PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=630798}
7,5 178 458
ocen
7,5 10 1 178458
7,6 48
ocen krytyków
Blade Runner 2049
powrót do forum filmu Blade Runner 2049

Film zupełnie inny od obecnych standardów - wolny, niespieszny, melancholijny, inteligentny. Bez nastawienia na akcję a na wiwisekcję samotności i potrzeby czucia się wyjątkowym, gdy świat nas odpycha. Inteligentnie poszerza uniwersum z pierwszego Blade Runnera o nowe wątki, lokacje i problemy. Widać, że twórcy naprawdę usiedli i przemysleli ten film.

Postać K. jest przejmująca. Jego wyalienowanie, pustka, wręcz obojętność i ta przerażająca samotność. Sceny z Joi były piekne, ale jednocześnie straszne, gdy sobie uswiadomimy, że to sztuczny twór. Tylko uczucia K. prawdziwe. Scena jak idzie miastem i widzi jej reklamę po prostu zwala z nóg. To już ten moment, gdy wiemy, że ten świat jest pozbawiony nadziei na poczucie czegoś prawdziwego. Nawet wspomnienia są sztuczne, choć jeszcze większym dramatem jest, gdy okazuje się, że niektóre są prawdziwe. Ależ to było dobre.

Warstwa wizualna, wiadomo, juz po trailerach widać, jaki to bbędzie piekny film i rzeczywiście w ten film się wnika, czuje, podziwia. Jego niespieszne tempo pozwala się oswoić z tym światem i każdym nowym etapem historii. Muzyka Zimmera nie grzeszy oryginalnością ale w kilku scenach ładnie podbija ich wydźwięk. Gosling jest świetny. Jak mało kto idealnie pasuje do tej postaci.

Boli mnie, że ten film zawsze będzie czuć na karku oddech arcydzieła jakim była pierwsza część, ale nie zmienia to faktu, że podnosi poziom obecnego kina sci-fi do wyższej rangi i pozostaje tak samo świetnym, dającym do myslenia filmem. Poszerza uniwersum z ogromnym szacunkiem do oryginału i nie boi się wprowadzać nowych rzeczy. I czemu przebija dla mnie oryginał? Bo dorzuca emocje i lepiej zarysowany dramat postaci. Nie wiem czy w oryginale kogokolwiek obchodził Dekhard, Pris czy Roy Batty. Ciekawe były ich problemy, rozkminy ale nie na tyle by przejąć się ich losem. Tu postacie mają więcej czasu, problemy egzystencjalne K. robią dużo większe wrażenie i bardziej przywiązują do postaci, przez co każda doświadczona przez niego nowa rzecz szarpie sercem. Jego smutek i pustkę się czuje o wiele dogłebniej. Tego mi w pierwszym Blade Runnerze niestety zabrakło. Tutaj pokazane to jest świetnie.

Po prostu piękny.

ocenił(a) film na 10
Zmietolony_beret

Wątek (poboczny) z Joi jest naprawdę lepszy niż ta "właściwa" fabula filmu... nie chciałem o tym pisać , ale skoro już ten motyw (tylko częściowo) został ujawniony... :) :)

adamog1

Na pewno najbardziej angażuje emocjonalnie i jakoś najmocniej się go przeżywa, SPOILER Scena w której Luv niszczy K. ten odbiornik do sterowania Joi i jego pełen cierpienia wzrok mówią wszystko. W ogóle Gosling jest doskonały w tej roli.

Zmietolony_beret

SPOILER Gosling mnie najbardziej oczarował w scenie na tym pomoście podczas ulewnego deszczu, podczas ostatniego spotkania z Joi. Hologram jasno mu wyznał, że Joi mówiła mu to co chciał usłyszeć i jej uczucie było fałszywe. K jednak nie upada z płaczem na kolana, nie dostajemy jakiegoś dramatycznego momentu, tylko widzimy, że postać Goslinga w głębi wiedziała jaka jest prawda. Smutno patrzy się na broń, i dokonuje wyboru, który choć może diametralnie zmienić losy świata, jest najbardziej ludzką rzeczą jaką mógł zrobić w tej sytuacji. I tak w świecie prześladowań replikantów, okropnie złych korporacji całkowicie pozbawionych człowieczeństwa, i w poczuciu zbliżającej się wojny, oficer K stawia się przeciwko swoim obowiązkom (nie staje po stronie ani rebelii, ani policji), tylko po prostu pozwala ojcu spotkać się z córką.

użytkownik usunięty
TrueWastelander

Konkluzja z tekstu na temat postaci Joi... to wciąż tylko jedna z interpretacji, a nie pewnik.

Scena z gigantyczną reklamą to dla mnie lustrzane odbicie momentu, w którym Deck widzi nową Rachel, ale to nie jest jego Rachel. Tamta była unikatowa to z nią łączył go wspólne chwile, wspomnienia, uczucie i żadna jej nie zastąpi, a film daje sugestię, że i tą można byłoby masowo produkować K uzmysławia sobie to samo co Deck w tamtej chwili. Dla mnie te wątki są z sobą równoległe. Brak oczu reklamy nie symbolizuje Joi, która towarzyszyła K, ale w mojej interpretacji symbolizuje to o czym pisałem wyżej.

Poza tym jakby nie było tropów, że Joi naprawdę stała się czymś więcej. Przyzwolenie na złamanie anteny- powinna być przede wszystkim tak stworzona, żeby nie łamać dyrektyw korpo, i w pierwszym rzędzie zawiadomić Luv sygnałem, że K coś kombinuje, a tu coś nie pykło. Scena przy rozbitym śmigaczu to kolejny trop. To już nie była korporacyjna zabawka, a pełnoprawna kobieta bohatera.

W świecie takich postaci jak Roy Batt to jednoznaczne określanie co ludzkie a co nie naprawdę mija sie z celem. Tutaj granice zostały już przekroczone.

Zgadzam się z tym, że Deckard i K odrzucili kopie swych "kobiet" bo nie można tak po prostu zastąpić ich uczuć, ale i Rachel i Joi nie można nazwać "pełnoprawnymi kobietami", bądź uznać, że to co ich łączyło z łowcami androidów to prawdziwe uczucie. I Joi i Rachel były zaprogramowane by kochać swego nabywcę, i go wspierać nie ważne co by się stało, nie miały wyboru, wszystko co robiły nie wykraczało poza granicę tego co ich twórca uznał za potrzebne. Ich uczucie było w nich od ich stworzenia, nie miały własnej woli.

użytkownik usunięty
TrueWastelander

No nie. Rachel pracowała u Tyrell'a i była jakimś prototypem, bo nie wiedziała, że jest androidem. Uciekła, więc miała własną wolę. Po jej ucieczce Deck dostał na nią zlecenie, poza tym nic ich nie łączyło, do momentu, w którym Rachel przez przypadek zabiła Kowalskiego ratując Deckowi życie.

