W tamtym filmie była swego rodzaju świeżość, natomiast tutaj reżyser za bardzo podnieca się częściami niesfornymi umięśnionego osiłka, smarując go na dodatek co rusz inną substancją. Nudny, brak akcji, monotonia, dialogi do bani, aż ma się ochotę wyjść z kina.
dokładnie, wiecznie napięty Hardy po jakimś czasie zaczął mnie irytować... film był nudny, trwał 1h20 min i z tego połowa to suche, nieśmieszne monologi i bezsensowny wątek w teatrze (jedynie scena z dwiema twarzami była dobra).. W chopperze przynajmniej coś się działo, a i Bana zagrał o niebo lepiej
A one niby miały być śmieszne? I po co to porównanie z Chopperem? Tematyka podobna, ale to dwa kompletnie różne filmy.
Rzeczywiście, dwa kompletnie różne filmy biograficzne o seryjnym mordercy i niewyżytym dzieciaku, w których należy się skupić właśnie na aktorze pierwszoplanowym.
Komplenie nie zrozumiales o co tu chodzi.Tutaj nalezy skupic sie na sylwetce psychologicznej glownego(przy okazji takze tytuowego)bohatera.Nie zapominaj iz jest to film biograficzny.
Skoro tak, to po ch*.* ten nachalny pseudo-artyzm? To ja tu czegoś nie zrozumiałem? Ok :D
Jest caly watek poswiecony rysowaniu przez Bronsona,w innej ze scen robi artystyczny makijaz jakiemus kolesiowi,teatr,sama jego osobowosc o tym swiadczy.Bluznierstwa i bijatyki(do ktorych takze podchodzi w ciekawy sposob) to tylko dodatki
to jest kino autorskie. nie ma co się spinać i wyzywać, że ktoś czegoś nie zrozumiał. albo się podoba, albo nie - nie lubię Kurosawy.