Dziś właśnie obejrzalem ten film już po raz trzeci. I musze wam powiedzieć że z każdym seansem zaczynam sie od niego uzależniać :) Kilka miesiecy temu kiedy pierwszy raz obejrzalem "Big Lebowskiego" miałem mocno mieszane uczucia. Jakos nie mogłem zrozumiec tych wszystkich zachwytów i całej "kultowości" tego filmu. Po prostu obraz ten do mnie nie trafił, śmieszył tylko w paru momentach i jakoś nie miałem ochoty do niego powracac. Wystawiłem mu wtedy bodajże 5/10. Jakieś 3 miesiące później będąc w dość depresyjnym nastroju szukalem filmu który by odciągnął mnie od zmartwień i nudnej rzeczywistości. Najlepiej żeby był to film o jakims super wyluzowanym kolesiu który ma wszystko gdzieś i napawa nas pozytywną energią. Wtedy pomyślałem o filmie "Big Lebowski" i postanowiłem dać temu filmowi drugą szansę :) I naprawdę nie wiem co sie stało podczas pierwszego seansu ale łał ten film mnie walnął po mordzie i to ostro! :D Czulem niesamowitą moc pozytywnej energi "kolesia", totalnie sie odstresowałem a w dodatku podczas seansu śmiałem sie do rozpuku i wcale nie stosowałem żadnych wspomagaczy :D Dziś znowu po paru miesiącach w stanie lekkiej chandry siegnąłem po film i nie tylko utwierdził mnie on w przekonaniu o zajebistości "kolesia" ale nawet przypadł do gustu jeszcze bardziej :) Jest w nim coś naprawde niesamowitego, jakiś wewnętrzny magnes który przyciąga do siebie. I nie tylko jest to zasługa genialnie wykreowanej postaci Jeffa Bridgesa, postaci którą każdy chciałby sie stać na choć na moment - totalnie wyluzowanej, króta pomimo wszechobecnej paranoi zachowuje pewien spokój i podchodzi do swoich problemów z gigantycznym dystansem. Uważam że jest to też zasługa masy genialnych postaci drugoplanowych (John Goodman i Steve Buscemi byli przegenialni!) a także mistrzowskiego scenariusza braci Coen. Będe pod wpływem tego filmu przez następnych kilka dni i może uda mi sie spojrzeć na moje problemy z pewnej odległości tak jak kolesiowi. A no i mam wielką ochotę na drinka "Biały Rosjanin". Troche dużo teksu, ciekawe czy ktoś sie pokusi przeczytać całość :) Pozdrawiam fanów tego filmu a sceptyków zachęcam do ponownego seansu! :)
PS. Tak samo miałem z inna komedia Coenów "Burn After Reading" która po pierwszym seansie zueplnie mi sie nie podobała na drugim śmiałem sie do rozpuku. Dziwne nie?