7,5 61 tys. ocen
7,5 10 1 61012
8,2 56 krytyków
Blue Velvet
powrót do forum filmu Blue Velvet

jestem kinomanem od najmlodszych lat, widzialem bardzo duzo filmow... i Blue Velvet jest jednym z najgorszych, jest nawet gorszy od np: Krol Skorpion (tego filmu nie udalo mi sie do konca ogladnac bo byl tak daremny) Blue Velvet wymeczylem do samego konca... czekalem az cos sie zacznie dziac itd... sory, ale podniecanie sie filmem tylko dlatego ze to jest w dobrym smaku kinomana i uznano go za dobry film to i ja tak napisze to WIELKIE NIEPOROZUMIENIE to pozerstwo takie cos nazwac dobrym filmem.

ocenił(a) film na 2
SadSam

wiem ze to co napisalem jest troszke pokrecone... ale w koncu pisalem o filmie Lyncha : )

ocenił(a) film na 8
SadSam

ja sie nim nie podniecam dlatego, ze napisano stwierdzono o nim, iz jest dobre, lecz dla tego, ze dla mnie jest dobry
a nawet bardzo dobry
jakie pozerstwo, panie, gustu kwestia, a liczba obejrzanych filmów nie ma nic do tego

ocenił(a) film na 10
SadSam

wiesz ci sadmas ja na twój genialny temat moge odpisac tylko tyle ze przyjrzalem sie zdjeciu i jesli to rzeczywiscie ty wygladasz mi na zwyklego dupka. masz racje-zachwycanie sie blue velvet jest w dobrym smaku kinomana. w dobrym smaku

ocenił(a) film na 4
duende_2

Ktoś z takim zdjęciem jak ty faktycznie ma prawo oceniać innych po wyglądzie... Poooorażka... A tak ogólnie to koleś ma całkowitą rację co do filmu, widziałem większość jego filmów i praktycznie żaden nie zrobił na mnie wrażenia oprócz Mulholland Drive, bo nie powiem ten mi się podobał... Nie wiem ja się może po prostu nie nadaje do Lyncha... Nie przemawia do mnie styl w jakim tworzy, mogę się też zawsze mylić może faktycznie jest geniuszem, ale do mnie zupełnie nie trafia.

duende_2

Nie ma nic lepszego niż ocenianie ludzi bo wyglądzie! Brawo.
Na dodatek mieszkasz w Chełmnie? Wstyd! Myślałem że w moim mieście mieszkają bardziej... błyskotliwsi ludzie.

ocenił(a) film na 9
SadSam

człeku, gdzie król skorpion a gdzie Blue Velvet
jesli mowisz ze ogladales tak baaaaaardzo duzo filmow to czemu nie porownasz BV do jakiegos innego filmu Lyncha, tylko do tandetnej szmiry z 5 ligi
poza tym rabbi40 ma rację - dla mnie również wygladasz jak zwykly dupek :) a najczesciej taki malo inteligentny wyglad idzie w parze z niepozytywnie zaskakującą wypowiedzią na forum, czyt. prowokacją

ocenił(a) film na 6
SadSam

Panie SadSam, czy mogę prosić więcej konkretów. Moim zdaniem podałes zbyt mało argumentów.

KYRTAPS

On nie podał żadnych argumentów :)

SadSam

jestem w stanie wypisać od cholery powodów dla których warto się tym filmem podniecać i to takich, że panu SadSamowi na dobre zamknie fonię. wystarczy, że poprosi:P

(swoją drogą to coś mu nie wierzę, że widział "bardzo dużo" tych swoich filmów, skoro nie wyłapał przewrotnej konwencji tego dzieła, którą zauważy każdy kto chociaż wie co to takiego "film noir"... proponuję zapoznać się z jakimiś elementarnymi podstawami kulturowymi przed oceną takiego kina, bo później wychodzą kwiatki typu: "Blue velvet" jest do dupy, bo jest gorszy od "Króla Skorpiona"... )

pozdrawiam:-)

skaz88

facet ma w swoich ulubionych "Klik: i robisz, co chcesz" wiec z jakim kinomanem my tu rozmawiamy? ;)

ocenił(a) film na 4
skaz88

Ja np. wiem co to "film noir" ale Blue Velvet jak dla mnie dalej ostro śmierdzi... Już Big Lebowski jest na moje oko miliard razy lepszym filmem noir(wiem wiem zupełnie inna bajka ale cóż). I jeśli dalej jesteś chętny to bez kitu z chęcią dowiedział bym się o tych powodach dla których warto się tym filmem podniecać. A nuż mnie przekonasz i podjade do filmu jeszcze raz?

użytkownik usunięty
SadSam

matko jedyna coza baran z tego sandsama no nie moge, widac tu nie brakuje fajansiarzy, porownywac Film Lyncha do takiej tandety jak krol skorpion,ty nie jestes kinomanem tylko frajeromanem haha,pozdrawiam hahaha

ocenił(a) film na 4
SadSam

Mnie również film się nie podobał. Aktorstwo było na średnim poziomie, fabuła nie wciągnęła mnie. Czekałem na film z niezwykłym klimatem, a niezwykłe było dla mnie tylko moje rozczarowanie. Fabuła nużyła mnie, co więcej nie zszokowała, a obraz ponoć miał być kontrowersyjny. Irytowały mnie zdjęcia (słabe jak na "tak kultowy" film) Widziałem w życiu setki filmów lepszych od Blue Velvetu i nie rozumiem dlaczego ludzie nie rozumieją, że komuś film może się nie podobać. Najechaliście na Sadsama, a sami podobnie jak on nie podaliście argumentów dlaczego ten film jest po prostu dobry.

