytoczyć jeszcze par cytatów z twojej opinii- "reżyser nie daje nam widzom, żadnych punktów zaczepienia by to wszystko rozwikłać " Reżyser nie ma obowiązku prowadzić nas przez film, tak jak malarz nie wiesza obok obrazu informacji jak mamy go rozumieć. Film wcale nie musi być zrozumiały (jak już przez kogoś wspomniany Pies Andaluzyjski), jednak jestem wstanie zrozumieć, że wzbudza to irytację (ja także mam pewne przyzwyczajenia jako odbiorca filmów i mnie także często irytuje sytuacja kiedy nie potrafię wpełni zrozumieć filmu lub innego dzieła sztuki- jednak staram się z tym walczyć). "tak naprawdę nie ma tutaj prawie wcale symboliki" problem tkwi w tym jak rozumiesz symbolikę, bo z twojej wypowiedzi wnioskuje, że symbol jest czymś co odczytujesz bardzo jednoznacznie (np. krzyż-symbol chrześcijaństwa itd), jednak symbol jest o wiele bardziej wieloznaczny i mniej konkretny. Filmowi Begotten nie można odmówić symboliki, mam wrażenie, że jest to obraz wręcz symboliczny w swym założeniu ( jednak nie mogę się zgodzić z opiniami, że jest to obraz surrealistyczny). Nie będe pisać o tym jak odbieram ten film, bo i tak zbyt się rozpisałam. Podsumuje tylko: to, że Begotten jawnie i z premedytacją łamie nasze przyzwyczajenia jako odbiorców, nie pozostaje bez znaczenia, a dla mnie każda próba wypracowania innego ( bo właściwie nie nowego) języka filmu jest cenna. Im częsciej łamać będziemy nasze przyzwyczajenia, tym mnniej będą one nas krępować i ograniczać jako odbiorców dzieła filmowego.

agatka45

Zgadzam się. Oby więcej TAKICH filmów.

ocenił(a) film na 2
agatka45

te zasady o których piszesz nie zostały arbitralnie odgórnie narzucone przez jakąś kabałę chytrych na pieniądze hollywoodzkich producentów, opierają się na ludzkiej psychologii. Utarte zasady trzeba łamać umiejętnie, mając w tym jakimś cel a nie "bo tak".
No i może ty nie odwiedzasz zbyt wielu muzeów, ja wiem, sztuka dla snobów, ech, ale akurat kurczę właśnie mają tam takie krótkie opisy dzieł sztuki :P, bo akurat nie każdy przychodzący do muzeum będzie specjalistą od datowania prawosławnych ikon po stylu wykonania, albo znał wszystkie atrybuty świętych tak dobrze jak średniowieczni mnichowie. No ale nawet dla znawców sztuki artyści zostawiają wskazówki, chociażby kurczę te atrybuty - święci, a w starożytności bogowie; a dla hardkorów mamy jeszcze kompozycję - nawet w prostym średniowiecznym dziele Maryja będzie większa niż szeregowy święty a ten znowu większy niż uwieczniony z boku fundator - przez renesansowy złoty podział, spiralę która dosłownie prowadzi oko przez dzieło - aż po dzieła abstrakcyjne, tak, jak posłuchasz profesjonalnych analiz np. Guerniki Picassa to ludzie mówią o kolejnych elementach przyciągających oko, jak patrzysz na obraz kurde Kandinskiego to widać to doskonale, kolor, rozmiar, faktura, złożoność, podobieństwa, tworzące znaczenia i odniesienia.
Więc nie opowiadaj.

Postman_Without_Name

czyli można podsumować, całą tą zaciekłą dyskusję..

Begotten to bez wątpienia zajebista teledyskowa jazda; najlepiej under influence.
Jeśli ktoś wychodzi ponadto, to ma problemy z tolerancją dla wolnej interpretacji, a w kontekście tego typu produkcji będzie, ciągle niepotrzebnie się spinał. ;]

fwank

w wulgaryzmie, obsceniczności i bezsensownej prezentacji samounicestwienia nie widzę nic zajebistego... ktoś się zdrowo grzybów nażarł i miał kasę na film realizujący jego destrukcyjne jazdy. jak ktos to rozumie jako wizje boga i gai to zapraszam do koka na farmakologiczne leczenie (bez obrazy) p.s. bo jak się nie rozumie, to trzeba udawać ze artyzm, co nie?? ( a moze autyzm, w koncu niezdolonosc do czucia ) nARKA

Postman_Without_Name

A mnie się ten film nie podobał. Może i go nie zrozumiałam, nazwijcie mnie kretynką. Lubię ciężkie filmy, ale muszę chociaż wiedzieć, kto jest kim, a tutaj było ciężko odróżnić żywą istotę od tła (wątpliwego zresztą). I, co ważne, oglądam film, żeby przeżyć coś niezapomnianego, a tutaj jedyną myślą kołaczącą mi w głowie było "Co jest, ku*wa?". Nie wiem, może musiałabym się porządnie naćpać, żeby zrozumieć (przecież większość artystów nie stroni od używek, nieprawdaż?), więc może dopiero na haju odkryłabym ten fenomen, bo póki co... nic. I tak, bardzo lubię X-Mena, Batmana, Heorsów, Transformers itp. Nazwijcie mnie płytką, ale dobrze się bawię przy takich filmach.

użytkownik usunięty
Postman_Without_Name

Zgadzam asię z autorem tematu. Film o niczym. Ludzie wpadli w zachwyt pewnie po przeczytaniu napisów końcowych. Nagle zrozumieli i doszli do wniosku że to taaaakie głębokie ;p

Równie dobrze mogli napisać zamiast Boga i Maryji: Nutella i Nesquick, czy cokolwiek innego. To nie zmienia zbyt wiele, film nie niesie ze sobą żadnej treści.

Tzn. chyba niesie pewne treści, skrajnie pesymistyczne, domyślam się, że te treści to bezsens wszystkiego, życie to tylko nieistotna chwila przepełniona agresją i mordem bez rokowań na przekroczenie tej rzeczywistości; brak alternatywy dla takiego stanu rzeczy itd. Sens w tym filmie może być taki, że taki stan rzeczy będzie czymś czego człowiek nie zaakceptuje i udowodni sobie, że jest inaczej, tylko że żadnej nadziei w filmie nie ma, tak więc nie mogę wysnuć takiego wniosku i film jest raczej tylko (bo na pewno nie "aż":) skrajnie nihilistycznym manifestem.

ocenił(a) film na 3
Aligatorek

No niestety wszelkie argumenty przeciwników mają swe podstawy. A obrońcy popełniają klasyczny błąd nadinterpretacji. Ale już wyjaśniam mój punkt widzenia. Bo film robi 3 poważne błędy.
1. Film najzwyczajniej słaby, a słaby... nudą! Co właściwie widzimy? Węzłowe zdarzenia - bóg rżnie się brzytwą, bogini wychodzi spod jakiejś udrapowanej kotary (domyślamy się, że to narodziny z krwi), jakiś facet jest przedmiotem kultu, a potem ofiarą tortur tych samych ludzi, przy czym miota się tak samo przez dobre 25 minut, gwałcą boginię, wszystko złe obraca się w dobro - z brudnej, zbrukanej ziemi wznosi się jakiś badylek. Ale to wszystko dałoby się zmieścić w półgodzinnej etiudzie, robienie pełnego metrażu, to już klęska nadurodzaju.

2. Ciąg zdarzeń i symboli czytelny dla każdego nieco bardziej obytego odbiorcy dzieł z zakresu antropologii religii (jak R. Girard, G. Baudler), czyli nic nowego. Błąd filmu polega na tym, że wszystko, co wypełnia 'przestrzeń' między tymi węzłowymi zdarzeniami, jest okropnie przeciągnięte, rozwleczone i nudne. Oczywiście, w zamyśle twórców - to właśnie ma skłaniać nas do jakichś głębszych refleksji: Że nuda? Ależ nie, bo artyzm, a jeśli myślisz inaczej, obnażasz płytkość swej percepcji i naiwność zwykłego zjadacza popkultury. Że mało widać i obraz bełkocze? Najwyraźniej nie umiesz dostrzec więcej, bo twój mózg wyjałowiło kino hollywoodzkie.

I na takim to 'szantażu' intelektualnym jedzie to dziełko, ciągle sugerując znaczenia, mamiąc wartościami, których nie ma. Już napisałem, lepiej poczytać mądrych autorów, dowiemy się więcej.

3. Film nie jest nowatorski, bo - jak widać - ma być swego rodzaju hołdem dla Murnaua. Ale sorry: ani nie ten rozmach wizji, ani klimat, ani nie takie aktorstwo (25- minutowe machanie rękami, tak się nie broni ofiara tortur). A więc znów - lepiej poznać oryginał.
I to by było na tyle.

elton_monroe

Nie traktuj tego filmu w ramach katolickich/chrześcijańskich, bo w ten sposób zawsze zajdziesz w ślepy załułek... To coś więcej, wyjdź poza ramy, poza konwenanse, a wtedy być może......być może zobaczysz ułamek potencjału Begotten. Żeby zrozumieć ten film, trzeba paradoxalnie wyjść poza ramy religii... Film zbyt ciężki w swej formie dla ludzi, którzy wierzą w zabobony.

Postman_Without_Name

Myślę, że niepotrzebnie straciłeś te kilka minut podczas których pisałeś te wypociny. Twoja wypowiedź utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że w ogóle nie znasz się na prawdziwej sztuce. Begotten to ARCYDZIEŁO, którego nie rozumieją ćwierćmózgi takie jak ty. Dla mnie 10/10, a tobie proponuję pooglądać Twilight lub Opowieści Wigilijne. No f u c k i n' comment :/

ocenił(a) film na 3
lysy540

Przepraszam, ale czym jest owa mityczna "prawdziwa sztuka"? Czy może chodzi o te słynne instalacje w rodzaju kobiety obierającej ziemniaki, klifów opakowanych w płótno, rozsypanego na schodach niebieskiego proszku czy akwarium pełnego moczu, na dnie którego leży krucyfiks? Co czyni z tych rzeczy sztukę? Chyba tylko krytycy? Bo normalni ludzie, tak jak ostatnio była kolejna sprawa ze sprzątaczką, nie potrafią dostrzec w kawałku masła rzuconym na ścianę "genialnego dzieła" wartego ponoć 200 tysięcy euro. Bo jak ja rzucę masło na ścianę, to co najwyżej dostanę kijem po grzbiecie za zasyfianie przestrzeni publicznej.

Z "Begotten" jest tak samo. Film został udrapowany na arcydzieło, a w istocie jest bełkotem. Gdyby nie lista płac, nikt by nie wiedział, że chodzi tutaj o Boga i Matkę Ziemię. Już bardziej czytelne znaczeniowo są podobne w duchu dwie filmowe suity Barkera - "Salome" (1973) i "The Forbidden" (1978). Nadal jednak nie sposób uznać ich za coś wartościowego z punktu widzenia konsumenta sztuki wizualnej. I przypominam, że rozumienie sztuki polega na WŁASNEJ interpretacji dzieła, a nie na opieraniu się na interpretacjach cudzych. Dzieło nie jest "wielką sztuką" wyłącznie dlatego, że tak powiedzieli inni.

A wszystko rozbija się o to, że "Begotten" jest ZBYT DŁUGIE. Jako krótka suita prawdopodobnie film byłby znacznie bardziej znośny i może nawet wart pamiętania. Właśnie na krótkim metrażu opiera się większość produkcji np. Normana McLarena. Jego filmiki, mimo że niekiedy wykonane w sposób baaardzo dziwaczny, potrafią przypaść do gustu właśnie dlatego, że trwają nie więcej niż kwadrans.

Postman_Without_Name

Shut the f u c k up!!!

ocenił(a) film na 3
Postman_Without_Name

Naprawdę nie wypada się nie zgodzić z oceną autora. Film miał być w założeniu tylko i wyłącznie prowokacją, poza tym nie niesie ze sobą nic więcej. Zawiodłem się i to srogo.