Scenarzyscie i reżyserowi należy się chłosta.
To już nawet nie jest jakaś tam zwariowana fantazja, to jest karygodns szmira! Postać Bridget napisana fatalnie - od samego początku zachowuje się jak niespełna rozumu idiotka. Tak, bohaterka jest głupia! Serio, niektóre sceny wyglądają jakby coś wzięła i miała urojenia! I ten romans z połowę młodszym facetem, któremu od razu wpada w oko?? Życie tak nie wygląda (i całe szczęście). Sympatyczne role Hugh Granta i Chivetela Ejiofora, plus wzruszająca scena imprezy na końcu - jedyne plusy.