Kiedy były bokser Bradley (Vince Vaughn) traci pracę i staje wobec małżeńskiego kryzysu, podejmuje się przemytu narkotyków, aby odwrócić los i zapewnić lepszy byt swojej żonie (Jennifer Carpenter). Gdy zaczyna wychodzić na prostą, wdaje się w strzelaninę i ląduje w więzieniu, gdzie będzie musiał podjąć kilka ważnych decyzji, od których
rzucilem tylko okiem na jakis komentarz ze to klasa B, wiec spodziewalem sie jakiejs lekko nieudanej nawalanki wieziennej z dobra obsada, ktora sobie obejrze troche dzisiaj, troche jutro (bo musialem wstac wczesnie), a skonczylo sie na tym ze obejrzalem w calosci i nawet nie wiem kiedy mi te 2 godziny zlecialy
nie...
Trafiłem na ten film przypadkiem i chwilami to mnie dosłownie wbijał w fotel! Po obejrzeniu nabrałem szacunku dla Vince`a Vaughn`a, bo dotąd kojarzyłem go głównie z jakichś lekkich komedyjek, a to jest po prostu zaj... aktor! Powinien częściej dostawać takie role, bo znakomicie w nich wypada
Tak słabego filmu dawno nie widziałem. Począwszy od fabuły, przez scenariusz, skończywszy na scenach walki. Ten film jest chujowy, po prostu. Strasznie się zawiodłem.
"Brawl in Cell 99" jest świetnym stylistycznie filmem, przypominającym dobrze znane, tarantinowskie kino. Reżyser uniósł swą produkcję do rangi nowoczesnych namiestników kina eksploatacji, stojąc samodzielnie jako porządne widowisko akcyjnej suspensji z małą domieszką gore.
Historia toczy się powoli, nakreślając...