Jeden z najpopularniejszych tematów wśród fanów lotnicta II wojny światowej.
Mimo, że jest to dość stary temat, to odpowiem :D
Ja bym wybrał Spitfire, bo miał skrzydła o kształcie elipsy, które pozwalały mu wchodzić w ciaśniejsze zwroty niż ME, ale za to ME nadrabiał to działkiem 20 mm, którego Anglik nie miał. Z drugiej strony ME miał mniejszy zbiornik, mniejszą widoczność, częstsze awarie i lądowało się nim ponoć trudno...
Pzdr.
Witam
Powiem tak, porównałbym także silniki obu maszyn, bo to w sumie serce samolotu a już szczególne znaczenie nabiera w czasie pojedynków powietrznych, wówczas odpowiedz wydaje się jasna...
Nie Messerschmidty tylko Hiszpańskie Casa S-199.A zamiast Heinkli He111,Casa 2 111,też Hiszpańskie.
Warto się tak czepiać? Skąd teraz wziąść oryginalne Messerschmidty skoro polacy wszystkie wytłukli? :P Ten sam dylemat mają twórcy filmów o niemieckich siłach pancernych. ;)
Baaardzo trudno... Ja wolałbym Spita (ze skrzydłem B oczywiście), tylko zapas amunicji bym zwiększył
Tylko zauważ różnice między oryginalnym Me109-E (bo tylko takie myśliwce Luftwaffe w 40 roku były podstawowymi) bo te na filmie, są hiszpańskimi wersjami (z silnikami RR). Więc mają nieco inne "mordy".
Wybór pada na Bf - 109E z doświadczonym pilotem za sterami, bo wtedy samolot pokazywał wszystkie swoje atuty. Dlaczego nie Spitfire? Choćby, dlatego że miał gaźnik zamiast wtrysku paliwa, co powodowało wyłączenie silnika przy stromym nurkowaniu.
Piloci potrafili niwelować te wadę, zresztą w kolejnych wersjach zmieniono gaźnik z pływakowego na membranowy i problem przestał istnieć. Messer miał klausrofobiczną kabinę i średnią z niej widoczność, (na ziemi to już w ogóle masakra). Ja wybrałbym Spita, tylko dodałbym większy zapas amunicji, to była moim zdaniem największa wada.
bf-109 miał podwozie montowane na kadłubie - pozwalało to na łatwiejszy transport przy odłączeniu skrzydeł itd, ale 5% wszystkich wyprodukowanych egzemplarzy przez to rozbiło się przy starcie/ladowaniu...
W niedawnym dokumencie BBC były wywiady z pilotami zarówno brytyjskimi jak i niemieckimi. Wszyscy zgodnie opowiadali się za bf-109. Główna przewaga to szybkość, ale też siła ognia. Co z tego jeśli Goering kazał niemieckim myśliwcom eskortować bombowce.
Oczywiście że lepszy był Spitfire i tylko popieprzeni neofaszyści i germanofile uważają Messer-shita za jakiś cud techniki. W czasie wojny obie strony modernizowały samoloty, ale to Alianci zawsze byli o krok naprzód, może niebagatelne znaczenie miało to że Alianci byli "tymi dobrymi" i mogli również liczyć na pomoc Opatrzności, poza tym mieli o niebo lepszych pilotów (w tym oczywiście Polaków). Nie wierzę że zasrane hitlerowskie gnidy umiałyby coś samodzielnie wymyślić, nawet napęd odrzutowy jako pierwsi wymyślili Anglicy. A ci którzy uważają że szwaby projektowali latające spodki powinni się zgłosić do psychiatry. Najlepszy sprzęt bojowy mieli Alianci. I tak:
Spitfire był lepszy od Messerschmitta 109,
Mustang, Thunderbolt i Ła-7 były lepsze od Focke Wulfa 190,
B-17, B-24, Lancaster były lepsze od Do-17, He-111 i Ju-88,
Jakby doszło do walk powietrznych między odrzutowcami okazałoby się że Gloster Meteor jest lepszy od Me-262.
"Spitfire był lepszy od Messerschmitta 109"- 109, jakby nie odległość RAF przestał by istnieć przed bombardowaniem Londynu.
"Mustang, Thunderbolt i Ła-7 były lepsze od Focke Wulfa 190"- prócz różnic w cyfrach samoloty prowadziły równą walkę a licząc pilota, focke wulf win. Poza tym pożądne mustangi pojawiły się dopiero w drugiej połowie wojny a thunderbolt to był samolot szturmowy.
"B-17, B-24, Lancaster były lepsze od Do-17, He-111 i Ju-88,"- gościu to tak jakbyś porównał tygrysa z Chaffee, te alianckie co wymieniłeś to bombowce strategiczne a niemieckie taktyczne, niemcy wogóle specjalnie nie rozwijali tego typu samolotów, MIMO TEGO to nie aliancki bombowiec tylko niemiecki ju-390 przeleciał nad Atlantykiem i zawrócił już za Nowym Jorkiem, niemieckie lotnictwo było wspierającym armię albo osłonowym, bombardowania zamierzali robić rakietami CZEGO ALIANCI WOGÓLE NIE POTRAFILI a wszystko w czasie Zimnej Wojny osiągneli dzięki niemieckim planom i naukowcom.
"Jakby doszło do walk powietrznych między odrzutowcami okazałoby się że Gloster Meteor jest lepszy od Me-262"- i znowu teoria, kolego liczy się praktyka, a biorąc pod uwagę że szybszy był 262 oraz że miał lepsze uzbrojenie to Meteorowi by nawet nie pomógł dwa razy większy zasięg. Co do odrzutowego napędu to raz, pierwszy odrzutowy silnik lotniczy skonstruował rumun a dwa to że niemiecy skonstruowali pierwszy samolot.
""Spitfire był lepszy od Messerschmitta 109"- 109, jakby nie odległość RAF przestał by istnieć przed bombardowaniem Londynu."
Ale to nie było wynikiem przewagi jakościowej samolotu tylko Niemcy stosowali lepszą taktykę i na początku wojny mieli lepiej wyszkolonych pilotów. Poczytaj "lotnictwo nr.spec. 12 : 13 " sa tam opisane testy porównawcze które przeprowadzili Brytyjczycy i w ogólnym rozrachunku Spitfire wypadał lepiej. Tylko ze przewaga ta była na tyle niewielka ze Niemcy ja zniwelowali tzw. czynnikiem ludzkim. Jest tam też artykuł na temat niemieckiego pilota Heinza Bara (124 zwycięstw powietrzne ) W artykule tym sa fragmenty rozmowy z niemieckim pilotem w którym opisuje on samoloty z którymi walczył, zacytuje końcówkę " ...Naturalnie nie jest konieczne rozwodzić się nad jakością Spitfire. Piloci myśliwców Spitfire raz mnie zestrzelili i przynajmniej sześć razy zmusili do awaryjnego lądowania."
"a thunderbolt to był samolot szturmowy."
P-47 to wysokościowy myśliwiec. i tylko ze względu na swą wilka odporność został wykorzystany jako samolot szturmowy.
"Co do odrzutowego napędu to raz, pierwszy odrzutowy silnik lotniczy skonstruował rumun a dwa to że niemiecy skonstruowali pierwszy samolot."
i trzy to brytyjski meteor jako pierwszy odrzutowiec osiągną gotowość bojową !!!!!
"MIMO TEGO to nie aliancki bombowiec tylko niemiecki ju-390 przeleciał nad Atlantykiem i zawrócił już za Nowym Jorkiem, "
Po pierwsze nie za NY tylko 20km przed . A po drugie to tylko PONOĆ bo tak naprawdę to nie ma żadnych dowodów na ten lot. przelecieli taki kawa i co, ani jednej fotki nie zrobili. Wokół tego samolotu narosło wiele mitów ale jest bardzo prawdopodobne ze ten samolot nigdy nie przeszedł testów z maksymalną ilością paliwa. . Gdy tymczasem B-29 z zamontowanym dodatkom zbiornikiem w komorze bombowej + 2200kg bomb osiągał zasięg 9500km ( dane z monografii na temat B-29 z wydawnictwa Aj-press)
RAF VERSUS LUFTWAFFE
Na początku lipca 1940 r. RAF posiadał 688 myśliwców, z czego 2/3 gotowe do walki. Były to na szczęście myśliwce dość nowoczesne, jako że od 1936 r. Marszałek Polny Hugh Dowding prowadził energiczną kampanię na rzecz wymiany myśliwców na nowsze typy i ukończył tę operację w samą porę.
Dwa podstawowe typy samolotów, którymi Brytyjczycy dysponowali to Hawker Hurricane i Supermarine Spitfire. Hurricane'ów było znacznie więcej a stanowiły one coś pośredniego na drodze do myśliwców najnowszej generacji. Pomimo szeregu gruntownych modernizacji, jakim poddano je w 1939 i 1940 r., nie dorównywały one jednosilnikowym myśliwcom niemieckim i odnosiły sukcesy raczej w walce z niemieckimi bombowcami.
Samolotem-legendą stał się Spitfire. Był szybszy od Messerschmitta 109 i bardzo manewrowy, o doskonałej widoczności z kokpitu, acz trudny w pilotowaniu dla nowicjuszy. Silnik Spitfire'a wyposażony był w gaźnik, co powodowało, że niekiedy sprawował się gorzej na dużych wysokościach i w locie nurkowym. Uzbrojony był, podobnie jak Hurricane, w osiem karabinów maszynowych. Spitfire'ów w lipcu było zaledwie 230. W czasie bitwy, starano się na ogół wysyłać Hurricane'y przeciwko bombowcom, zaś Spitfire'y - przeciw myśliwcom.
Pilotów na początku lipca było tylko około dwustu i żaden z dywizjonów nie miał pełnego stanu. Jeszcze w walkach we Francji wielu pilotów zginęło. Szkoły latania wypuszczały 200 nowych pilotów na miesiąc, co prawda - na skutek dramatycznego zmniejszenia wymaganej liczby godzin przelatanych - bardzo słabo wyszkolonych. Dołączyli do nich piloci z krajów Brytyjskiej Wspólnoty Narodów. Zaś większość lotników z podbitej Europy pozostawała w rezerwie, jako że nie znali oni języka.
Równie ważną rolę odgrywały służby naziemne; każdy samolot codziennie przechodził przegląd i naprawy, często w prymitywnych warunkach, zaś ponowne uzbrojenie i zatankowanie samolotu udało się skrócić do 35 minut.
Luftwaffe również zapłaciła cenę triumfu we Francji: straciła ponad 1500 maszyn (28%). Wśród poległych lotników wielu było instruktorów, prawdziwych mistrzów latania. Lotnictwo Niemiec dysponowało liczbą 4500 maszyn, z których gotowych do walki było 1600 samolotów bombowych i 1100 myśliwskich.
Jednosilnikowy Messerschmitt Bf 109 E był pod pewnymi względami nawet lepszy od Spitfire. Wadę jego stanowił zasięg wynoszący tylko 610 km - co z grubsza pozwalało na 20-minutowy, góra półgodzinny pobyt nad południową Anglią. Istniał też myśliwiec o większym zasięgu, dwusilnikowy Messerschmitt 110 - ale okazał się on prawdziwą klęską, jako zbyt ociężały.
Typów bombowców było cztery: Junkers Ju-87 tzw. "Stuka" - pomyślany jako precyzyjny bombowiec nurkujący; posiadając syrenę zamontowaną pod silnikiem, swym charakterystycznym rykiem syrena owa potrafiła siać panikę, zwłaszcza pośród cywilów uciekających drogami Polski i Francji. Ale zarazem Stuka był powolny i nie miał żadnych szans w walce z myśliwcami. Gdy doszło do spotkania Stukasów bez osłony myśliwskiej z myśliwcami brytyjskimi - nieuchronnie następowała masakra (piloci brytyjscy używali określenia 'stuka-parties').
Także Heinkel-111 - miał liczne wady: za małą moc silników i małe luki bombowe mieszczące tylko 250 kg ładunku.
Dornier-17 (ze względu na wydłużony kształt zwany "ołówkiem”), już nie był produkowany ale wiele jednostek niemieckich wciąż miało go na stanie.
Najlepszy w swojej klasie okazał się Junkers-88.
Atutem Luftwaffe byli nade wszystko ludzie - o wysokim morale, wierzący w to, iż są "niepokonani” a zarazem świetnie wyszkoleni. Myśliwce niemieckie bez wahania atakowały nie tylko wrogie bombowce, ale i myśliwskie Spitfire'y, zaś w samolotach bombowych kapitan umiał w razie potrzeby zastępować każdego innego członka załogi.
Aspektem walk, który z pewnością działał na korzyść obrońców był fakt, iż większość walk toczyła się nad Anglią. Nawet zatem, jeśli pilot RAF-u został zestrzelony, to - o ile nie był ranny - w ciągu kilku godzin trafiał z powrotem do macierzystej jednostki i dostawał do swej dyspozycji nową maszynę. Wszak łatwiej było zastąpić samolot niż pilota. Co innego zestrzeleni piloci niemieccy. Ci do końca wojny lądowali w obozie jenieckim. Co prawda, także niektórym pilotom sojuszniczym, na przykład polskim - nie mówiącym dobrze po angielsku, zdarzało się po wylądowaniu na spadochronie być poturbowanymi przez miejscowych chłopów.
* * *
Pierwsza Faza Bitwy o Brytanię bywa określana z niemiecka (także w historiografii brytyjskiej) jako KANALKAMPF (bitwa nad Kanałem).
W jej ramach, 10. lipca 1940 r. Luftwaffe przeprowadziła zmasowane ataki na konwoje w Kanale Angielskim (La Manche). Chciano też w niszczyć angielską obronę wybrzeża, bazy i urządzenia portowe. Zarazem, dowództwo Luftwaffe dążyło do zniszczenia jak największej liczby brytyjskich myśliwców. Wieczorem tegoż dnia odbywała się w kwaterze Premiera Churchilla narada. W jej toku dowództwo floty naciskało na Dowdinga, by ten oddelegował dywizjony do stałego prowadzenia patroli nad morzem. Dowding opierał się twierdząc, że decydująca walka jeszcze się nie rozpoczęła. Zmuszony jednak był ustąpić.
Jaki był wynik walk powietrznych nad Kanałem? Brytyjscy piloci wprawdzie strącali całkiem sporo niemieckich samolotów, lecz Niemcy mogli sobie na te większe straty pozwolić (początkowa dysproporcja sił na niekorzyść RAF wynosiła przecież 1 : 4). Strącane były w większości bombowce, lecz gdy dochodziło do walk z myśliwcami, Brytyjczycy wypadali słabiej. Zła okazała się zwłaszcza obowiązująca taktyka latania kluczami (trzy lub więcej samolotów z których jeden był prowadzącym a dwa lub więcej - bocznymi; boczni piloci mieli utrzymywać szyk i łagodnie manewrować). Narażało to bocznych pilotów na zaskoczenie ze strony Niemców nadlatujących z góry i od strony słońca, gdy oni sami w trakcie manewrów koncentrowali swą uwagę na operowaniu przepustnicą (pilot lecący po zewnętrznej stronie łuku musiał przyspieszyć, zaś ten lecący po wewnętrznej - zwolnić, aby po wykonaniu zwrotu wciąż zajmować tę samą pozycję w stosunku do prowadzącego). Wszyscy boczni skoncentrowani byli na trzymaniu się szyku oraz obserwowaniu dowódcy, zamiast na przeszukiwaniu nieba.
Tymczasem Luftwaffe wypracowała znacznie lepszą podstawową formację zwaną Rotte (dwa samoloty; wersje powiększone formacji to Schwarm - cztery maszyny oraz Staffel - dwanaście maszyn) oraz manewr tzw. zwrotu krzyżowego, po wykonaniu którego dowódca i skrzydłowy po prostu zamieniali się funkcjami. Straty brytyjskich maszyn były odrabiane bieżącą produkcją, ale straty ludzi - nie...
w 1940 roku niemieccy lotnicy może i mieli wysokie morale ale dośc szybko wielu z nich nabawiło sie nerwicy kanałowej(to nie jest oficjalna nazwa tej dolegliwości) często dostawali rozstroju żoładka i sraczki przed lotami nad wyspę.
Absolutna prawda. To się nazywało "Kanalkrank".
Zasięg Me-109 pozwalał mu przebywać na angielskim niebie przez najwyżej 20 minut. Po czym pilot musiał się wycofać z walki. Im bliżej było francuskiego wybrzeża, z tym większą nerwowością wpatrywał się w zapaloną kontrolkę rezerwy paliwa. Nawet, gdy wylądował szczęśliwie, był nerwowo wykończony.
W 3-ej dekadzie sierpnia, po zmianie taktyki oraz zintensyfikowaniu niemieckich bombardowań za dnia i w nocy, straty Brytyjczyków rosły lawinowo. Gdy raz po raz grupy pięciu czy ośmiu myśliwców RAF atakowały formacje bombowców, te nie rozpraszały się; przeciwnie - dostępu do trzydziestu bombowców broniła nawet setka Messerschmittów 109. Dostawy samolotów z brytyjskich fabryk przestały nadążać za stratami. Także z usuwaniem zniszczeń na ziemi już nie nadążano; dzień po dniu bombardowane były te same lotniska i stopniowo przestawały one, jedno po drugim, funkcjonować. Co najgorsze, liczba poległych pilotów stawała się dramatycznie wysoka. Ci, którzy nie ginęli od razu, musieli startować nawet po pięć razy dziennie, co wkrótce pociągnęło za sobą stan skrajnego wyczerpania. Co prawda, owo dramatyczne wyczerpywanie się rezerw dotyczyło w zasadzie tylko jednej grupy RAF-u: 11-ej – na której lotniskach koncentrowały się naloty.
Jednocześnie jednak, o czym w Anglii nikt nie musiał wiedzieć, morale Niemców także zostało gwałtownie nadszarpnięte na tle rosnącej liczby poległych. Oto przy wieczornym posiłku piloci na własne oczy widzieli, iż kolegów przy stole z dnia na dzień ubywa, zaś symbolicznie zapalonych świeczek - przybywa.