Swego czasu cholernie napaliłem się na ten film, postanowiłem, że nie spocznę, dopóki go nie zobaczę. Co prawda szukałem go bardzo długo, ale w 2002 roku nareszcie go obejrzałem. No i co? Półtorej godziny nudy – bieganie po lesie, jakieś wrzaski, krzyki, szelesty, ludziki z drewna, bezsensowne rozmowy... Nie tego oczekiwałem. Do tego film nie był ani trochę straszny – nie wiem, skąd ten zachwyt wśród ludzi tym filmem. Byłem naprawdę szczęśliwy, gdy film się skończył – „Blair Witch Project” jest jednym z niewielu filmów, którego o mały włos nie obejrzałem do końca. O wiele bardziej podobała mi się „Księga cieni”, chociaż też nie była rewelacją. Jedynym plusem „Blair Witch Project” jest stylizacja filmu na dokument kręcony amatorską kamerą. Początkowo efekt jest fajny, ale im dłużej ogląda się te głupoty, tym bardziej zaczyna się mieć w dupie i ten efekt i cały film. Osobiście nie polecam, jednakowoż jeżeli koniecznie chcesz obejrzeć, nic nie stoi na przeszkodzie.