Oczywiście Skaz88 wyskoczy zaraz ze swoimi tekstami, chwaląc się że zna pojęcie "film noir", które to z Blue Velvet nie ma nic wspólnego. Warto żebyś wiedział, że każdy ma prawo do krytyki, chociaż faktycznie Sadsam nie podał argumentów. Ciekawe czy mi zamkniesz fonię.

PS. Jedynie co to Skaz88 ma dobre filmy w ulubionych (z małymi wyjątkami)

ct23

ok, przepraszam, byc moze zbyt profesorskim tonem odpowiedzialem na post SadSama:) nie mam prawa tu nad nikim glosowac, ani
nikogo pouczac. nie jest tez w moim interesie przed nikim sie chwalic, ze wiem to i owo o tym i tamtym, bo i po co mialbym to
robic? Jednakze, skoro juz Kolega Czesiek sie do mnie przyczepil, to w miare jak najpokorniej zamierzam mu odpowiedziec.

Ok. Dlaczego "Blue velvet" to dobry film?

SCENARIUSZ. Pomysl scenariusza "Blue velvet" z punktu widzenia dramturgicznego jest genialny. Umowmy sie, ze zeby zaistniala
fabula musi byc konflikt. Logicznym wiec jest, ze im wiecej tych konfliktow, im one bardziej sprzeczne i roznorodne tym
fabula ciekawsza. Prawda? Oczywiscie. "Blue velvet" jest filmem konfrontacji, kontrastu i KONFLIKTU. Konfliktu swiatow
przedstawionych i postaci (ich roznorakich osobowosci, celow, korzeni). Kazdy z bohaterow jest skonstruowany
charakterystycznie dla swojego rodzaju motywacji: Jeffrey to ulozony chlopak z dobrego domu. Ma jednak obsesje na punkcie
tajemniczej Dorothy, za wszelka cene chce odkryc o niej prawde, poswieca wszystko tej sprawie. Dorothy to piosenkarka z
taniego klubu, ktora godzi sie na stale, wyjatkowo okrutne wykorzystywanie psychiczne, fizyczne i nie wiadomo jeszcze jakie,
przez despotycznego Franka, aby ten pozostawil przy zyciu jej rodzine. Dorothy chce wrocic do normalnego zycia. Frank
natomiast jest alegoria zla - to zwyrodnialec, morderca, zboczeniec, po prostu ostatni skurwysyn. Nie ma praktycznie jednego
zdania w ktorym nie uzywa slawetnego "fuck" we wszelakich wariacjach lingwistycznych. Jest to postac zbudowana na ogromnym
przerysie. W jednym z wywiadow sam Lynch powiedzial, ze Frank to czlowiek desperacko zakochany - tyle, ze nie jest zdolny do
wyrazania tego "po bozemu".

Czujecie te sprzecznosci? Czujecie konflikt interesow tych wszystkich postaci? Lynch wrzucil je wszystkie w jedno miejsce, w
jednym czasie i bardzo ostro zamieszal pieknymi konfliktami dramaturgicznymi. A tak zeby temu wszystkiemu dodac smaczku
charaktery i motywacje tych postaci
sa zajebiscie wieloznaczne i powyzsze wywody to zaledwie namiastka.
Jejku, czy to juz samo w sobie nie jest interesujace?
Ale zwroccie tez uwage jak niesamowicie rozwijaja sie relacje pomiedzy bohaterami (Jeffrey i jego dwoistosc - Dorothy i
Sandy, ich romanse, wspolne przezycia skumulowane w scenie kiedy Dorothy pojawia sie naga w ogrodzie desperacko skamlac o
pomoc - genialna scena). Historia przedstawiona jest cholernie tajemnicza, sa tu i enigmatyczne frazy wypowiadane przez
bohaterow (vide "Teraz nosze w sobie twoja chorobe"), ktore po glebszej interpretacji prowadza do bardzo ciekawych wnioskow -
polecam. Takich smaczkow jest oczywiscie wiecej, ale podaje tylko pojedyncze przyklady.
Jesli to nie jest genialny pomysl na film, to prosze mnie poprawiac, bo moze sie myle. W kazdym razie co ja bede mowil?
Wiecie jaki jest niezawodny sposob sprawdzania dobrych pomyslow? Otoz dobry pomysl to taki, ktory nabudowuje wiele znaczen,
mozliwosci poprowadzenia narracji, drog interpretacji. Pomysly w "Blue Velvet" sa tak atrakcyjne i magnetyzujace dla widza,
ze az ciezko o nich nie myslec... (dlatego miedzy innymi dziwo moje wielkie, ze Szanownym Kolegom cos sie nie podoba...)

No dobrze, ale nie konczmy w przedbiegach. Powiedzmy sobie cos o unaocznionej stronie przedsiewziecia. Aktorstwo. Napisales,
ze na srednim poziomie. Ok. Nie bede sie spieral. Uwazam jednak, ze role Hoppera, Rossellini i Stockwella to jedne z lepszych
rol w ich karierach (byc moze to nieobiektywne, ale jesli ktos nie potrafi docenic tych wyjatkowych kreacji, to chyba ten
ktos ogladal film ostro na wyrywki...). Reszta obsady byla ok, nie trzeba bylo przeciez w postaci Jeffreya jakichs
fajerwerkow emocji - pewnie mozna to bylo zagrac inaczej, moze lepiej, ale Kyle McLachlan zrobil to wystarczajaco dobrze.

Dalej przejdzmy do formy i do problemu filmu noir do ktorego sie przyczepiles. Zeby nie bylo, ze sie madruje o noir powiem
krotko. David Lynch slynie miedzy innymi z tego, ze eksploatuje bardzo intensywnie w swoich filmach owoce amerykanskiej
kultury. I jednym z produktow tejze kultury jest wlsnei kino noir, ktore opiera sie na tajemniczosci, suspensie, jakiejs
dziwnej, niewyjasnionej zagadce. No powiedz sam, czy to nie brzmi jak "Blue velvet"? O tym przeciez swiadczy tez wiele kadrow w
tym filmie (Dorothy czajaca sie z nozem na podgladacza ukrytego w szafie, Frank szukajacy Jeffreya z pistolem w reku, toz to
sceny zywcem wyjete z klasyki tego kina - nawet rodzina Jeffreya oglada kilkakrotnie w telewizji noiry), no mam ja racje, czy tez
nie?

