Film nie zaskoczył mnie, nie uważałam, że będzie wyjątkowy. Z początku mnie zaciekawił motywem skarabeusza, ale im dalej oglądałam, jakiekolwiek powiązania z Egiptem zniknęły (liczyłam na coś w stylu moon knight). Średniak, taki sobie. Wiele nieścisłości i nielogicznych momentów, dziewczyna, która powinna cokolwiek wiedzieć na temat kosmicznej technologii, bo jej tata ją badał, prosiła o pomoc wariackiego wujka, który nie miał z nią styczności. Strasznie łatwo to ogarnęli. Serio? A wcześniej wydawała się mieć jakieś pojęcie (jakiekolwiek)!
I ta rodzinka. Miała być fajnym, śmiesznym dodatkiem do tła, ale bardziej tłem stawał się bohater. Niby z początku była urocza, ale potem na główny plan wyszła siostra.
Beznadziejna postać. Ojciec fajny, ale musiał tak głupio skończyć, matki prawie nie było, babcia śmieszna, ale potem przegięła z tym jak biegała i skakała z ciężką bronią w rękach.
Było parę niepotrzebnych scen i zdecydowanie za dużo tych żałosnych, aż nie mogłam patrzeć, ale patrzyłam xD
Pod koniec jedynie mnie znudziło i poszłam do kuchni, bo czyszczenie szafek bardziej mnie zainteresowało niż seans i główna scena walki.
Ogólnie nie był to zły film, ale raczej niechętnie obejrzę go ponownie (jakbym miała okazję).
Liczyłam, że będzie to jeden z paru (jak nie jedyny) bohater, który ma pełną rodzinę... Musieli to zepsuć.
Też śmieszyła mnie ta cała grupa złych ludzi: zła firma, zła szefowa. Chce przejąć technologię i zamordować wielu by to zdobyć... po to by chronić innych ludzi, przynajmniej tak było z początku.

Podsumowując: nie podobał mi się jakoś bardzo, ale mojej siostrze już tak, więc wszystko widać zależy od człowieka.