TrueWastelander

...TrueWastelander, obejrzyj proszę jeszcze raz oryginał. Cały sens BR jest w tym że Rachel i inne androidy MIAŁY wolną wolę. Dlatego uciekały. Dlatego podejmowały nieoczywiste decyzje. Dlatego były nieprzewidywalne. Zresztą to nie były roboty żeby były zaprogramowane tylko zmodyfikowane genetycznie biologiczne organizmy.

ocenił(a) film na 8
TrueWastelander

Co za bzdura ! Jak można coś lub kogoś zaprogramować, żeby kochał ? Można imitować miłość i to wcale nie będąc androidem (tym zajmują się matrymonialni oszuści i wyrachowane kobiety). Miłość a jej imitacja lub udawanie to dwie odrębne rzeczy. Ale chyba najpierw trzeba się zakochać, żeby taką oczywistość zrozumieć.

ocenił(a) film na 7

"Przyzwolenie na złamanie anteny- powinna być przede wszystkim tak stworzona, żeby nie łamać dyrektyw korpo, i w pierwszym rzędzie zawiadomić Luv sygnałem, że K coś kombinuje, a tu coś nie pykło" - co ty za głupoty pieprzysz? Gdzie było powiedziane, że joi jest wtyką Luv? Gdzie było zabronione, żeby "złamać antenę"? Straszliwie przeinterpretowujesz tą sytuacje, żeby pasowała do twojego światopoglądu. Joi była zaprojektowana, żeby dobrze służyć swojemu właścicielowi, więc jak dla mnie decyzja o przeniesieniu się na "pendrive" wcale nie była jakimś przejawem jej "człowieczeństwa" czy innej wolnej woli, a jedynie rozwoju swojego programu do lepszego służenia swojemu właścicielowi, zwykła, dobrze pracująca sztuczna inteligencja. Kiedy joi nazwała K Joe'm już było wiadomo, że to tylko program, a nie coś prawdziwego, potem w scenie z joi-różownym-hologramem -reklamą tylko to się potwierdziło. W ani jednym momencie nie widziałem z jej strony przejawów czegoś więcej niż odgrywania swojej roli, czyli oddanej kobiety.

użytkownik usunięty
luk11c4

Co ty masz taki ból odbytu o inne zdanie człowieku xd


"co ty za głupoty pieprzysz? Gdzie było powiedziane, że joi jest wtyką Luv? Gdzie było zabronione, żeby "złamać antenę"? "

ahahahaha, tak to jest jak sie ogląda film na piracie i pewnie po pijaku albo w pół snie. Już kolega niżej zwrócił uwage, że totalnie nie ogarnąłeś sceny z destrukcją nadajnika i tego jak Luv odchodzi wsciekła od panelu z komputerem. Nie umiesz wiązać z sobą scen logiką przyczynową skutkową, to oglądaj coś prostszego.

Tak Joi miała byc pierwotnie wtyką korporacji Walleca bystrzaku i ta anetnka po coś wąznego im była. Gdyby nie podrzucenie nadajnika przez zbutnowanych replikantów K, to Luv by za cholere go nie znalazła.


Tak, a Rachel też można robić kopie, a wymowa filmu jest taka, że Deck jednak kochal tą pierwsza i trzyma sie tego, że nei zastąpi jej nawet idealny klon- pomimo tego, że ta została zaprogramowana na zajście z nim w ciąże i cała miłość zaostała jednak jakby ustawiona.

Dlatego intepretacja sceny z reklamą to tylko właśnie twoja intepretacja. Ten film jest pełen sprzeczności. Na ten przykład K nie jest niby wybranym dzieckiem, nie ma w nim nic wyjątkowego, ale sęk w tym, że jest wyjątkowy bo moze zrobic co uważa za słuszne i w pewnym sensie staje sie wybranym dzieckiem przez połączenie Deckarda z jego córką.

Zalecam odstawienie na razie takiego kina i dobór prostszego repertuaru.

ocenił(a) film na 7

"i w pierwszym rzędzie zawiadomić Luv sygnałem, że K coś kombinuje, a tu coś nie pykło" - nigdzie w filmie nie było tego powiedzianego, ani pokazanego, wyssana z palca interpretacja na podstawie tego, jak wydaje ci się powinny działać takie programy. Luv namierzała K przez joi, ale nigdzie nie było pokazane, że joi współpracowała z Luv, więc trzeba uznać, że joi nie uczestniczyła aktywnie w szpiegowaniu, tylko biernie jako backdoor.

No i co z tego, że luv odchodziła wściekła od panelu? Widziałem tą scenę i ją zrozumiałem - straciła namierzanie K, ale wcale nie musi być to potwierdzenie "człowieczeństwa" joi, ja tak tego nie widzę. "Tak Joi miała byc pierwotnie wtyką korporacji Walleca bystrzaku i ta anetnka po coś wąznego im była." - joi nie była jedna, każda joi na świecie była agentem wallec'a, zwykła ogólnoświatowa inwigilacja i wiem baranie, że ona służyła do namierzania, po co mi to tłumaczysz?
"Gdyby nie podrzucenie nadajnika przez zbutnowanych replikantów K, to Luv by za cholere go nie znalazła." - ale tutaj już pieprzysz równo - luv znalazła K przez namierzenie go z biura porucznik Joshi, a przez nadajnik to znaleźli go potem replikanci i uratowali od wykrwawienia się. Polecam oglądanie filmu na trzeźwo i z uwagą.
" pomimo tego, że ta została zaprogramowana na zajście z nim w ciąże i cała miłość zaostała jednak jakby ustawiona." - to już interpretacja Walleca i nie potwierdzona przez film.

ocenił(a) film na 10
luk11c4

A nie możecie obaj zaakceptować, że tu nie ma jednej prawidłowej odpowiedzi, jak w gimnazjalnym teście?

Nie wiemy czy Joi nabrała ludzkich odruchów czy była tylko programem... twórcy filmu celowo zostawili to pytanie bez odpowiedzi.

Każdy widz sam musi ocenić i niezależnie od tego jaką wybierze odpowiedź, będzie miał rację. Obaj macie rację i tyle w tym temacie.

aa2xa

Jak nie ma prawidłowej odpowiedzi - TO NIKT NIE MA RACJI, przestań mieszać, konsekwencja kurna!

A jak jest prawidłowa odpowiedź, to zna ją tylko ten który to tworzył. Ale widocznie poprzez obraz nie umie pokazać jednoznacznie o co mu chodzi, bo inni muszą zgadywać i dochodzą do skrajnie różnych wniosków.

ocenił(a) film na 10
rhotax

Ten kto stworzył też mógł nie mieć jednoznacznej odpowiedzi i samemu się zastanawiać co ma na myśli bohater.
Zarówno autor książki jak i reżyser.

Artyści czasem tworzą postacie, które działają w ten czy inny sposób ale zostawiają im pewien margines tajemniczości. Każą zachować się tak czy inaczej, wiedząc o tym, że to wywoła różne interpretacje.

A twórca takiej postaci sam do końca nie wie dlaczego podjęła ona taką czy inną decyzję. Po prostu podjęcie danej decyzji jest spójne i wpasowuje się w postać. A jakie motywy przeważyły i jak było "naprawdę" - tego nie wie nikt włączając w to samego twórcę.

I tacy bohaterowie są zresztą najciekawsi.

ocenił(a) film na 9

gulgulgul, każdy logicznie myślący widz nie zgodzi się z Twoimi wyssanymi z palca nadinterpretacjami o wtyczkach korporacji, itp...i nie musisz tego od razu nazywać bólem odbytu :-)

użytkownik usunięty
Sebafilmweb

Wy robicie dziwne fikołki intelektualne szukając niepotrzebnie niedopowodzień tam gdzie ich nie ma.

Uwaga, scena klucz. K cos tam majstruje przy tym techniczym brzesczoscie, z którego pochodzi Joi, Luv traci sygnał, bo uwaga, no wiecie produkt jej szefa miał soft szpiegujący usera. Bardzo wiarygodne patrząc na to jak daleko zaprzęgniętą inwligacją podsyzte są takie narzędzia jak dzis facebook.