Dalej. Film jest swietny pod wzgledem plastycznym. Piekne kolory kostiumow, scenografii (dom Bena, bar w ktorym Dorothy
spiewa "Blue Velvet", dom Dorothy, ciemny korytarz - przeciez to piekne, gdzie wy macie oczy?), jest w tym wszystkim
nieodparty urok, cos niezwykle stylowego i unikalnego. Naprawde tego nie dostrzegliscie? A muzyka Badalamentiego tez przeszla
Wam mimo uszu? Prosze ja Was...

Pomijam rzeczy oczywiste, tak jak slynna lynchowska symbolika, piekna mysl plynaca z filmu i powtorze to raz jeszcze -
doskonaly material do wielodniowej interpretacji. Ten film to mistrzowska ukladanka, co do tego nie mam watpliwosci - wiem,
bo juz ja skladalem i rozkladalem wiele razy.

No coz, mam nadzieje, ze nikt nie bedzie sie czepial, ze nie podaje sie argumentow przy ocenie filmu. Jasne, ze kazdy ma
prawo do krytyki, ale mowic, ze "Blue velvet" jest nuzace, to taka sama niedorzecznosc, jak twierdzic, ze "Hamlet" jest
przegadany. Tyle. Dziekuje.

skaz88

sorry, ze tak brzydko sie dodalo, ale tak to jest jak sie pisze posty w notatniku;)

ocenił(a) film na 9
skaz88

Panie Szymon... toś im mordy pozamykał. :P

Ale od siebie jeszcze dodam - film ma wiele, wiele znaczeń, a jego myśl przewodnia zmienia się w zależności od naszego nastroju, kiedy po raz siedemsetny wciskamy "play". Same alegorie, same symbole, może nie aż tyle co w "Wild At Heart", ale ta konwencja to mistrzostwo.

Jeffrey i jego "związek" z Dorothy - alegoria dojrzewania do męskości, wreszcie do świadomego wyboru pomiędzy tym, co fizyczne, a tym co du-cho-we(Rejs :P). Wybiera miłość prawdziwą, nietoksyczną, mniej enigmatyczną - ale żeby dojrzeć do tego, musi najpierw poznać ciemną stronę mocy. Zauważcie, w jaki sposób Lynch przedstawił scenę "łóżkową" - rozmyte kadry, psychodeliczna muzyka, scząca się w tle - istne diabelstwo wcielone, Jeffrey wchodzi do przedsionka piekieł.

Poza tym całe to jego śledztwo - cóż innego, jeśli nie młodzieńcza fascynacja tym, co nieznane? Ta złudna mysl, że tylko to, co tajemnicze i mroczne może być naprawdę interesujące.

I tysiące innych takich smaczków, ludzie... oglądajcie filmy, nie obrazy. :P

Obywatel

poza tym gra z widzem jaką prowadzi tu (i nie tylko tu) Lynch to chyba najszlachetniejsza znana mi forma narracji filmowej.

cieszę się Panie Piotrze, że się zgadzamy - fizycznie i du-cho-wo (chociaż co do tego raczej nie miałem wątpliwości) ;-)

Horror szoł.


ocenił(a) film na 4
skaz88

Panie Skaz88 proszę mi wybaczyć, że przez tak długi okres czasu nie dawałem odpowiedzi. Ostatnio jednak rzadko przebywam w domu i tym samym na Fw. W dodatku całkowicie zapomniałem o tym temacie. No ale to w końcu nie jest żadne usprawiedliwienie, więc postaram się w skrócie podać kilka kontrargumentów w stosunku do twoich.

Przede wszystkim zawiodłem się na aktorach i wykreowanych postaciech. Sandy jest wykreowana na anioła, postać wręcz idealnom. Jest tu symbolem czystości, piękna, niewinności. Niestety w dzisiejszym świecie nie ma idealnych postaci. Zawsze byłem więc przeciwnikiem kreowania takich postaci i nie jestem osamotniony w tym osądzie, gdyż podobne zdanie ma wielu krytyków filmowych. Gdy dorzucimy do tego słabą rolę Laury Dern wyjdzie nam jedno - pomyłka. Jeżeli chodzi o inne postacie to nie stać mnie na tak bezwzględną krytykę, lecz mimo to mam im trochę do zarzucenia. Jeffrey symbol dorastania, o czym wspomniałeś w swoim (muszę to obiektywnie stwierdzić) ciekawym i przemyślanym artykule, to chyba najbarwniejsza postać w tym filmie. Łączy w sobie elementy męskości i chłopięcą niewinność. Postać ta została jednak w słaby sposób odtworzona przez Kyla MacLachana, czego nie można jednak zbytnio zaprzeczyć. Kyle z najciekawszej postaci zrobił człowieka bez charakteru. Irytuje wytworzona przez aktora sztuczność i brak ekspresji. Jeffrey jest głównym bohaterem, więc fakt, że Kyle MacLachan nie popisał się w swojej roli wpłynął w znaczący sposób na moją ocenę filmu. Jeżeli chodzi o Dorthy to została zagrana przeciętnie, Isabellę Rosellini stać zapewne na dużo więcej i to było moje kolejne negatywne zaskoczenie. Na koniec zostaje Frank i tu muszę się z tobą zgodzić, został zagrany bardzo dobrze przez Dennisa Hoppera. Psychopata szaleńczo zakochany, wulgarny, podły jednoznacznie zły - to postać intrygująca, która w moim mniemaniu jest najjaśniejszym punktem w filmie.

