PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=576938}

Blondynka

Blonde
5,4 18 078
ocen
5,4 10 1 18078
5,0 35
ocen krytyków
Blondynka
powrót do forum filmu Blondynka

Pierwszy film z kategorią R od netflix, zapowiadany jako ich najpoważniejszy projekt, a wyszło jak zwykle, to prawdopodobnie najgorszy film tego roku na podstawie fikcji którą stworzono na kręgosłupie Marilyn Monroe.

Odtworzenie znanych scen czy zdjęć to nieliczne plusy tego filmu.

Tragedie MM lecą jak z karabinu, jeszcze dobrze się z tym nie zapoznamy to co chwila jest kolejna i w tabloidalnym formacie przedstawiając tylko te najgorsze rzeczy z życia MM, a bardzo dużo zostało wyssanych z palca jak np. kraksa pijanej MM na drzewie z którego ucieka czy historia pośmiertnego prezentu od Robinsona Jr.

AD1. (Taki wypadek zdarzył się reporterce Sarze Scherbatoff która w pościgu za Millerem i MM nie wyrobiła się na zakręcie uderzyła w drzewo, przy czym Miller i MM słysząc uderzenie, wrócili na miejsce sprawdzając co się stało, po paru godzinach Sara zmarła w szpitalu)

AD2. (Nie dostała też nigdy nic po śmierci od Robinsona Jr. ponieważ zmarł dwanaście lat po jej śmierci, a w filmie prezent był mocnym bodźcem do jej samobójstwa)

Brakowało balansu pomiędzy tym jak stawała się gwiazdą, ikoną, a wiktymizacja i niezrozumienie głównej bohaterki przez cały film po prostu już nużyły.

Wiele scen w których można było tylko przewracać oczami z zażenowania np. animacja i rozmowa ze swoim dzieckiem w ciąży, ksiądz który nie mógł oderwać oczu od wdzięków MM czy seks oralny z prezydentem.

Filmu którego celem było zmieszanie z błotem jedną z najbardziej rozpoznawalnych aktorek Hollywood, może wyszedł, może nie, ale wiele osób bezrefleksyjnie przyjmie tą fikcje jako pewnik że tak to właśnie wyglądało. To też bardzo niefortunny czas by młodsze pokolenie jeśli będzie chciało sprawdzić kim jest MM sięgnie po tą groteskową, paszkwilową wersję przedstawienia MM od netflixa.

Na koniec słowa reżysera o MM:

“I’m not interested in reality, I’m interested in the images.”

klaryns

Zgadzam się z większością, wizja reżysera bez treści opakowana w ładny papierek. Poza tym, zapowiadano że film miał posiadać mocne sceny, kategoria R, a nic tak naprawdę poza nagością de Armas nie miało miejsca. Chyba miałem zbyt duże oczekiwania, dlatego jak dla mnie jedno z rozczarowań tego roku, ale poczekajmy jeszcze na film Camerona.

ocenił(a) film na 8
klaryns

To doskonały obraz, jak traktowane były i są kobiety. Rozumiem, że mężczyznom nie ogląda się tego wygodnie. Ten film nie jest przeciw Marilyn, pokazuje jak przedmiotowe traktowanie pięknej, wrażliwej, inteligentnej kobiety przez śliniących się facetów doprowadza do tragedii.

Agatonik

Jako kobieta stwierdzę tyle, że wtykanie wszędzie mizoandrii jest słabe, niczym oś tego filmu. I tak, uprzedmiotowiono Marilyn, po raz kolejny. Nie ma sensu dorabiać ideologii.

ocenił(a) film na 8
mejdele

Dla mnie w filmie nie ma nienawiści do mężczyzn. Jest w sposób wyrazisty pokazanie postaw mężczyzn wobec kobiet. Marylin nie została uprzedmiotowiona "kolejny raz" - ona była i jest uprzedmiotowiona w rzeczywistości, chociażby poprzez etykietowanie jej (też obecnie) jako "ikony seksu".
Skoro tak nie zgadzasz się z moją opinią, dlaczego zapraszasz mnie do znajomych?