Żadnych niedopowiedzeń tam nie ma.

ocenił(a) film na 9

lalala widzę że Ciebie też fantazja ponosi. Joi nie była żadną "daleko zaprzęgniętą inwligacją" czy "softem szpiegującym usera" :-) Wallace czy Luv nie mieli bezpośrednio dostępu to tego co robi i mówi Joi.Mogli do tego dotrzeć tylko z poziomu urządzenia zamontowanego w mieszkaniu K. Dlatego K niszczy urządzenie aby Wallace nie miał dostępu do "pamięci" Joi...rozróżnijmy fakty i spekulacje :-)

użytkownik usunięty
Sebafilmweb

Plączesz sie troszkę.

Nigdzie nie pisałem o wejściu w to co Joi robi lub mówi od strony firmowej konsultantki Luv, im do szczęścia była tylko potrzeba lokalizacja georaficzna K, a to jasno film pokazuje.

ocenił(a) film na 9

buhahaha...ja się plącze? :-) Ty chyba masz problem z definicją pojęć...skoro K i Joi wiedzieli że Wallace widzi ich położenie geograficzne i wiedzieli co trzeba zniszczyć żeby lokalizowanie ustało, to co to jest za "soft szpiegujący" albo ""daleko zaprzęgniętą inwligacja"? przemyśl to :-)

użytkownik usunięty
Sebafilmweb

A to jak AI stworzone z myslą o życiu prywatnym usera ma program do wskazania fizycznej lokalizacji, jego sledzenia to już nie ma znamion inwigliacji tym bardziej kiedy korporacja wykorzystuje ten fakt do własnych osobistych interesów? W ogóle w sumie nie ma to sensu z punktu widzenia dobra usera , a miałoby przy np ai słuzącym do ochrony posiadacza i wezwania odpowiednich słuzb. Ewentualne aktualizacje Joi mozna by przeciez sciągnać poprzez sieć i już, a nie dawać się inwigilować w zamian za cenę automatycznego upgrade.

To, że ktos ma wiedzę o czymś, ze wie jak cos zepsuć, żeby przestało działać nei znaczy, że przestaje to byc inwigilacją. Zastanów sie nad tym co ty piszesz. Analogicznie facebook to miał byc domyślnie portal dla szukania znajomych a nie książka adresowa dla służb specjalnych. To, że ktos będzie korzystał z tego kryjąc się, uzywajac tora i innych metod nie znaczy, że pomysł inwiglacyjny sam w sobie jest spoko i tą inwigalcją być przestaje.





ocenił(a) film na 9

rozumiem Twój tok rozumowania, ale nadal dla mnie to nadinterpretacja...

"Nie umiesz wiązać z sobą scen logiką przyczynową skutkową, to oglądaj coś prostszego."
Skończ dzieciaku, bo ty, powoływaniem się na logikę - ośmieszasz się.
Tak głupie jak złodziej pouczający innych o moralności.

Bierzesz jakieś poszlaki, swoje interpretacje, skrawki ujęć, a wydaje ci się, że mówisz o faktach, dowodach i jednoznacznych wnioskach...i przez to wychodzi ci bełkot.

użytkownik usunięty
rhotax

Mylisz moje intepretacje na temat istoty postaci, z rzeczami, które obiektywnie się wydarzyły, zaistniały w filmie i nie mogą służyć za obiekt interpretacji jak np to, że Deckard miał dziecko z Rachel. To się stało i już.

Luv straciła położenie K przez grzebanie w projektrze Joi, potem zyskała przez podrzucenie pluskwy Marriete.

Zauważyłeś, że w scenie gdy Joi jest modyfikowana technicznie, Luv traci sygnał i odchodzi od biurka? Przez cały czas wcześniej na wyspisku świetnie śledzi K i to, że wtedy Joi technicznie padła nie ma nic do rzeczy, bo projektor nie został ręcznie modyfikowany. No właśnie gdzie tu nadinterpretacja.

Bystrzaku myślałeś, że ona wstała od tego biurka taka zła, bo ją hemoroidy zabolały od siedzienia? Idz ze swoimi poszlakami bo błaznujesz.

ocenił(a) film na 8
luk11c4

To czym wobec Ciebie różni się prawdziwa kobieta "odgrywająca" jak to mówisz rolę "oddanej kobiety" od "dobrze pracującej sztucznej inteligencji" ?

ocenił(a) film na 7
tomash74

Już to wyjaśniałem gdzieś w tym wątku. Najważniejszą rzeczą jaka pokazuje, że joi jest programem jest nazywanie K "Joem" - jakby nie była programem realizującym swój program, to by nie nadawała swojemu Panu imienia, którym nazwała K ta sama joi z reklamy, a wymyśliła by coś prawdziwego, oryginalnego, pokazała, że wyrwała się ze schematu. Ja w tym filmie ani razu nie widziałem prawdziwego gestu od joi, wszystko było jak po sznurku. Jak ktoś jest człowiekiem, to na swoje zdanie, może się nie zgadzać, tutaj tego nie ma.
To jest tylko moje przeczucie, bo w filmie nie ma jednoznacznie powiedziane czy joi wyrwała się z bycia programem, ale też nic na to nie wskazuje - nie ma przecież żadnej drogi jej zmiany, nie wydarzyło się nic, co by spowodowało błąd w programie, który by ją zmienił, więc czemu miałaby stać się "ludzka"? Bo zaryzykowała swoje życie przenosząc się na pendrive? Ale przecież programy nie żyją, one służą.
Moja opinia może być zaburzona, bo niegdyś oglądałem świetny film "Her" i ten film mi niestety podniósł poprzeczkę, jeśli chodzi o myślące programy, ale tam ta droga była rozbudowana, tutaj jest to wątek poboczny, więc twórcy nawet mogli nie mieć czasu na zrobienie długiego wątku uczłowieczenia joi. Jednakże nie zmieniam swojej opinii i osobiście jestem jej pewny.

ocenił(a) film na 8
luk11c4

Ale mi nie chodzi o filmową Joi tylko o całe sformułowanie. Odnoszę wrażenie, że oddana , wierna i wspierająca kobieta to dla Ciebie coś złego i niepożądanego. Stąd moje pytanie. Poza tym nikt z nas na szczęście nie wie co to jest "dobrze pracująca sztuczna inteligencja" i mam nadzieję, że nieprędko się dowiemy, bo raczej skończy się to jak w "Terminatorze" lub "Matrixie" przed czym ostrzegają nas wybitni filozofowie nauki i duża część samych naukowców. Oglądałem film "Her" i strasznie mnie ta wizja przygnębiła. Wolałbym żyć w epoce bez elektryczności niż w takiej przyszłości.

ocenił(a) film na 7
tomash74

Aha, czyli chciałeś porozmawiać filozoficznie, a nie o filmie. W żadnym razie nie twierdzę, że oddana i wierna kobieta to coś złego, zupełnie nie utożsamiam się z tym stwierdzeniem. Moje ostre stanowisko w tym wątku opiera się tylko o to, że irytuje mnie jak ludzie dają się łatwo nabrać sztucznej inteligencji, albo raczej "scenariuszowym okruszkom", które sugerują, że sztuczna inteligencja może przejść na wyższy poziom, a tutaj nic takiego nie miało miejsca. To są zwykłe dysputy o to, kogo interpretacja jest najlepsza, a mi się wydaje, że moja :)

A czym się różni ideał kobiecości w wykonaniu sztucznej inteligencji i prawdziwej kobiety? Przede wszystkim, jak w każdej dywagacji między czymś co jest ludzkie, a obce trzeba poruszyć kwestię wolnego wyboru - prawdziwa kobieta, nawet chcąc pomóc, nie robi tego tylko przez pochlebstwa, udobruchanie cię czy wieczne bycie na twoje skinienie, a robi to czasem przez przysłowiowego kopa w dupę, czy inne doraźne środki mające tobą wstrząsnąć. Kobieta ma swoje nastroje, ma swoje potrzeby, daje dużo, ale też oczekuje określonych rzeczy, nie można tylko od niej brać, nie można też jej tylko karmić słodkimi słówkami. Ona potrafi cię ocenić, a czasem powiedzieć coś, co zaboli, ale w dobrej intencji. A sztuczna inteligencja, przynajmniej przedstawiona tutaj, jest wyłącznie "pozytywna", jest wręcz mdła jeśli chodzi o uwielbienie i pochlebstwa dla swojego Pana. Nie ma swojego zdania, jeśli nie zgadza się z tym, kto jest jej własnością. Tylko dogadza, ale niczego nie wymaga, to nie jest coś, co otrzymuje się w normalnej reakcji, to jest zaburzone.

A co do sztucznej inteligencji i jej zagrożenia dla naszego gatunku, to nie ma się co bać na zapas. Wszystkie nasze przewidywania co do przyszłości są o wiele lat przeszacowane. Wystarczy obejrzeć jakieś stare filmy i zobaczyć jak wyobrażali sobie XXI wiek. Więc mamy jeszcze dużo czasu, za naszego życia skynet na pewno nie powstanie. Ale ogólnie co do rozwoju ludzkości nie da się go powstrzymać, ludzkość jest zaprogramowana, żeby przełamywać kolejne bariery i nigdy nie porzuca raz rozpoczętych badań. Bardziej niż SI trzeba się w najbliższej przyszłości bać eugeniki i inżynierii genetycznej, a także największych koncernów na świecie, które powoli pochłaniają wszystko inne niczym czarne dziury i stają się niebezpiecznie potężne.

ocenił(a) film na 8
adamog1

Pełna zgoda. Chociaż i tak zbyt mało angażujący czego, przynajmniej dla mnie, dowodem była obojętność podczas sceny zdeptania projektora joi.

ocenił(a) film na 10
Zmietolony_beret

Nie wiem,co w niej pięknego. Była tylko smutna. Kolega przyznał mi rację. Jednak większość facetów, zwłaszcza tych, którzy nie mogą osiągnąć spełnienia z żywymi kobietami, postać Joi wydaje się wspaniała. Tymczasem w filmie co najmniej dwukrotnie pojawia się reklama Joi: "Powie Ci to, co chcesz usłyszeć". No i mówi K to, co chce usłyszeć. Większość zachwycających się nią chłopów też chciałaby mieć kobietę, która im mówi tylko to, co chcą usłyszeć. Nawet jeśli jest tylko programem komputerowym jaja

użytkownik usunięty
muguiying

Wszystko. Klucz do filmu to osoba Niandera Wallace'a. Ten człowiek nie ma oczu.

Jest człowiekiem i najmniej ludzką postacią filmu. Pamiętasz co mówił Deckowi o Rachel? Człowiek, który sprowadza miłosć wyłącznie do biologii nie ma oczu. Przypadek? Nie sądze. Wielka reklama Joi, również nie ma oczu, ale właściwa towarzyszka K już tak. Myślę, że to umyślny kontrast. Ludzie stali się kompletnie bezduszni, a sztuczne twory bardziej ludzkie.

Co do hasła reklamy, no coś jednak nie wyszło korpo z tą Joi. Powinna być całkowicie posłuszna firmie, prędzej powinna ulec autodestukcji niż pozwolić na złamanie anteny. Poza tym dlaczego reaguje kiedy nie musi hmm? ;p Np scena z nieprzytomnym K w samochodzie.

Samodzielność Joi to kolejny dowód na to, że sztuczna inteligencja, która am szanse zdobywać doświadczenia - w tym świecie w każdym razie - staje się z czasem ludzka. Joi przestała być maszyną, a stawała się "człowiekiem", prawdziwa istotą wraz z każdym kolejnym doświadczeniem. Dużo widać zależy od tego, jak takie AI jest traktowane. K traktował ją jak prawdziwą istotę i taką się stała.

Niander Wallace rzeczywiście był najmniej ludzki ze wszystkich bohaterów, wręcz zastanawiałam się, czy sam nie jest replikaninem. Może stworzył replikę samego siebie, by ewoluować poza człowieczeństwo.

ocenił(a) film na 7
Sirielle

Serio? Gdzie joi była ludzka? Bo ja ani razu tego nie uświadczyłem. A najlepszym potwierdzeniem, ze nie miała stać się ludzka według reżysera, to scena na dachu, kiedy mając całować się z K w deszczu nagle staje w bezruchu, bo ktoś dzwoni do K. "K traktował ją jak prawdziwą istotę i taką się stała." - aha, czyli nikt inny nie traktował swojej cyfrowej dziewczyny jak prawdziwej na świecie, tylko K? I akurat tylko Joi K'eja stała się "prawdziwa" przez jego miłość? Straszliwie życzeniowe myślenie, naciągane jak stringi na grubej babie.

użytkownik usunięty
luk11c4

Po prostu nie rozumiesz metafizycznej istoty tego uniwersum.

Jak jest różnica między dna a ciągiem liczb kodowanych? Tak bym na to patrzał, ludzie to też ostatecznie maszyny tyle, że biologiczne determinowane przez pewien ciag czynników.

To jest świat gdzie przecież "niewolinicy" w postaci replikantów, traktowani jak zabawki inżynierii genetycznej stali sie bardziej ludzcy od ludzi.

Naciagne to jest twoje życzeniowe myślenie, że ten świat jest taki prosty w intepretacji- ty powiesz o scenie na dachu ja ci powiem o decyzji narażenia życia przez złamanie nadajnika.


ocenił(a) film na 7

"Po prostu nie rozumiesz metafizycznej istoty tego uniwersum." - wow, dawno nie słyszałem tak dobrego argumentu. "Nie rozumiesz" jest jednym z moich ulubionych, których nie da się pobić, jakbyś chciał jeszcze jakieś takiego typu, to polecam: http://www.anonimove.com/6-najglupszych-argumentow-uzywanych-w-dyskusjach/
A tak poza tym to powinieneś obejrzeć: https://www.youtube.com/watch?v=T1vW8YDDCSc

"Jak jest różnica między dna a ciągiem liczb kodowanych? Tak bym na to patrzał, ludzie to też ostatecznie maszyny" - jeśli schodzimy na ten typ rozumowania, to miłość jest tylko chemiczną reakcją na znalezienie odpowiedniego partnera, żeby móc z nią kopulować, więc dlaczego maszyny miałyby kochać, kiedy nie mogą wydać potomstwa? Myślałem, że maszyny są projektowane, żeby służyć jakiemuś celowi? Ludzie mają przedłużać gatunek i miłość im w tym pomaga, a maszyny w jakim celu kochają? Po co wirtualny program kocha?

"To jest świat gdzie przecież "niewolinicy" w postaci replikantów, traktowani jak zabawki inżynierii genetycznej stali sie bardziej ludzcy od ludzi. " słyszałeś może o holocauście? Ludzie nigdy nawet nie zaczęli być ludzcy :D Już sam fakt toczenia wojen, kiedy mamy na świecie wszystkiego pod dostatkiem jest absurdalny i prymitywny.

"decyzji narażenia życia przez złamanie nadajnika. " Z tego co wiem, to strach i ochranianie się przed śmiercią to domena żyjących organizmów, więc moim zdaniem joi nie miała nawet zaimplementowanego czegoś takiego, bo i po co? Po co jej strach przed śmiercią, kiedy była tylko programem, a taki strach to nie jest nic potrzebnego i tylko hamuje przed prawdziwym życiem, czemu program miałby bać się śmierci? W jakim momencie filmu było widać, że joi naprawdę kocha K? Ja nie widziałem ani jednego, nawet w scenie z łamaniem anteny nie pokazywała żadnych emocji, poza decyzją nie było w tej scenie żadnego potwierdzenia, że zrobiła to z miłości, ja tego nie widzę.

użytkownik usunięty
luk11c4

Złamanie antenki było wyrwaniem sie z roli szpiegującego produktu dla korpo.

Do tego się to w sumie sprowadza a nie do instynktu samozachowawczego.

Już się tak nie napinaj i chyba nie myślisz powaznie, że będe słuchał prawie 2 h godzin jakies smutnego p****** wielkiego autorytetu z sieci, hawkinga dla ubogich.

Nie rozumiesz w sensie pogodzienia sie z tym, że br ma wielorakie intrepretacje i to nie jest jakieś avengers gdzie masz kawę na ławę, bo każdy wielki ostateczny trop udowadanijący dana tezę można skontrowac inną sceną na inne poszlaki i tak bez końca.


ocenił(a) film na 7

"Złamanie antenki było wyrwaniem sie z roli szpiegującego produktu dla korpo." - a skąd wiesz, że w świecie blade runnera produkty mają szpiegować swoich klientów? :D Albo mi się zdaje, albo przykładasz realnia naszego świata do świata przedstawionego w filmie, chyba NIE ROZUMIESZ METAFIZYCZNEJ ISTOTY TEGO UNIWERSUM.

"Już się tak nie napinaj i chyba nie myślisz powaznie, że będe słuchał prawie 2 h godzin jakies smutnego p****** wielkiego autorytetu z sieci, hawkinga dla ubogich." - no i to jest poziom argumentu, szanuję. Raczej ty się nie unoś, bo złość piękności szkodzi :D

"br ma wielorakie intrepretacje" - jako film może, ale co w tej konkretnej sytuacji interpretować? Dla mnie ten wątek jest oczywisty. Jest jedna konkretna sytuacja, która musi mieć jedno rozwiązanie, albo joi była zakochana, albo nie, albo jej decyzja była świadomym przejawem miłości, albo nie i każda dalsza sytuacja w filmie albo potwierdzała, albo przynajmniej nie zaprzeczała, że joi jest tylko programem. Proszę przedstaw mi sytuacje, gdzie joi wykazała się przejawami miłości, które wyglądają autentycznie, bo ja takich nie zauważyłem.

użytkownik usunięty
luk11c4

EEE ty oglądałeś w ogóle ten film?

Przecież Luv wyraznie namierza K przez położenie Jo i po złamaniu nadajnika rusza d z biura, bo wie, że straciła sygnał.

ocenił(a) film na 7

Rzeczywiście, zagalopowałem się, masz racje. Ale z miłością joi nie zgodzę się za chiny.
- joi jest zaprogramowana, żeby mówić ci wszystko to, co chcesz usłyszeć - mówią o tym reklamy
- kiedy replikantka była w joi podczas seksu z k, a potem z joi rozmawiała, to powiedziała, że joi jest pusta "there’s not all that much there"
- joi nadała k imię joe, a później na moście inna joi z reklamy tak samo go ochrzciła.

użytkownik usunięty
luk11c4

No i co wynika ze słów Marriete?

No jest pusta dla niej, bo co miała widzieć cyferki kodu przed oczyma?lol

Scena z gigantyczną rekalmą, to niby oczywistosć, ale jednak nie....

Równolegle jest wątek Decka, któremu zostaje zaoferowana teoretycznie tama sama Rachel, idealny klon. Odrzuca propozyzcję, bo nawet idealnie taka sama Rachel nie zastąpi mu pierwszej, wspólnie spędzonych chwili. Myślę, że scena z rekalmą Joi może być równie dobrze intepretowana jako uświadomienie sobie przez K, że pierwsza Joi jest nie do zastąpienia.

Poza tym jeszcze jedna warstwa. Reklama Joi jest bardzo seksualna, ba wygląda trochę jak po prostu reklama wirutalnej dziewczyny do seksu, ale przecież film wyrazni pokazuje, że Joi, która towarzyszyła K nie sprowadzała się do niego tylko do takich rzeczy.

K mógł w tamtym momencie również zderzyć się z tym, jak przedmiotowo sprzedawane jest cos, co dla niego znaczylo więcej.

Joi zaprogramowana... no właśnie. Na pewno programowali wszystkie Joi tak, żeby jednak na pierwszym miejscu miały dobro korporacji, nie klienta- bo kto projektuje coś, co może się zbutnować przed tak ważaną dyrektywą szpiegująca? No a tutaj jednak coś poszło totalnie nie pomyśli Wallec'a.

ocenił(a) film na 7

jest pusta, czyli tak naprawdę nie ludzka, nie ma w sobie prawdziwych uczuć, złożoności osobowości - tak to odczytałem.

"Reklama Joi jest bardzo seksualna, ba wygląda trochę jak po prostu reklama wirutalnej dziewczyny do seksu, ale przecież film wyrazni pokazuje, że Joi, która towarzyszyła K nie sprowadzała się do niego tylko do takich rzeczy." - kto kupi joi może decydować o tym, jaka ona będzie, produkt ma zadowalać klienta, więc jeśli tylko k by chciał, joi mogła chodzić cały czas nago, tylko on chciał mieć iluzje swojej kobiety. Zresztą joi nie była fizyczna, więc jak mogła być seksulana, chyba, że by sobie zwalić do jej hologramu...

"K mógł w tamtym momencie również zderzyć się z tym, jak przedmiotowo sprzedawane jest cos, co dla niego znaczylo więcej." - no tak, kupuje produkt, po którego zniszczeniu nagle sobie uświadamiam, że inni ludzie traktują go przedmiotowo. Słowem-kluczem jest PRODUKT.

"Na pewno programowali wszystkie Joi tak, żeby jednak na pierwszym miejscu miały dobro korporacji" - moim zdaniem joi nie była szpiegiem, tylko backdoorem - klienta szpiegowali przez nią, ale ona sama była zaprojektowana wyłącznie do sprawiania przyjemności swojemu klientowi (taka sama sprawa jak siri od microsoftu). Moim zdaniem to jest jedna z plot hole w filmie, bo jak dla mnie joi powinna pracować tylko na wi-fi, żeby nie dało jej się odłączyć z sieci i użytkownik nie miał by wyboru, żeby być offline z nią, więc tutaj jest celowe uproszczenie tematu, żeby dało się ten problem obejść.

Dobra, tak się możemy kłócić jeszcze tydzień, nikt tutaj nie uzna niczyjej racji, więc załóżmy, że ty się mylisz, a ja mam rację i idźmy w swoją stronę ;) A tak na serio to remis i dobranoc, bo mi się nie chce jałowo dyskutować, każy ma swoją teorię i cześć.

luk11c4

A mi wygląda na to, że zgadzacie się po części tylko inaczej to opisujecie. Jak choćby w kwestii tego w jaki sposób poprzez Joi śledzono K.

Czy Joi mogła kochać K? Czy to możliwe? Nie mając ludzkiego ciała i w związku z tym całej chemii odpowiedzialnej za emocje nie mogła ich czuć na ludzki sposób, ale mogła mieć zaprogramowane przywiązanie do użytkownika. I udoskonalać ten program gromadząc doświadczenia, ucząc się na jego reakcjach. I tym sposobem stając się bardziej ludzką. Nadal była programem, tego nic nie zmieni. Pytanie tylko jak doskonały był ten program, czy Joi miała świadomość siebie? To sprawia, że jesteśmy ludźmi, a nie tylko organicznymi maszynami.