Sam scenariusz rzeczywiście pełen konfliktów, sprzeczności między postaciami, dramaturgii. Nie zawsze stanowi to jednak o tym czy dany scenariusz jest dobry czy nie. Musisz bowiem przyznać, że telenowele brazylijskie posiadają te wszystkie cechy, a mimo to ich scenariusze są żalosne. Sam scenariusz powinien już tworzyć pewien klimat, powinien wciągnąć ciekawą historią, tajemniczością. I niestety troszkę zabrakło mi tego w "Blue vevet", nie mówię tu o braku tajemniczości (bądźmy poważni i obiektywni), mówię tu o braku odpowiedniego klimatu i tym, że sama historia nie potrafi wciągnąćmnie, mimo, iż pomysł wydaje mi się naprawdę ciekawy. Dużą winę za to ponosi reżyser. Historia opowiedziana jest tak, że nie wciąga wiodza (nie mówię, że wszystkich, to bardziej subiektywne odczucia).W pewnym momencie odniosłem wrażenie, że w zasadzie nie obchodzi mnie co będzie na końcu., a to naprawdę nie zdarza mi się często. W dodatku zakończenie troszkę nie spodobało mi się. Spodziewałem się większej dramaturgii, "plagi śmierci", bo naprawdę pasowałaby ona do tego filmu, a tymczasem nie poruszyło mnie ono wcale. Chciałbym jednak poznać twoje zdanie na ten temat, które zapewne różni się od mojego w 100%

Kolejna sprawa to "noir". Faktycznie muszę zwrócić honor, bo nie zwróciłem uwagi na subtelne nawiązania reżysera do tego nurtu (niestety obecnie trochę zapomnianego) i w tym momencie sprawa nie podlega większej dyskusji.

Kolejną sprawą jest twoje zdanie na temat plastyki filmu. Niestety muszę po raz kolejny się nie zgodzić. Miejsca w których kręcono ujęcia i barwy wcale nie sprzyjają atmosferze filmu, która z natury powinna być mroczna i tajemnicza. Film na tym traci. Oczywiście są od tej reguły pewne wyjątki, np. mieszkanie Dorthy, które zostało znakomicie ukazane i jest miejscem, które wzbudziło we mnie troszkę ciekawości. Właśnie tam pojawia się kilka ujęć, które są najlepszymi w całym filmie. Reszta jednak nie wygląda już tak dobrze. Gdy jednak weźmiemy pod uwagę nie najlepsze zdjęcia, film pod względem plastycznym wypada marnie. Podobnie muzyka, która nie wprowadza odpowiedniego nastroju i raczej mnie rozczarowała. Sama piosenka śpiewana przez Dorthy jednak pasuje do filmu i wyróżnia się na tloe ścieżki dźwiękowej. Zapytałeś gdzie mam oczy, gdzie mam uszy?? Odpowiem ci. Obydwaj jesteśmy fanami Kieślowskiego. Zobacz więc jak w "Trzech kolorach" muzyka i zdjęcia tworzą klimat i jak ważną rolę mają w filmie, a jak ta sprawa ma się w "Blue velvet" Zapytasz zapewnie jak można porównać te dwa filmy to skandal! Ale sądzę, że doskonale rozumiesz o co mi chodzi

Jeżeli mogę się z tobą w czymś zgodzić to w sprawie Lynchowskiej symboliki, bo ona naprawdę robi wrażenie. Symboli jest dość dużo i są one wieloznaczne.

"Jasne, ze kazdy ma
prawo do krytyki, ale mowic, ze "Blue velvet" jest nuzace, to taka sama niedorzecznosc, jak twierdzic, ze "Hamlet" jest
przegadany"

Zostawię to bez komentarza, bo naprawdę uważam, że każdy ma prawo do krytyki, a ty chyba tylko o tym piszesz.

Na sam koniec muszę wspomnieć o tym, że nie odbieram wielkości panu Lynchowi. Po prostu krytrykuję go za ten jeden jedyny film na którym po prostu się zawiodłem. Mam nadzieję, że tym razem nie będziesz nikomu "zamykał foni" i puszczał innych tego typu tekstów, tylko zwrócisz uwagę na moją krytykę zarówno obiektywną jak i subiektywną. Ważne jest bowiem, aby mieć własne zdanie, jednak równioe ważne jest szanowanie zdania innych. Ja twoj potrafię uszanować, a czy ty jesteś w stanie "przełamać falę" i uszanować moje zdanie na temat tego filmu???

ocenił(a) film na 9
ct23

Szymon zapewne odpowie, kiedy tylko dorwie dostep do netu - ja póki co się powyżywam. ;)

Powyżywam zwłaszcza dlatego, że jestem fanem Lyncha z odrobinę dłuższym stażem i czuję się czasami poniekąd odpowiedzialny za "zaszczepienie" w towarzyszu Szymonie owej "manii"(i po co było Ci pożyczać Mulholland Drive? :P). A jednak, pomimo swego "fanostwa", co to na fanatyzm zakrawało, pierwszy mój kontakt z "Blue Velvet" nosił znamiona z lekka odmienne. Wiadomo, TVP 1, godzina wieczorna, niewygodny fotel... wtedy "Blue Velvet" wydawał się ot, taką sobie historyjką, suspensikiem amerykańskim, z posmakiem Lynchowskim, żeby lepiej smakowało. Stwierdziłem, że film brzydki jest, że w sumie za mało psychodeliczny i generalnie zarzuciłem temat.

O tym, jak bardzo się myliłem, miałem się przekonać dopiero za drugim seansem(sprowokowany własnie przez tow. Szymona) - bez żadnego nastawienia, wziąłem i obejrzałem sobie ten film. Tak na sucho, drugi raz, będąc rozeznanym o co chodzi.

