To nawet się nie umywa do takich filmów jak Dogma, Jay and Silent Bob, czy Borat.
Mega słabe teksty, żenująca scena walki z "niemcami" pod koniec filmu... szkoda gadać,
Straciłem 2 godziny.
Porównywanie Lebowskiego do Borata jest jak porównywanie Breaking Bad do Klanu. Tak samo porównywanie kunsztu braci Cohen z lekkim kinem Smitha to nadużycie.
Za to w Boracie są ultra ambitne teksty? Jeśli chodzi o ostatnią scenę to czego się spodziewałeś? Rozpierduchy w stylu Bay'a?
Żenujące jest to, że nie za-interpretowałeś tego filmu i piszesz takie rzeczy. Ewidentnie widać, że łatwe kino jest w twoim stylu.
haha borat? człowieku weź koło i ....porównywanie Lebowskiego do tego gówna szkoda komentowania twojego żałosnego postu
Ależ oglądając Borata można właśnie się pośmiać, tutaj niekoniecznie. W tej komedii jest niewiele komedii w zasadzie. Film do obejrzenia w szerokich spodniach i laczkach, jak nosił się Lebowski i zapomnienia.
Nazywacie Borata żenującym i prymitywnym? Owszem, ale on właśnie miał taki być. Od początku było wiadomo czego można się spodziewać.
Po sensie Lebowskiego moja konkluzja jest taka, że jest to film o niczym. Historia zupełnie nie wciąga. Dobrze zagrany bohater i dobra muzyka. To wszystko.
Dorabianie temu obrazowi jakiejś ukrytej głębi jest tak samo niepoważne jak zarzucanie prymitywności Boratowi.
Może zacznijmy od tego, że w "Boracie" i w "Lebowskim" występuje zupełnie inne poczucie humoru... Jednych śmieszy to, innych coś innego, no proste. Mi podobał się bardziej "Lebowski" i wcale nie ze względu na humor, który moim zdaniem byl na podrzędnej pozycji w stosunku do kreacji głównego bohatera. Dziękuję za uwagę.