Agatonik

Przecież ja nikogo nie zaprosiłam do znajomych. Dodaję tylko osoby, które znam, zgodnie z nazewnictwem. Jeśli poleciało jakieś zaproszenie, to raczej w wyniku błędu. Dobrej niedzieli!

ocenił(a) film na 8
mejdele

Jak pomyłka, to odrzucam. Pozdrawiam:-)

ocenił(a) film na 8
Agatonik

Obejrzałem film tydzień temu i wciąż ta dość przytłaczająca (aż chyba za bardzo patrząc na oburzenie powyżej) wizja Marylin - albo i całego Hollywood ubiegłego wieku - za mną chodzi.

Zabawa (?) kolorystyką czy formatami obrazu, niejednowymiarowe postacie, symbolika, aktorstwo - chociażby te rzeczy sprawiają, że ocena 1/10 wydaje się... nie na miejscu. Lub też na miejscu, bo przecież wszyscy tutaj złapaliśmy się na przynęte i piszemy.

Nie ograniczyłbym przedstawionych tu postaw do postaw mężczyzn w stosunku do kobiet, ale ogólnie postaw osób silniejszych w stosunku do osób wrażliwszych (np mężczyzn do mężczyzn czy kobiet do kobiet).

Cieszę sie, że w tym gąszczu pejoratywnych ocen jest ktoś, kto odebrał film podobnie.

ocenił(a) film na 8
dKc

Ja też:-) Pozdrawiam

Agatonik

Kurde..w końcu ktoś rozsądnie patrzący na ten obraz jako całość. Jak widzę ocenę 2/10 od kytyka z filmweba to mi się nóż w kieszeni otwiera. Przecież ten film za samą stronę techniczną zasługuje na 5/10. I większość rzeczy zgadza się z faktami z filmów dokumentalnych o jej życiu, ale dosłownie wszyscy pie*dolą farmazony, że jest inaczej. Ten film naturalistyczny do bólu w warstwie emocjonalnej i naprawdę trzeba być empatyczną amebą, żeby nie poczuć jego przekazu. Tracę wiarę w ludzi i ich osąd, gdy czytam opinie besztające ten film z błotem, ponieważ spodziewali się ckliwego, sentymentalnego, obyczajowego gniota, który wpasowałby się w ich wąskie mniemanie o życiu znanej osoby. Masakra...

ocenił(a) film na 8
Anonimus_Perfidius

Też się zastanawiam nad przyczyną tak wielu negatywnych opinii. Pewnie masz rację, że film rozminął się z oczekiwaniami i wyobrażeniami, ale chyba przede wszystkim jest to niechęć do skonfrontowania się z tak "niewygodnymi" dla wielu uczuciami, które wzbudza ten film. Pozdrawiam:-)

Agatonik

Myślę że problemem tego filmu nie jest jego przekaz, pokazywanie bohaterki jako pewnego symbolu, ale nieznośna łopatologia, kontury rysowane markerem i subtelność Armii Czerwonej. Oglądając go czułam się jak wtedy, gdy w Małym Księciu tłumaczono mi, że przyjaciela trzeba powoli „oswajać”. Do tego wizualnie film ładny, ale tak naładowany ozdobnikami, metaforami i bajerami, że po 15 minutach czułam się jak osoba z ADD w środku ruchliwego marketu, połączonego z jarmarkiem.

Agatonik

Myślę że problemem tego filmu nie jest jego przekaz, pokazywanie bohaterki jako pewnego symbolu, ale nieznośna łopatologia, kontury rysowane markerem i subtelność Armii Czerwonej. Oglądając go czułam się jak wtedy, gdy w Małym Księciu tłumaczono mi, że przyjaciela trzeba powoli „oswajać”. Do tego wizualnie film ładny, ale tak naładowany ozdobnikami, metaforami i bajerami, że po 15 minutach miałam wrażenie, że ktoś z twórców wziął podręcznik z filmówki i po kolei karnie odhaczał wszystkie co ciekawsze zabiegi wizualne.

ocenił(a) film na 8
_Banshee_

Ja miałam akurat takie samo wrażenie po filmie Smoczyńskiej Silent Twins.

Anonimus_Perfidius

Odniosłem podobne wrażenie, że w dobrym tonie jest po tym filmie mocno pojechać...