I ludzie. Powaliło mnie. Spojrzałem szerzej, zacząłem dostrzegać to, czego za pierwszym razem nie widać, nic absolutnie w tym filmie mi już nie przeszkadzało, atmosfera genialna(a narzekałem na nią), plastyka niesamowita(a też narzekałem), a gry aktorskiej nie ma. Jest czyste aktorstwo. Mówię to, żeby dać do zrozumienia, że ten film może się nie podobać.

W dzisiejszym świecie nie ma postaci idealnych, ale w filmach MOGĄ takie istnieć, Lynch to nie realista. Język filmu może mieć głęboko gdzieś mimesis i stworzyć postać-symbol. Postać, która nie egzystuje samodzielnie, lecz łączy się z innymi, nabierając znaczeń symbolicznych. Co do roli Kyle'a - szanuję odmienność gustów, ale sztuczności u tego pana nie widziałem,(a co, znasz go może prywatnie? :)) widziałem za to "szczeniakowatość", młodzieńczą naiwność i bezmyślność, która pcha postać coraz dalej w ten ciemny las - w więc to cechy postaci. Jeffrey jest odrobinę "sztuczny"(jako postać!), gra rolę młodocianego detektywa, chce wywrzeć wrażenie na dziewczynie i tak dalej i tak dalej. Piszesz, że Rosselini "zapewne stać na dużo więcej". Zapewne? To jak w końcu, stać ją czy nie? Bo żeby wygłosić taki osąd, trzeba jednak parę filmów z panią Rosselini obejrzeć.

Poza tym - aktorstwo w tym filmie jest doskonale wy-re-ży-se-ro-wa-ne. Zauważmy, że w każdym filmie Lyncha mamy do czynienia z pewnymi przerysami w kreowaniu postaci - często zdają się one być "płaskie". Myślę, że to zasługa konwencji. Tej samej, która pcha Hopkinsa do zagrań "na bebechach" w "Człowieku Słoniu", czy tez Nicholasa Cage'a do jednowymiarowości w "Wild At Heart". David lubi prostotę, lubi, kiedy postacie są narysowane grubą kreską - od razu widać, które są wielo, a które jednopłaszczyznowe.

I wiem, że ten dyskurs poszedł w stronę rozprawy o gustach, o inne rzeczy nie ma co się kłócić, jednemu pasuje to, drugiemu co innego. I każdy ma prawo do krytyki, myślę że nawet jeśli Szymon wspomniał, że to głupota nazywać "Hamleta" przegadanym, miał raczej na myśli zrozumienie konwencji. Przecież dramaty Szekspira nie opierają sie na gwałtownej akcji i rozbudowanych didaskaliach, lecz właśnie na słowie. Na dialogach między postaciami. To właśnie dlatego durnotą jest nazwać to przegadaniem - to błąd u podstaw, niezrozumienie założeń.

Ja tylko zachęcam do powtórki z "Blue Velvet" - a nuż zobaczysz coś więcej? ;)

Pozdrowienia.

ct23

Ja tylko w jednej kwestii: skoro sam twierdzisz ze "Jeffrey to symbol dorastania" dlaczego tej symboliki odmawiasz postaci Laury Dern zarzucajc jej to ze jest nierealna bo "w dzisiejszym świecie nie ma idealnych postaci"? Sandy to tez symbol, a nawet idac dalej: archetyp. Nie rozumiem jak mozna patrzec na te dwie postaci jednego filmu z tak zupelnie roznych perspektyw jak ty to robisz.

SadSam

Pisanie o takim filmie, ze jest gorzy od Krola Skorpiona, a kazdy komu ten film sie podobal jest pozerem to glebokie nieporozumienie, bo o ile kazdy ma prawo bardziej cenic jakikolwiek wg. niego swietny film od najbardziej popularnego obrazu, okrzyknietego 'dzielem', to nazywanie wszytstkich sympatykow tego filmu pozerami jest po prostu glupie i niedojrzale, wogole nie pasuje mi tu okreslenie samego siebie 'kinomanem', kinoman przede wszytskim potrafi odroznic rozne gatunki filmowe-porownywanie Krola Skorpiona do Blue Velvet jest bynajmniej nie na miejscu. Moze wychowales sie od najmlodszych lat na filmach 'karate' i z tego nie wyrosles?

ocenił(a) film na 9
SadSam

celem sad sama było właśnie to żeby nawiązała się tutaj bezsensowna dyskusja... wziął chłopak napisał 2 głupie zdania a od razu 10 osób zaczęło się rozpisywać... ignorujcie takie posty to może idioci typu sad sam przestana wypisywać takie bzdury

ocenił(a) film na 2
towelie3

@ Towelie
dyskusja nigdy nie jest bezsensowna, bowiem zcieraja sie w niej rozne poglady na dany temat. Tak jest rowniez w tym przypadku.

@Wszyscy

moja wypowiedz byla szybkim krzykiem niezadowolenia, bowiem to wlasnie na filmwebie sprawdzilem ocene filmu oraz przeczytalem kilka pozytywnych komentarzy. O poscie niestety zapomnialem, bylo to spowodowane sporym czasem uspienia tematu, niezmiernie sie jednak ciesze iz ponownie na niego natrafilem (przyznam iz czysto przypadkowo) i z mila checia ustosunkuje sie do argumentow i obelg jakie pozostawily inne osoby.

(nie bede cytowal do kogo pisze)
faktycznie nie podalem argumentow piszac swoja wypowiedz, moze dlatego iz samo punktowanie 1/10 jest dostatecznym argumentem. Postaram sie nieco bardziej zobrazowac moja wypowiedz:

Kino nie powinno byc traktowane wylacznie jako srodek wyrazu artystow ani jako wylacznie przekaz rozrywkowy. Rozpatrywanie filmow z punktu widzenia widza, rezysera, nurtu czy roku, tez nie jest dobrym rozwiazaniem. Dlatego wszelkie dyskusje na temat kto ma racje a kto gada "bzdury" jest bezcelowe. Kazdy posiada swoj umysl, mimo iz nie wszyscy z niego korzystaja, dlatego kazdy sam powinien sobie odpowiedziec czy film mu sie podobal czy nie, i fakt iz jest swiadom istniena nurtu "noir" niczego nie zmieni.

