Kolejny film, z którym mam kłopot jeśli chodzi o ocenę. Może kiedyś do niego wrócę, bo podczas jego emisji w TVN7 wyjątkowo oczy mi się kleiły i kilka wątków mi umknęło. Zdaję sobie sprawę, że to film oscarowy, klasyka kina gangsterskiego, łamiący konwencje i takie tam trele morele. Ale jakoś szczególnie mnie nie wciągnął. Na pewno na owe czasy był dobry (został nakręcony w 1967 roku i trudno tego nie zauważyć). Ale oceny wyższej niż dobrą - 7/10 - dać nie zamierzam, bo oczekiwałem od tego filmu nieco więcej.
zgadzam się w 100%. zazwyczaj mam problem z oceną filmów sprzed 40,50 lat.
trudno nas młodych (żyjących w świecie komputerów i niewyobrażalnych efektów specjalnych)czymś wyjątkowym zaskoczyć. jedynie jaka osobliwa fabuła jest w stanie mnie przekonać, która tutaj mnie nie zachwyciła.
Jeśli chodzi o stare filmy to zdecydowanie polecam "12 gniewnych ludzi". Ten film jest dowodem na to, że bez efektów specjalnych (nawet bez kolorów, bo film jest czarno-biały) można widza wciągnąć. To jeden z nielicznych filmów podobających się zarówno widzom, jak i krytykom.
Nie zgodzę się z tym, że trudno nas zaskoczyć. Mnie zainteresowały i zaskoczyły filmy kina niemego, a to lata najwyżej dwudzieste...
Tak głęboko póki co nie zamierzam sięgać. Chcę zaznajomić się z klasyką ale raczej dźwiękowego kina, począwszy od lat 30tych. Pod choinkę dostałem albumową książkę "100 najlepszych filmów". Zamierzam dotrzeć do wszystkich, obejrzeć i opisać. Pozdrawiam.
Dlatego w miarę możliwości oglądam filmy z napisami. Mój angielski jest zbyt słaby, żeby oglądać bez napisów, nie czując dyskomfortu. Słucham dialogów, posiłkując się jedynie napisami. Zdarzyło mi się też kiedyś oglądać film po angielsku z angielskim tekstem. Kwestie mówione czasami trudno zrozumieć, słowo pisane ułatwia sprawę.
Galladorn, piszesz że z chęcią obejrzałbyś więcej klasyki, a jak obejrzysz to się dziwisz, że składają się nie tylko ze smętnych gadek. Można oceniać filmy ze względu na ich oryginalność, bądź z innych przyczyn, które osobiście oceniam jako mocno drugorzędne.
Staram się w miarę możliwości sięgać po klasykę. Wcale nie zakładam, że składają się ze smętnych gadek. Nie mam jednoznacznych kryteriów oceniania filmów. Pisałem już kiedyś, że często dochodzi do sytuacji, w których takie same oceny otrzymują ode mnie filmy nijak nie porównywalne. Dostają np. 7 z zupełnie różnych powodów. I może to być zarówno na skutek pozytywnego zaskoczenia, delikatnego rozczarowania bądź też spełnienia oczekiwań. Przepraszam, że tak późno odpisuję ale "odkliknęło" mi w powiadomieniach.
Ale czym tu się rozczarować? "Bonnie i Clyde" jest filmem tak znanym i przemaglowanym przez wszystkie filmowe magazyny, że trudno w nim znaleźć coś nieoczekiwanego.
Trudno powiedzieć, że oczekiwałem czegoś nieoczekiwanego. Po prostu nastawiałem się, że nieco bardziej przypadnie mi do gustu.
Bo takich filmów jak "Bonnie i Clyde" nie ocenia się po jednym seansie...
Do tego oglądanie filmów w polskiej telewizji to jest zbrodnia na kinematografii :/ Słyszałeś o formacie mkv? Potem kompa do LCD, znaleźć napisy i masz filmik w HD.
Moze i po jednym seansie sie nie ocenia, ale 2 dni temu obejrzalem ten film pierwszy raz i bardzo mi sie spodobal jeden z lepszych filmow jakich ogladalem i zaluje ze takich filmow juz nie robia
Nie zależy mi na tym, żeby oglądać stare filmy w HD, forma nie jest tak istotna a pod względem treści zazwyczaj bronią się same. Oglądałem w TV bodajże na TCM i jak nadarzy się okazja obejrzę ponownie. Być może powinno się ten film obejrzeć więcej razy żeby ocenić, niemniej jednak przyjąłem zasadę oceniania filmów po jednokrotnym obejrzeniu. Nie mam możliwości żeby ponownie wracać do wszystkich.
"Bonnie i Clyde" to ostatni film radomskiej (nie wiem, czy tylko) Akademii Filmowej. Oczywiście historię znałam od dawna, ale film miałam przyjemność obejrzeć po raz pierwszy. Nie wiem, czego oczekuje młodzież szkoły średniej od filmów z Akademii (które mają przede wszystkim opowiedzieć historię kina, rozwój itp.), ale sądzę, że jakby im puścić jakąś prymitywną amerykańską komedię to może by nie narzekali. Film mnie wciągnął, i to bardzo, co podkreśliłam później słowami do koleżanek, że "był za krótki", za co otrzymałam za plecami niekoniecznie grzeczną odpowiedź.
Ostatnia scena, to sieczka. Chyba trochę przesadzono z równomiernością strzałów, no ale to już pikuś.
Film dobry, nawet bardzo, warto obejrzeć.
Nie kwestionuję faktu, ze warto obejrzeć. Nie rozumiem tylko po co piszesz o oczekiwaniach młodzieży szkoły średniej, ja ten etap mam dawno za sobą. A i wśród młodzieży znajdą się tacy, którzy w prymitywnych komediach nie gustują.