Podobnie na ile replikanci są ludźmi, a na ile organicznymi robotami? AI z ciałem? W końcu mają implementowane wspomnienia, nie swoje własne. Może to dopiero kolejne doświadczenia ich tak naprawdę kształtują.

Tamten mój wpis na żywo po filmie pokazuje rzeczywiście bardziej romantyczną wizję ewolucji Ai w program, który staje się ludzki, niż powiedziałabym dziś. Trzeba to będzie kiedyś na spokojnie obejrzeć raz jeszcze.

luk11c4

Emocjonalnie do tego podchodzisz. To, że zamarła w deszczu by przepuścić rozmowę to kwestia ustawień, to w końcu był program komputerowy. Nie wiemy jak były traktowane inne egzemplarze tego produktu, ani jak się zmieniały, mamy tylko ten jeden i jego reklamę w mieście. Jednak zachowanie tego konkretnego AI tuz przed rozdeptaniem pamięci (czy w czym tam ona była) sugeruje dość "ludzkie" zachowanie. Ludzkie w sensie uczenia się reagowania tak, jak robią to ludzie. Coś więcej niż "powie ci co chcesz usłyszeć". Wykazania troski, emocji. To mogło być zaprogramowane, jak alert przed narażeniem zdrowia i życia użytkownika, ale mogło też być wynikiem nauki podczas dotychczasowych interakcji.

Już dziś mamy programy, które się uczą, dlaczego więc nie AI w filmie SF. Nie tak zaawansowane, rzecz jasna, ale uczące się. Wszelkie ograniczenia to sprawa materiałów i ograniczeń samego programisty. I lepiej, żeby tak pozostało, inaczej staniemy się zbędni.

ocenił(a) film na 7
Sirielle

"To, że zamarła w deszczu by przepuścić rozmowę to kwestia ustawień," - nie zgodzę się, to kwestia tego, że reżyser chciał nam coś pokazać, bo jakby chciał pokazać ją na wskroś ludzką, to dopuścił by do rozwinięcia się tej romantycznej sceny, a potem dopiero ukazał rozmowę telefoniczną, a tak to pokazał nam K odchodzącego od niej z pewnym zawodem, tymczasowym zburzeniem iluzji.
A co do reszty twojego postu, to ja to rozumiem, uczyła się i rozwijała, ale ja nigdzie nie widzę przekroczenia tej granicy bycia programem, mnie ta relacja z jej strony nie przekonała. Może to wina filmu Her z 2013, bo po nim mam zawyżone oczekiwania co do relacji z programami.

użytkownik usunięty
luk11c4

W pewnym sensie masz rację i jej nie masz. Aczkolwiek, zaraz po obejrzeniu filmu, miałem podobne odczucia, co do związku Joi z K. Zwłaszcza scena gdy zmasakrowany K stoi na moście, a przednim jest wielka reklama Joi. Po tej scenie pierwsza myśl jaka wpadła mi do głowy to, że cała relacja K z wirtualną dziewczyną to lipa i że sam się oszukiwał. Ale też jest druga strona. Mamy tu do czynienia ze sztuczną inteligencją. W sumie na ile jest rozwinięta, zdolna do samodzielności, czy uczy się jak człowiek, czy jest w stanie wyjść po za program, osiągnąć samoświadomość. Nie wiadomo. Ogólnie jeśli chodzi o zagadnienia naukowo-techniczne, to pierwszy film też nie wykazywał się szczegółowością. Test na to, czy ktoś jest replikantem, czy nie, był ważnym elementem fabuły. Ale po co, przeprowadzać jakiś skomplikowany test, skoro można było pobrać tkankę i zrobić badanie? Czym dokładnie byli replikanci, też nie jest jakoś wyjaśnione. Ludzie genetyczni zmodyfikowani? Klony? Nie wiadomo. Więc BR nie jest jakimś filmem, który można, jakoś poważnie rozpatrywać pod kątem zagadnień technicznych. Nie broni się. Ale wracając do naszego AI. Oglądając film, odniosłem wrażenie że Joi całkiem nieźle radziła sobie jeśli chodzi o naukę, obserwację, odczytywanie uczuć K. Wykazywała się dużą wrażliwością jak na jakieś SI. Więc niejako przez wszystkie czynniki, które również i wpływają na nasz rozwój, mogła zacząć "wychodzić" po za podstawowe ustawienia i program. Bo czyż nie dążymy do tego żeby stworzyć coś, co będzie w stanie czuć, samodzielnie myśleć, wykazywać się kreatywnością. Tutaj wyciągnę oklepany przykład z antenką. Nakłoniła go do jej złamania. Mimo że wiedziała, że w razie uszkodzenia pamięci przenośnej, w pewnym sensie umrze. Ale chciała z nim iść, i wiedziała że będą ich namierzać gdy nie uszkodzą tego czegoś (nie pamiętam nazwy). Tyle wiemy. Zostało to powiedziane. A co nią kierowało, to inna sprawa. Sami musimy sobie to dopowiedzieć. Więc niejako sam nad interpretujesz wydarzenia w filmie. Mówisz to co pasuję do twojej teorii. Ale ok. O to chodzi żeby każdy znalazł w takim przypadku swoją wersję. Wracając do filmu. Nowi replikanci, teoretycznie mieli być ślepo posłuszni, nie odczuwać emocji, nie buntować się. Jak się okazało w trakcie seansu, to była lipa. Nasz oficer K. Czyli pozbawiony uczuć twór, który niejako sam jest zaprogramowany, jednak potrzebuje wirtualnej dziewczyny żeby wypełnić pustkę w życiu? mimo że program tego nie zakłada? Widzimy przez cały film jak K ze sceny, na scenę zaczyna wychodzić poza program. Kłamie żeby przeżyć, gdy myśli że jest urodzony, a nie wyhodowany. Oni z założenia nie mieli kłamać. A jednak. Mieli się nie buntować, a jednak zaczęli się buntować. Więc sam K postępował inaczej niż zakładali jego twórcy.Rozwinęły się w nim wszystkie ludzkie cechy. A był sztucznym tworem, tak jak Joi. Więc czego i ona nie mogła stać się ludzka i nie rozwinąć w sobie ludzkich cech. Ale i tak twoja teoria jest dobra. I nawet przyjmując twój punkt widzenia, daje radę.

ocenił(a) film na 7

"Ale po co, przeprowadzać jakiś skomplikowany test, skoro można było pobrać tkankę i zrobić badanie? Czym dokładnie byli replikanci, też nie jest jakoś wyjaśnione." - o ile mi wiadomo, to byli to, tak jak zresztą można było zobaczyć w BR2049, wyhodowani ludzie, czyli klony i jedyną różnicą były jakieś tam emocjonalne odchylenia, dlatego jedynie tylko tym skomplikowanym testem można było ich odróżnić od ludzi. Dodatkowo ich twórcy dehumanizowali ich twierdząc, że nie mają duszy jak prawdzwi ludzie, dlatego nie mogą nigdy dostać takich praw jak "my" i będą "ludźmi gorszego sortu".

"Wykazywała się dużą wrażliwością jak na jakieś SI.";
"Nakłoniła go do złamania antenki. Mimo że wiedziała, że w razie uszkodzenia pamięci przenośnej, w pewnym sensie umrze." - przecież tak programy są zaprogramowane - one się nie boja śmierci, jakby się bała, to by wtedy pokazała ludzki odruch, ona nie miała nic do stracenia, bo została zaprojektowana żeby spełniać wszystkie zachcianki swojego Pana, więc nie rozumiem dlaczego forsujecie ten argument, który nie ma sensu. Wy chyba nie rozumiecie czym jest bycie programem i przenosicie swój ludzki strach o śmierć na program, a on tego strachu nie posiada, bo i po co ktoś miałby mu takie coś programować?

"A co nią kierowało, to inna sprawa. Sami musimy sobie to dopowiedzieć." - właśnie to jest genialność filmu, że postać joi pokazuje, jak ten program potrafił manipulować ludźmi - podobnie jak K'ejem manipuluje też widzami, bo są ludzie, którzy uwierzyli w jej ludzkie odruchy i ją bronią. Ja w niej ani na chwilę nie widziałem człowieka, ale kto chciał, ten zobaczył. Nie była nigdzie pokazana jej droga z bycia programem do bycia bytem rozumnym, ja niczego takiego nie dostrzegłem, wszystko co robiła było podyktowane chęcią zadowolenia swojego Pana.

"Nowi replikanci, teoretycznie mieli być ślepo posłuszni, nie odczuwać emocji, nie buntować się. Jak się okazało w trakcie seansu, to była lipa. Nasz oficer K. Czyli pozbawiony uczuć twór, który niejako sam jest zaprogramowany, jednak potrzebuje wirtualnej dziewczyny żeby wypełnić pustkę w życiu? mimo że program tego nie zakłada? " - Nie do końca. Replikanci byli ludzkimi klonami, a nie zaprogrowanymi robotami czy programami jak joi, więc z czasem mogli nauczyć się ludzkich emocji i dlatego przeprowadzane były na nich testy odchyłu od normy (baseline test), które w przypadku zbytniego zbliżenia się do zachowań ludzkich miały zapobiegać dalszemu przeobrażeniu się w człowieka przez eliminacje takiej jednostki. Z klonami zawsze był ten problem, że w miarę czasu stawali się podobni do ludzi, dlatego często ich badano i w porę się pozbywano, bo jakby te klony stały się ludźmi, to replikanci musieliby dostać ludzkie prawa i nie mielibyśmy niewolników. Dlatego nie można porównać programu jak joi i replikanta K'eja.

Ale prawda jest taka, że każdy może wierzyć w jaką wersję prawdy chce, obie ścieżki są otwarte, ale jak dla mnie jedna wersja jest wyraźnie bardziej prawdopodobna.

użytkownik usunięty
luk11c4

Nie mamy tego powiedziane. Klonami nie mogli być. Bo klon to idealna kopia. Ze wszystkim wadami i zaletami oryginału. Może ludźmi GMO. Siła, wytrzymałość ciała na ewentualne uszkodzenia, odporność na ból. Ale gdy poddamy próbkę badaniom, wszystko nam się wyjaśni. Nie ma sensu bawić się w długi i skomplikowany test. Nie da się tego obronić. Roy Batty odwiedza poszczególne osoby. Faceta który projektuję oczy replikantów, inżyniera genetycznego i samego szefa. Twórce mózgu replikantów. Nie wiem, może byli czymś w rodzaju "składaków". Każdy podwykonawca dostarczał poszczególne części. A Tyrell odpowiadał za projekt i koordynacje. Tak, czy inaczej byli w pełni sztuczni. Podróbki ludzi. I byli programowani. Wałkowane jest to w obu filmach. I to mamy. Żołnierz, prostytutka, policjant, asystent, czy co tam sobie kto zamarzył. Każdy był programowany. Rachael była zaprogramowana. Tak samo K. Nowa wersja replikantów miała się nie buntować, i nie uciekać. Non stop wałkują to że są zaprogramowani. Wyjątkowo zaawansowane SI. Oraz arcydzieło inżynierii genetycznej. To s-f, więc w sumie, czemu nie. Druga część, też nie wyjaśnia czym są, jak powstają (oprócz wypadania z...folii?). Dochodzi tylko element, że każdy z nich miał numer seryjny. Co w sumie mamy już w jedynce. Scena gdy Deckard sprawdza łuski węża. To mamy w filmie. A to jak widzisz, to już twoja sprawa. I nie zamierzam podważać już nic co napiszesz w odpowiedzi. Akceptuję to jak rozumiesz to co jest pokazane. Nie zamierzam się spierać. Ale jedno jest pewne, właściwie nie dostaliśmy wyjaśnienia czym dokładnie oni są. To że Roy odwiedzał tych ludzi, prawdopodobnie miało służyć temu żeby rozwijała się fabuła. Uwielbiam oba filmy, ale niektóre elementy fabuły nie zadowalają mnie do końca, a scenarzysta jedynki nie dbał o szczegóły. A kontynuacja niejako musiała je powielić.

Podobna sytuacja jest z Joi. Nie wiemy z czym mamy do czynienia. Nie wiadomo jaki może być poziom jej zaawansowania. Fakt program się nie boi. Mój asystent google też się nie boi. Ale to jak pokazano Joi w filmie, mój asystent przy niej to jakiś bubel zrobiony przez analfabetów. Może być tak że Joi mogła osiągnąć samoświadomość, nabrać uczuć. To film s-f. Więc rozpatrywanie tego pod kątem tego co mamy w prawdziwym życiu nie ma sensu. Blade Runner nie jest filmem, w którym technologia jest potraktowana na serio. Sceny które przywołałem nie miały na celu forsowanie jakiejkolwiek teorii. Tylko chciałem opowiedzieć co widzimy na ekranie. To co pokazali nam twórcy. Nic poza tym. A widzimy że Joi, jak na zwykły program radziła sobie za dobrze. Co może z jednej strony potwierdzać, że ktoś odwalił kawał dobrej roboty, albo rzeczywiście mogła stać się czymś co myśli i czuję. Kwestia otwarta. Jak czytałem spór tutaj, czy na innych stronach, problem polega na tym, że każda strona inaczej rozumie to co widzimy. Obie teorie mają sens. Tylko zależy jak podejdziemy do tematu. Np. Twoja interpretacje bardzo mi się podoba. Sam po wyjściu z kina miałem podobne odczucia. Ale gdy zastanowiłem się głębiej, obejrzałem film jeszcze raz, uznałem że w sumie nic nam nie wyjaśniono w tej kwestii. Sprawa jest otwarta. Dlatego bardzo podoba mi się ten wątek w filmie. Nie chcę wdawać się w spór. I powiem więcej gdy spojże na to z twojej strony, to masz rację, ale sprawa nie ma jednego wyjaśnienia, i teoria że Joi mogła zacząć kochać też nie jest głupia.

Na zakończenie. Kiedyś trafiłem na produkt o nazwie Gatebox AI. Podrzuciłbym link z reklamą, ale nie chcę mi puścić. Więc proszę wpisz w google, jeśli nie słyszałeś o tym "cudeńku" prosto z Japonii. Powiem tylko tyle. To jest smutne.

użytkownik usunięty
luk11c4

Kurde, sorry że taka ściana tekstu.

ocenił(a) film na 7

Co do gateboxa, to pisałem już gdzieś o tym na forum BR2049, że widziałem film "Her" z 2013r. i dlatego charakter Joi nie robi na mnie wrażenia, bo jej wątek stawania się "człowiekiem" nie jest nawet liźnięty w porównaniu z tym filmem. Czy to jest smutne? Na pewno nie ma co dramatyzować, bo to jest kolejny gadget i nie wiadomo w jaką stronę to pójdzie. Mamy teraz internet, wirtualny świat i jeśli ktoś ma prawdziwe życie, to zajmuje się nim, a internet jest dla niego dodatkiem, a jak nie ma, to sieć jest dla niego życiem. A co, jeśli nie było by internetu? To wtedy taki odludek najpewniej by się zabił, albo zapił na śmierć, jeśli by nie umiał funkcjonować wśród ludzi, a tak może w necie posiedzieć i mieć równie odchylonych znajomych. Mam dwóch wujków którzy mieszkają w moim domu rodzinnym - alkoholiko-pijacy marnujący życie nałogiem - czy lepiej żeby siedzieli w necie (albo gearboxie) i mieli jakąkolwiek namiastkę bycia w jakiejś społeczności, czy niszczyć się i pić? Jeśli byłby w ich czasach internet, to może by chociaż tam się odnaleźli. Konkludując - nie ma co patrzeć na przyszłość w samych negatywach, co ma być to będzie, a normalni ludzie najpewniej będą żyli tak jak zawsze swoim życiem. Ludzi jest już tak dużo, że te kilkanaście procent musi nie mieć przyszłości - kiedyś była jeszcze selekcja naturalna, a teraz w rozwiniętych państwach każdego trzyma się przy życiu na siłę i dlatego mamy tylu nieprzystosowanych do życia ludzi - bo w normalnych okolicznościach natury by zginęli już dawno (niestety ja też zaliczam się do tej kategorii, bo jestem aspołeczny i żyję tylko dlatego, że żyjemy w dobrobycie i dla każdego starczy). Także głowa do góry, nie będzie aż tak źle!

