po inarritu spodziewalem sie wizualnej uczty i niestety rozczarowalem sie. film jest monotonny, i ratuje go bardem, gdyby nie on to przez pierwsza polowe nerwowo zerkalbym na zegarek. szkoda ze tak malo swietnej muzyki snataolalla. po filmie doskonale widac reke inarritu, wypracowal sobie rozpoznawalny styl. i to tyle moge powiedziec. nie bede zamieszczal spoilerow, wiec dalszy komentarz zbedny. mam nadzieje ze kolejny film bedzie bardziej marquezowski, bo to u inarritu lubie najbardziej.