Agatonik

To tylko fantazje chłopców o tym, że kobieta jest szmacianą lalką więc skoro nie można już się tak bawić to poudawajmy misję. Brak jakiegokolwiek zniuansowania niszczy tą epopeję u jej zarania. Tyle

klaryns

Nie oceniłabym tego filmu aż tak nisko, ale niestety w dużej mierze się zgadzam. Końcowe sceny to pomieszanie fikcji z faktami, (nie wiem na ile było to inspirowane książką Oates). Jest np. ujęcie zainscenizowane na scenę śmierci MM, w którym bohaterka jednak się budzi, a informacja o tym że krótko przed śmiercią dostała paczkę z pluszową zabawką jest wzięta chyba z biografii Summersa, i tu mamy dodaną interpretację od kogo i dlaczego.

Wiem, że to film tylko inspirowany życiem Marilyn, ale szkoda, że osoby które nie są zaznajomione z jej filmami i życiorysem sięgną po jakby nie było film o niej, obejrzą historię, w której MM żyje w trójkącie z synami znanych aktorów i ogólnie jest przedstawiona jako wiecznie depresyjna i niezrównoważona osoba, i uznają, że tak było naprawdę.

ocenił(a) film na 8
klaryns

Wystawienie oceny "1" jakiemukolwiek filmowi (poza dziełami Lipińskiej i Vegi) to głośny manifest: "Jestem prostym człowiekiem i widzę świat w czarno-białych barwach. Moimi przewodnikami są dychotomia i radykalizm, bo nie znam się na kinie, nie wspominając już o niuansach filmowej twórczości, więc biorę to na chłopski rozum. Chciałbym, żeby poprzez bezkompromisowość mojej ocenę ktoś zwrócił na mnie uwagę".

wurtz

Wstawiając do tego swojego manifestu nazwiska sam się na niego załapałeś.

ocenił(a) film na 2
wurtz

Jesteś nietolerancyjnym narcyzem z dużą łatwością oceniającym innych. film to sztuka a sztuka to emocje. Oceny często wystawia się po obejrzeniu dzieła. Wtedy emocje (lub ich brak są najsilniejsze). Potem można zmienić ocenę. Ocenianie kogoś i to w tak pejoratywny sposób na podstawie tylko oceny filmu jest żałosne i świadczy raczej o twojej prostocie intelektualnej. Dla mnie ten film jest jednym wielkim rozczarowaniem. Tym większym, ze machina promocyjna nakręciła moje oczekiwania. To było żałosne połączenie prymitywnych i kiczowatych scen, nastawionych na wyciśnięcie łez, rodem z kolumbijskich telenoweli z wiecznie zbolałą miną przestraszonej kici Any De Armas. Zagrała wspaniale, bo taka była wersja zarówno reżysera, jak i autorki książki. Zamiast się wzruszać śmiałam się, tak żałosne były te próby wyciśnięcia łez.

ocenił(a) film na 4
wurtz

Nie ma nic złego w byciu prostym człowiekiem (prostym, nie prostackim!) i nie trzeba znać się na kinie, żeby odbierać filmy. Bije od Ciebie snobizm i bufonada. A wypowiedz klarynsa jest tysiąc razy bardziej merytoryczna niż Twoja.

ocenił(a) film na 5
wurtz

Ja dodałbym, że wystawiając 1 sobie samemu ją wystawia. Film nie dostosował się do moich oczekiwań - 1, dałem się nabrać maszynie promocyjnej - 1 dla filmu, dlaczego nie dla siebie?

klaryns

Ogólnie zgadzam się z Twoją listą zarzutów wobec tego filmu z jednym wyjątkiem. Dlaczego wg Ciebie mielibyśmy przerwacać oczami z zażenowania w scenie seksu oralnego MM z prezydentem? Jestem na 100% pewny, że do tego typu kontaktu między MM a Kennedym doszło, o co Ci zatem chodzi?

R_K_4

Być może autorowi chodziło o kwestię montażu tej sceny. Zbyt mocno widać że aktorka udaje że robi **** i wygląda to bardzo zabawnie i sztucznie. Zbyt duże zbliżenie na jej twarz skutkuje lekkim dyskomfortem

Edziek

Czy ja wiem. Moim zdaniem ta scena wypadła właśnie bardzo prawdziwie. Wydała Ci się zabawna być może przez to, że jest zbyt dosadna? Bo przecież ten rodzaj stosunku seksualnego właśnie taki jest. Tu nie ma miejsca na żadną poetykę. A zatem
śmiechem tak naprawdę pokrywasz swoje zakłopotanie, wynikające z tego, że czujesz się tak jakbyś mimowolnie kogoś podglądał.

