Ponieważ zaliczam się do fanów twórczości braci Coenów, z wielkim zainteresowaniem "zabrałem" się za ich film ze swojsko brzmiącym nazwiskiem w tytule. Brigdes wyjątkowo wczuł się w rolę i jako wyjątkowo wyluzowany Lebowski wypadł nieźle. Jeszcze bardziej ucieszył mnie widok Buscemiego i Petera Stomare, choć nie zagrali tu jakichś wybitnych ról (ich duet z "Fargo" jest nie do pobicia ;). Na uwagę zasługuje też hiszpański kręglista i pedofil Jezus, postać pojawiająca się na chwilę, ale dodająca filmowi smaczku :). W zasadzie każdy jest tu specyficzny i na swój sposób zabawny. Może film nie jest tak dopracowany jak np. "Fargo", ale to zupełnie inny kaliber, inni klimat i przede wszystkim inny gatunek. Jak widać bracia dobrze czują się w każdym klimacie. Powiem jedno: chyba nie potrafię spojrzeć krytycznym okiem na ich twórczość!!