Jako widz od filmu nie otrzymalem niczego co w jakikolwiek sposob by mnie rozerwalo, zaciekawilo, zintrygowalo, podniecilo czy rozsmieszylo. "Blue Velvet" ogladnolem z nadzieja iz po filmie dostane tzw. spelnienia filmowego. Jedyne co dostalem od "Blue Velvet" to furia i bol ktory powodowany byl swiadomoscia zmarnowania 120 minut swojego zycia na ta produkcje.

Film byl nudny, zachowania bohaterow nielogiczne i nieautentyczne, calosc dosc przewidywalna, a cala ta symbolika... przepraszam ale nie przywyklem do analizowania filmow klatka w klatke i podniecania sie z tego powodu iz sluchawka w telefonie lezala na stoliczku, co symbolizowalo brak polaczenia (przyklad wymyslony).

za ta furie ktora otrzymalem w zamian za 120 min przed TV jestem w stanie dac 1pt.

teraz gdy po roku staram sobie przypomniec co w tym filmie tak naprawde sie dzialo, w pamieci pozostaja mi jedynie sceny w ktorych Kyle podgladuje Isabelle (co moim zdaniem bylo nawiazaniem do mlodzienczych zachowac i ciekawosci seksualnej) gdzies wyczytalem iz jest w tym nuta kazirodczego zachwytu plcia przeciwna (zakazany owoc). Kolejna jest brutalny Dennis ktory obrazuje zlych kolegow, zle osoby ktorych obecnosci zawsze sie balismy, jak rowniez patologicznego ojca.

Moze ktorys z widzow jest w stanei utozsamic sie z takimi uczuciami, albo dzieki filmowi je pojac. Ale moim zdaniem: gdybym mial taka ochote, to zobaczyl bym film zwiazany bezposrednio z taka tematyka czyli relacjach seksualnych w rodzinie, lub patologii. Analizowanie co chcial powiedziec rezyser jest zbedne, albo inaczej pozostaje dla hobbystow.

Co do wypowiedzi bluzgaczy, moi drodzy jak to sie mowi "najlepsza obrona jest atak" a najprostrza jego forma jest sila. W tym przypadku reprezentowana poprzez obrazliwe wypowiedzi. Wyzwanie kogos od glupkow nie powoduje iz ta osoba staje sie glupkiem, pozatym dopatrujac sie w tym logiki, jakim to trzeba byc glupkiem aby wypowiadac sie pod postem osoby ktora ma sie za debila. Taki stan rzeczy nazywa sie hipokryzja albo nieswiadomoscia umyslowa wynikajaca z ograniczenia w logicznym rozumowaniu. Nie mniej jednak Ja nie chcialbym nikogo obrazac, malo tego, dziekuje wszystkim tym osoba ktore mnie zwyzywaly. Dzieki temu w prosty sposob udowodnie swoja teze:

Wiele osob przyjmuje poze wielkiego znawcy i krytyka, bazujac na tym iz oglada kino ofowe i te uznane na calym swiecie za genialne obrazy mimo iz tak naprawde niewiadomo dlaczego. Osoby te charakteryzuja sie kilkoma cechami. Sa swiecie przekonani o swojej wyzszosci intektualnej nad calym swiatem, rozmowa polega tylko i wylacznie na wyslaniu informacji iz odbiorca jest debilem i nie zrozumial filmu. Niestety... jeszcze nie spotkalem osoby zafascynowanej "tym inym" kinem ktora miala by swoje wlasne wnioski do obrazu. Wszyscy bowiem powielaja wypowiedzi innych ludzi, badz zdania krytykow filmowych. A w tym przypadku film jest jak wiersz i ile ludzi tyle interpretacji : )

@ rabbi40
"nie oceniaj ksiazki po okladce" ale to jak wygladam, juz zupelnie nijak ma sie do tego tematu jak i sensownosci twojej wypowiedzi (dzisiaj juz mam inna fotke).

a co do porownania... to mial byc kontrast, dwa zupelnie inne gatunki filmowe, jak ktos ladnie wspomnial Krol Skorpion to cos w stylu karate z Hong-Kongu.

@ Cyphre
Wychowalem sie na filmach karate, i do konca nigdy z tego nie wyroslem, obecnie kocham jak mi wszystko wybucha w kolo, samoloty lataja lub walcza na miecze laserowe, to jest czysta rozrywka : ) jak wychowywales sie na filmach Lyncha lub Larsa von Triera to pozostaje mi jedynie wspolczuc straconego dziecinstwa.

dla odmiany, moim celem nie bylo urazenie kogokolwiek, jezeli mimo wszystko to uczynilem, to przykro mi... takie zycie...

SadSam

nigdzie nie napisalem nic po czy moglbyc wniesc na czym ja sie wychowalem, po prostu nie stoje w miejscu, zmieniam sie i co jakis czas potrzebuje czegos innego, czegos wiecej, a nazywanie mnie pozerem to jest jakies glupstwo.

towelie3

Byc moze celem sadsama byla prowokacja, ale dyskusja, ktora sie wywiazala nie jest bezsensowna. Bezsensowne jest za to twoje naowlywanie do niedyskutowania na forum dyskujnym ;)

ocenił(a) film na 9
SadSam

Wiecie czemy jest tak wiele roznych filmow i ich gatunkow??bo kazdy jest inny i moze wybierac, jeden obejrzy teletubisie i jest zachwycony , a drugi powie ze to szmira dla dzieci!jak ktos lubi szmacianki na ekranie to potem film taki jak ten staje sie niezrosumialy,potem juz dziala tylko instynkt wyparcia , wiec taki delikwent twiedzio ze film jest do bani, syf sie zdarza!

ocenił(a) film na 4
SadSam

SadSam ta dyskusja wynikła bowiem stworzony przez ciebie temat to krytyka bez uzasadnienia. Uzasadnienie, że film jest głupi i już, nie zdziwiłoby mnie u małego dziecka, dziwi mnie natomiast u kogoś dorosłego, kto wygłasza swoje zdanie o filmie na portalu. Sam jestem wielkim przeciwnikiem Blue Velvet i mimo pochlebnych recenzji podjąłem się krytyki. Jednak krytykując przedstawiłem uzasadnienia, co jest podstawą do krytyki filmu. Nie zrozum mnie źle to nie jest atak na twoją osobę, lecz odpowiedź na twoje posty.

A co do twojej ostatniej wypowiedzi to mogę powiedzieć, że się zgadzam.

PS. Jeśli mógłbyś to chciałbym, abyś dodał jakieś filmy do ulubionych, chciałbym zobaczyć jaki masz gust co do filmów.

ocenił(a) film na 4
ct23

Aha, a jeżeli szukasz osoby, która ma gdzieś krytyków, bardzo dobry gust filmowy i niezwykłą wiedzę na ten temat, nie boi się wyrażać zdania i szuka czegoś czego czasem nie widzi krytyka to ktoś taki istnieje. Zajrzyj na blog użytkownika Fidelio, a się przekonasz.

ocenił(a) film na 2
ct23

wiem ze nie podalem uzasadnienia, dlatego powrocilem do tematu po sporym czasie, to ze temat sie rozwinol bardzo sie ciesze, moze ktos przeczyta i inaczej nastawi sie na film.

co do filmow dodalem kilka, tak na szybko, te co dla mnie cos znacza.

użytkownik usunięty
SadSam

Masakra i ataki furii - tak można określić reakcję prawie wszystkich na krytykę ubóstwianego i wywyższanego "Blue Velvet". Trochę spokojniej... Tak to już jest, że gdy jakiś film jest tak chwalony, spodziewasz się nie wiadmo czego a tu...coś co ci, delikatnie mówiąc, nie odpowiada. To kwestia gustu.
Sama po obejrzeniu "Blue Velvet" długo nie mogłam dojść do siebie. Tak mi się podobał? Nie, z wściekłości. Jestem raczej spokojna i wyciszona, ale po tym filmie bluzgałam jak szalona i miałam ochotę rozerwać Lyncha na strzępy za zmuszenie mnie do oglądania takiej chały. Dlaczego akurat na ten film zareagowałam tak emocjonalnie, nie mam pojęcia, niejedno rozczarowanie już się przeżyło... Ale nadal uważam, że "Blue Velvet" to najgorszy film jaki w życiu widziałam.
Nie chciałam jednak ujawniać tej kontrowersyjnej opinii. Pozostałam na postawieniu mu 1/10. Widze jednak, że skoro niektórzy myślą tak jak ja, pora się ujawnić.
Moja recenzja "Blue Velvet", całkowicie subiektywna, całkowicie wstrętnie i ordynarnie mieszająca ten film z błotem dostępna jest na moim blogu
http://sorcha.blog.pl/archiwum/index.php?nid=11797053

Jeśli bardzo lubicie ten film, lepiej jej nie czytajcie.
Apeluję o jedno - o spokój. Nie podobają mi się te pyskówki, ktoś wygłasza jakąś opinię, to inni zaraz mieszają go z błotem i jakieś personalne zaczepki... To nie jest jakiś czat, tylko forum filmowe. Trochę kultury... :>

(na mym blogu o "Blue Velvet" wyrażam się niekulturalnie, ale tu starałam się byc spokojna, mam nadzieję, że mi się udało ;)

SadSadam, brawo za odwagę, a z twoją notką z 12 marca zgadzam się w 100 procentach.

ocenił(a) film na 10

No, ja rozumiem, że każdemu podoba się co innego. Rozumiem, że Blue Velvet może się nie podobać. Ale twierdzenie, że Laura Dern jest słabą aktorką, albo że Hopper nie pokazał nic specjalnego to już, hmm... Z różnymi zarzutami wobec filmów Lyncha się spotkałem, z wieloma nawet się zgadzam, ale zarzut o słabą grę aktorów w jego filmie wbił mnie w fotel...

Kuba_64

slaba gra Hoopera?! kto to napisal.haha...to byla MISTRZOWSKA rola, dla niego moge ogladac ten film na okraglo

ocenił(a) film na 10

o dziewczynko. czytajac twoja recenzje doszlem do wniosku ze jestes wielkim autorytetem w dziedzinie kinematografii. tylko ty potrafilas tak bezblednie i bezlitosnie(co za odwaga i bezkompromisowosc) wylozyc wady blue velvet. masz racje-wszystkie kopie tego filmu powinny zostac spalone. a tak na powaznie-ta ja naprawde nie wiem po co wypisyujesz takie bzdury-myslisz ze twoj belkot cos znaczy, jestes w bledzie. napisze ci jeszcze ze zwyczajnie sie mylisz co do blue velvet.i tyle

użytkownik usunięty
duende_2

Dziewczynko lub chłopczyku (jesteś tak bezkompromisowy, że nawet tego nie ujawniasz), każdy ma prawo do własnego zdania, a na mym nieszczęsnym blogu pojawiały się nieco mniej dopracowane recenzje, niż powinny być, przyznaję. Bloga już nie ma, więc nie ma problemu, a tamten tekst był wynikiem frustrującego uczucia zawodu po obejrzeniu "Blue Velvet".
Jednak juz nigdy nie będe krytykować filmu, który inni ubóstwiają, bo to tylko kwestia gustu a nie wiedzy filmowej. Ja pewnie zachowywałabym się tak samo agresywnie, gdyby ktoś opluł (tak jak ja "Blue Velvet") mój ulubiony film. Przepraszam wszystkich urażonych, zrozumiałam swój błąd.
Ale zdania o "Blue Velvet" nie zmieniłam.

SadSam

to właśnie jest świetny film!! po prostu go nie zrozumiales!!! i jak można porównać Blue Vekvet z królem skorpionem ( pozwolcie ze to badziewie napisze małą literą!~)

ocenił(a) film na 7
SadSam

Tak poza dyskusją: Ty chyba nie widziałeś dużo filmów jak wg Ciebie KS i BV to jedne z najgorszych jakie widziałeś. Widziałem takie że mózg sie marszczy z nudów, są tak żałosne że nie można ich wyłączyc z szoku :)

ocenił(a) film na 2
GOLONEK

@ GOLONKO : )

oczywiscie jest stado daremniejszych filmow... ale o produkcjach kategorii D, G czy Y sie nawet nie wspomina.

@ monix

na twoja bezlitosna glupote i tobie podobnym nie ma lekarstwa...
ten film jest doskonaly bo JEST... a reszta to debile i nie rozumie dziela, tylko ze 99% z was (wielbicieli) nie ma pojecia ocb. w tym dziadostwie a jedyne co prezentujecie to osla upartosc bo obraniu jednej ze stron w tym temacie. PRZYKLADY prosze... o ile jestescie w stanie jakies podac

ocenił(a) film na 10
SadSam

Sadsam a nie umiesz docenic klimatu, świetnych zdjęć i muzyki? Chociaz to powinno sie podobać, bo jest wybitne.

SadSam

Cóż, ocenianie filmu na podstawie samej akcji (która mi się tutaj wyjątkowo podobała, ale przyjmijmy, że jest do niczego :) jest, hm, pewną ignorancją. Gra aktoska, muzyka, ujęcia, nawet światła - ja na wszystko zwracam uwagę :)
Nie da się po prostu powiedzieć, że ten film jest dobry i nakazać, żeby tak myślał cały świat. Nie lubisz truskawek, to po prostu ich nie jesz, chociaż reszta świata uważa je za pyszne. Rzecz gustu:) Porównanie może mało trafione, ale można sobie darować oglądanie danego filmu, a przynajmniej krytykowanie go. Tak samo powinno to działać w drugą stronę - ok, nie podobał ci się? Też dobrze, masz swoje zdanie. Nie oznacza to od razu, że my, fani Lyncha, musimy cię zaraz obrażać i wyzywac od półgłówków :)
Według mnie, film ma swój urok, jednak za każdym razem po jego obejrzeniu czuję pewien niedosyt. Dltego 9/10 :)

ocenił(a) film na 10
Dark_Side_Of_The_Moon

mnie film podoba się bardzo i jak dla mnie jego tempo i budowanie akcji jest odpowiednie.

SadSam

Zgadzam się. Mnie film po prostu znudził i tylko tyle z niego zapamiętałem.

ocenił(a) film na 10
SadSam

oczywiscie masz do tego prawo, ale moze wez pod uwage, ze film to nie tylo akcja, jest wiele GENIALNYCH filmów, w których nic sie nie dzieje, oczywiscie wtedy ciezko je zaliczyc do kina rozrywkowego - ale Blue Velvet to jednak kino artystyczne.

po drugie, niektórym ten film moze sie naprawde podobac i nie ma to nic wspólnego z tym, ze pozują - mnie sie bardzo podobal, dalam 10, i to dlatego, że lubie dziwne filmy...

Lucy_in_the_Sky_with_Dia

Właśnie o to chodzi, że mi się nie podoba przede wszystkim jako film artystyczny, bo jako thriller być może ma coś w sobie. Owszem, jest tu zabawa konwencją, sporo nawiązań itp., ale jest to zabawa pusta, bez czegoś co zapadłoby w pamięć. Ktoś tu, na tym forum, napisał że to po prostu film o walce dobra ze złem...

ocenił(a) film na 10
SadSam

SadSam lat 14 - „jestem kinomanem od najmlodszych lat, widzialem bardzo duzo filmow...” ;)

serioso

wątpisz, że widział?

aż obejrzę "Króla skorpiona"... bo dlaczego by nie?

ocenił(a) film na 10
FOX_12

Fox, ty to napisałeś. Z mojego tekstu taka treść nie płynie. No tak, problem z interpretacją prostego zdania a za ocenienie filmów dla dorosłych się dzieci zabierają… - to mniej więcej jest tam napisane.

serioso

E tam, zaraz napisałem, spytałem?

"Złote" myśli foxa:
# dzieci też mają swoje prawa

# w interpretacjach najfajniejsza jest płaszczyzna podstawowa

# ludzie szukają różnych elementów w filmach, nie tylko artystycznych i estetycznych wrażeń

# dla zafascynowanych symbolami polecam film "Andriej Rublow"

# fajnie, że macie coś do powiedzenia, tylko proszę, wypowiadajcie się normalnie, stylizacja na język biblijny jest denerwująca

# "głęboki" to chyba jakieś nowe słowo wytrych

ocenił(a) film na 10
FOX_12

"E tam, zaraz napisałem, spytałem?" - racja, racja, to wina moich niepotrzebnych emocji. A niech tam sobie fox ocenia, może kiedyś chłopak na serio zdenerwuje tymi wszystkimi "kiepskimi" filmami i sam pokaże światu jak powinno się robić dobre filmy.

ocenił(a) film na 10
serioso

Sadsam oczywiście pokaże, nie fox :) - to np. wina zbytniego wyluzowania. Jednak najlepiej jest gdzieś pomiędzy.

ocenił(a) film na 10
FOX_12

Teraz coś ze środka. SadSam ma rację - swoją. :)))))