jestem w szoku jak bardzo podobał mi się film.
pamiętam wyraźnie moment gdy kilka lat temu wyczytałam że wówczas za kilka tygodni premiera trzeciego tomu bestsellerowej serii Helen Fielding i jaki wstrząs przeżyłam dowiadując się z synopsis że pan Darcy umiera a cała fabuła książki będzie skupiać się na Bridget oraz jej procesie przeżywania żałoby i wracania do randkowego życia. w tym samym roku ogłoszono też że powstaje trzecia część filmu i zastanawiałam się czy powinnam się spodziewać śmierci pana Darcy’ego . ucieszyłam się gdy okazało się że scenariusz do trzeciej filmu jest oryginalny, nie opiera się w żaden sposób na książce i pamiętam jak w duchu trzymałam kciuki za to aby w ogóle powstawała czwarta część w przyszłości bo nie chciałabym filmu w którym Bridget jest wdową a Mark nie żyje.
but here we are…. wracam z kina i absolutnie nie spodziewałam się tego że ten film będzie naprawdę dobry. wiadomo że nic nie przebije pierwszej części tego klimatu, poczucia humoru etc ale film szczerze podobał mi się od samego początku do samego końca. dla mnie nie ma ani jednego słabego momentu. jest absolutnie przekomiczny.
cieszę się że przed pójściem do kina obejrzałam sobie po raz kolejny pierwszą część Bridget Jones’s Diary aby sobie odświeżyć pamięć i obejrzeć od nowa lovestory Bridget i Marka. dzięki temu byłam w stanie wyłapać nawiązania do pierwszej części jakie pojawiły się w czwartej. Bridget Jones: Mad About The Boy opisałabym właśnie jako słodko-gorzki i jednocześnie nostalgiczny. jestem zachwycona faktem że wielu aktorów z poprzednich części wróciło aby powtórzyć swoje role w czwartej, nawet jeżeli tylko na chwilę. całe szczęście że Hugh Grant powrócił i jest tak samo zabawny jak zawsze, jeden z największych highlights filmu. tak samo cieszy fakt że swoją rolę jako dr Rawling powtórzyła Emma Thompson. jak zawsze przekomiczna. ciepło zrobiło mi się na sercu widząc że w 4 części pojawili się wszyscy przyjaciele Bridget: Jude, Shazz oraz Tom. tak głęboko zakorzeniona przyjaźń która trwa tak wiele lat i jest nie do ruszenia to prawdziwa miłość z rodzaju platonicznej ale wciąż pięknej i wymarzonej.
można się łatwo wzruszyć ale przede wszystkim film jest absolutnie przekomiczny. moja ulubiona scena to ta w sklepie gdy Bridget kupie kondomy ;)
choć byłam nastawiona bardzo sceptycznie muszę przyznać z ręką na sercu że świetnie się bawiłam. Bridget Jones Mad About Boys bardzo umiejętnie balansuje między humorem a emocjonalną głębią, ukazując realistyczne aspekty macierzyństwa oraz życie w żałobie po stracie partnera jednocześnie nie jest przygnębiający i depresyjny. ukazanie, że życie po stracie może być pełne radości i nowych doświadczeń.
Bridget Jones: Mad About The Boy to bardzo dobre zakończenie i pożegnanie serii. zostałam w kinie dłużej na napisach aby zobaczyć te wszystkie kadry i momenty z poprzednich filmów z franczyzy. nostalgia hits hard af :,)
mam szczerą nadzieję, że nie powstanie więcej części. nienawidzę gdy studia doją tą samą jedną krowę bo jedyne co się dla nich liczy to zysk i jeszcze raz zysk. Bridget Jones zasługuje na godne zakończenie serii i takie właśnie otrzymała wraz z Bridget Jones : Mad About The Boy. podarowali Bridget oraz fanom naprawdę idealne zakończenie. niech tego nie rujnują.