Dobra, jeszcze trochę o filmie. Teraz jak napisałeś o tym programowaniu tych androidów, to nabrałem wątpliwości. Z tymi, że są klonami to chodziło mi właśnie o to, że są wyhodowani, a nie że są klonowani 1:1 z innych ludzi, więc byłem trochę nieścisły. A druga kwestia, że te androidy były programowane to raczej oczywiste, bo jak miały żyć te kilka lat, to niemożliwe, żeby ich wszystkiego uczyć od zera, to by było kompletnie nieefektywne, ale wszystko rozbija się o to czym był ten mózg którym myśleli, bo wydaje mi się, że był kopią ludzkiego mózgu, tzn miał zaprogramowany swój "zawód" np. policjant, ale mimo tego dalej dążył do samorozwoju i ukształtowania siebie, tak, że w końcu stawali się ludźmi - był to bioniczny organ, który działał tak jak mózg normalnego człowieka urodzonego z innego, a czy dało się to przenieść na "metalową" maszynę? Ja tego osobiście nie widziałem w Joi, ale to na pewno też przez ten nieszczęsny film "Her", który zawyżył moje oczekiwania w tym temacie. Co by nie mówić zasiałeś we mnie wątpliwości i nie jestem już tak bardzo pewien swoich wątpliwości :P Pozdrawiam i dzięki za owocną wymianę opinii!

użytkownik usunięty
luk11c4

Cały film, a wątek poboczny to dwie różne sprawy. Inaczej gdy masz na to 120 min. gdzie możesz w pełni wejść w temat, a inaczej gdzie na relacje Joi z K przypadło góra 20 min. Bo zliczając wszystkie sceny z ich udziałem, to ile trwały, to pewnie nie jest tego więcej, a może nawet mniej. Film nie opowiadał o ich relacji. Wątek Joi nie wpływa na główną oś fabuły. Niejako poszerza świat, rozwija jakąś tam koncepcje, poszerza naszą wiedzę o K.
Ja uważam, że postać Joi wypadła świetnie, jeśli weźmiemy pod uwagę poświęcony jej czas ekranowy. Nie dostała go zbyt wiele. Drugi plan. A o tym że wątek jej i K spełnił oczekiwania twórców, może nawet przerósł, świadczy fakt, że jest to najczęściej i najszerzej omawiany element fabuły. Tu na forum, czy na innych stronach, polskich, czy nie. Przyciągnęła uwagę widowni. Więc źle nie jest.

użytkownik usunięty
luk11c4

Tak sobie poczytałam wasze rozmowy i doszłam do wniosku że Ty naprawdę masz ból pośladków o to że ktoś myśli inaczej. Trochę się z tobą zgadzam, a trochę nie. Owszem Joi nie była człowiekiem. Ale myślę że była bardziej ludzka niż ludzie. Podobnie jest z replikantami. Zresztą jak czytam twoje posty to rzeczywiście mogłeś nie zrozumieć (owszem to jedna z głupszych rzeczy jaką można powiedzieć/napisać w rozmowie) o czym opowiada Blade Runner. Jak i pierwszy tak i drugi. Te filmy traktują o tym co decyduję o tym że jesteśmy ludźmi. W każdym rozumieniu tego słowa. Opowiada o poszukiwaniu człowieczeństwa. W tych filmach granica między ludźmi a replikantami coraz bardziej się zaciera. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt że Rachael zaszła w ciąże i urodziła dziecko. Tyrell zrobił coś niemożliwego. Udało mu się sprawić że replikanci mogą się rozmnażać. To rewolucja. Wszelkie granice zostały przekroczone. To już nie jest korporacyjna zabawka, a istota która jest w stanie wydać na świat nowe życie. Więc czy replikanci nie mogą domagać się praw i równego traktowania? Biorąc fakt że jedna z nich wydała na świat nowe życie pozostawia spore pole do dyskusji. Wracając do Joi to jej zachowanie również może wywoływać dyskusje. To czy kochała naprawdę czy była do tego zaprogramowana jest wg mnie nie do końca jasne. Wiemy że to była sztuczna inteligencja z prawdziwego zdarzenia. Zbierała doświadczenie, uczyła się i rozwijała. Reagowała jak człowiek. Jej zachowanie wg mnie wybiegało poza program. Tutaj przytoczę sytuację ze złamaniem antenki i wykasowaniem jej z konsoli, która była już burzliwie omawiana. Jak wiele współczesnych produktów można było za jej pośrednictwem namierzać użytkownika. Ta sprawa jest jasna. Nie oszukujmy się wszystkie s-f są pisane przez pryzmat naszych czasów. Obecnie można nas namierzyć za pośrednictwem naszych telefonów, komputerów i czego się tylko da. Nawet google zbierają o nas informacje. Chyba nawet zwłaszcza one. I tak samo było z Joi. Pewnie musiała się łączyć z siecią, aktualizacje i takie sprawy. Też musiała się łączyć z konsolą. Zapisywano na niej jej pamięć. Jak coś się stało z tym urządzeniem przenośnym to zawsze bezpiecznie jej pamięć była zapisana na konsoli. I to zostało wykorzystane przez Luv. Joi kazała odciąć ją od sieci i usunąć siebie z konsoli. K powiedział że jak coś się stanie to ją straci. A mimo to nie zachowała się tak jak powinna. Na pewno nie było tego w jej programie. Przykład Joi obrazuję nam to do czego może prowadzić zabawa z AI. Była wg założeń tylko programem-zabawką, a jednak dzięki temu co dali jej programiści udało się jej zdobyć własną osobowość i w pewnym sensie decydować o sobie. Również to wyznanie miłości, nie musiała tego mówić a jednak powiedziała. Z tego co pamiętam to jedyny raz mu to wyznała. Ale owszem można o tym dyskutować i to jest w tych filmach najlepsze. Dowolność interpretacji. Tak czy inaczej Joi wyszła ponad główne założenia twórców i stała się w pewnym sensie ludzka. Obdarzona inteligencją, miała swoje życiowe doświadczenia i dzięki temu zyskała własną osobowość. Stała się inna niż reszta jej wersji. Stała się ludzka. Przejmowała się losem K i na tyle ile to było możliwe o niego dbała. Tutaj za przykład może posłużyć zamówienie prostytutki żeby mogli być ze sobą jak najbliżej. Żeby mieli ułudę cielesności między sobą. Bo K nie przespał się z jakąś tam prostytutką tylko z nią. Ten wątek jest bardzo ciekawy i fajnie poprowadzony. Mnie zadowolił.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones