PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=4357}

Brudny Harry

Dirty Harry
7,7 83 tys. ocen
7,7 10 1 82715
7,6 27 krytyków
Brudny Harry
powrót do forum filmu Brudny Harry

Czysta gra Eastwooda.

ocenił(a) film na 9

Clint Eastwood to była jak dla mnie, przynajmniej do czasu, wielka gwiazda kina drugiej kategorii. Z tych, co pobiegają, postrzelają i nie na długo pozostaną w pamięci. Ale "Brudny Harry" to klasyka, z powodu takich więc snobistycznych pobudek film ze słynnym Clintem postanowiłam obejrzeć. Oto wnioski, które nasunęły się częściowo same, częściowo zaś w związku z zapoznaniem się przeze mnie ze wcześniejszymi komentarzami filmwebowiczów:

a) Clint Eastwood to dobry aktor. Harry Callahan, "Brudny Harry", to facet, który wcale nie jest dumny ze swojego przydomku, ale chyba nie widzi innej możliwości postępowania z przestępcami, mam tu na myśli skuteczność działań. Mają oni bowiem, jak się okazuje, więcej praw niż niejeden prawy człowiek i nikt nie zdaje sobie z tego sprawy lepiej, niż policjant, który musi naprawdę nieźle się nagłówkować nie po to, aby udowodnić winę i ująć przestępcę, lecz po to, by przy okazji nie złamać całego szeregu przysługujących mu praw. Tu bez wątpienia pojawia się konflikt między tym, co oznacza prawo, a co sprawiedliwość. Rodzi się wiele wątpliwości co do celu działań człowieka, który mając pełną świadomość czyjejś, często ogromnej i udowodnionej winy, nie może uczynić zadość sprawiedliwości, musi się wręcz godzić na jego bezkarność. Dlatego zrozumiałe jest, dlaczego w końcowej scenie Harry wyrzuca do wody, w którą parę chwil wcześniej zanurzyło się ciało Skorpiona, swą gwiaździstą odznakę. Dla niego prawo i sprawiedliwość oznaczają to samo i nie chce dłużej być skazanym na postępowanie wbrew sobie, bądź też wysłuchiwanie nagan ze strony przełożonych. To człowiek od brudnej roboty, "chłopiec na posyłki", który w pewnym momencie zrozumiał, jak był wykorzystywany. Twarz Clinta Eastwooda doskonale oddaje wszystkie wewnętrzne rozterki bohatera, aktor świetnie poradził sobie z psychologicznym portretem Harry'ego. Potrafił sprawić, by wypadł on jak najbardziej autentycznie. Nie wiem, jak radził sobie w innych tego typu produkcjach, ale podejrzewam, że jeszcze to sprawdzę i przyznam, że niemała w tym rola tego filmu i gry Eastwooda

b) Rzeczywiście widać, jak wiele czerpią współczesne filmy akcji z tego, co stworzył Don Siegel. Do tych kontynuacji i nawiązań bez wątpienia należy sztandarowa postać gliny biorącego sprawy w swoje ręce, kolegi policjanta, takiego"nowego", dla którego współpraca z twardzielem i starym wyjadaczem to szkoła życia, której egzamin nie zawsze udaje mu się zdać, na pewno również bardzo istotne jest złamanie powszechnego schematu policjanta jako nieskazitelnego stróża prawa, który potrafi ewentualnie zakuć w kajdanki i bardzo męsko prezentuje się w mundurze. I tak dalej.

c) Widać również, jak bardzo film ten się postarzał. Te strzelanki, pościgi i sceny pobicia w zasadzie nie mogą już zrobić na współczesnym widzu większego wrażenia. To, czego dziś możemy oczekiwać od filmu akcji, jest dużo bardziej brutalne, obrazowe, ale chyba również bardziej autentyczne. W zasadzie trudno powiedzieć, czy to dobrze, iż w tej właśnie kwestii filmowego autentyzmu kino poszło tak bardzo naprzód. Ale jak wiadomo, rozwój, wszelkiego rodzaju i w każdej dziedzinie jest nieunikniony. No, może przeważnie ;-).

Krytyka ponoś bardzo obawiała się niebezpiecznego przesłania filmu, w którym brutalne metody policjanta biorą górę nad prawem, widzowie zaś nieuchronnie muszą stanąć po stronie tych właśnie metod. Czy słusznie? Uważam, że postępowanie Callahana to szukanie odpowiedzi na pytanie, jak daleko posunięty może być liberalizm w kwestii egzekwowania prawa. Co ma sens: czy właśnie karanie policjanta za przeszukiwanie mieszkania bez nakazu, podczas gdy jego właściciel odlicza minuty do śmierci pogrzebanej żywcem i zgwałconej wcześniej czternastolatki (notabene już martwej)? No nie wiem.