Moim zdaniem kompletnie spier.....ono ten film portretując Marylin wyłącznie poprzez pryzmat bycia ofiarą. A przecież wcale taka nie była. Jasne, wykorzystywano ją, jął setki innych aktorek wcześniej i później, ale też wiele potknięć zawdzięcza sama sobie, jej notoryczne spóźnienia na plan, zapominanie kwestii dialogowych etc. W sporym stopniu potrafiła być samodzielna i dokonywała złych wyborów, zwłaszcza w temacie mężczyzn.

ocenił(a) film na 5
klaryns

Jak dla mnie flaki z olejem i marna psychoanaliza

ocenił(a) film na 7
klaryns

Małe sprostowanie: pośmiertny prezent był od Cassa Chaplina a przesłany został po jego śmierci przez Robinsona Jr.

ocenił(a) film na 1
EwaMonika

A to pardon, a Chaplin Jr. zmarł sześć lat po MM.

ocenił(a) film na 2
klaryns

Nie wyobrażałem sobie, że można zrobić takiego gniota.

ocenił(a) film na 5
klaryns

To nie Robinson Jr. umarł, tylko młody Chaplin a Robinson przesłał prezent, który Chaplin jej zapisał.

ocenił(a) film na 2
klaryns

Film jest bardzo słaby moim zdaniem. Nudziłam się, a w najbardziej "dramatycznych" scenach pękałam ze śmiechu. Ana de Armas dostała właśnie nominację do Oscara. No cóż. Nawet ta nagroda się zdewaluowała. Oscar???? Ana jest przepiękna i ma w sobie magnetyzm. Jest też dobrą aktorką i kiedyś pewnie by na Oscara zasłużyła. Ale na Boga. Rola, w której przez 90% filmu chodzi z miną wiecznie dziwiącej się światu kici z rozchylonymi ustami? Serio? Ta nominacja to efekt tej "nadpoprawności" politycznej Hollywoodu. Latynoska, która zagrała białą jak mleko Marilyn. Tyle. Dominic ją zatrudnił, bo są parą. Chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy, że pierwszym pomysłem kogokolwiek na śnieżnobiałą Marilyn jest latynoska, mówiąca z akcentem. No, ale charakteryzatorzy dokonali cudu. Jakby Dominic zatrudnił czarnoskórą aktorkę, która przed każdym kadrem malowaliby farbą na biało to Oscara miałby w kieszeni. Nie tylko aktorka, ale i on. Udowodniłby, że rasy nie istnieją, wszyscy jesteśmy tacy sami, nie ma żadnych barier ani ograniczeń. Moim zdaniem są. Rasy są różne. Każda ma swój koloryt i zalety. Dzięki i temu świat jest piękny. Są ograniczenia. Oczywiście twórca ma prawo burzyć bariery, ale ja też mam prawo powiedzieć NIE!!! Nie np, dla czarnej Anny Boleyn. Jasne, jak autor tworzy dzieło oryginalne, bez konkretnego czasu i miejsca, to niech sobie zatrudni do roli Anny Boleyn chomika. Ok. Natomiast jeśli film czy serial "udaje" że oddaje ducha czasów, w których się dziej to Anny Boleyn nie może grać czarna aktorka, bo Henryk VIII wydał dekret, gdzie wręcz odczłowieczył czarnoskórych. Tak jest z Aną de Armas. Latynoska jako śnieżnobiała Marilyn. Nie zagrała dobrze. Miałam ochotę powiedzieć w pewnym momencie: "zamknij te usta i zacznij grać". Za to świetnie zagrała w słabym filmie "Głęboka woda". Kradnie każdy kadr. Jest nieodgadniona, żywiołowa, prostacka, ale charyzmatyczna jednocześnie. Wierzymy, że bohater oszalał dla tej kobiety. Oddała genialnie wątpliwości bohaterki, gdy to, co podejrzewała stało się oczywiste. I to jej spojrzenie na końcu, gdy wie wszystko, a jednak... Jeśli już miała dostać Oscara to za tę rolę. A nie za to, że udało się ją ucharakteryzować na ideał białych WASP czyli MM. Ta nominacja to leczenie poczucia winy u Amerykanów, którzy na niewolniczej pracy czarnych i latynosów i Indian zbudowali swoją potęgę.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones