To chyba jeden ze słabszych filmów wojennych jakie oglądałem. Temat oklepany już dawno temu, sceny walk i wybuchy w zwolnionym tempie się dłużyły, a jak zwykle kończy się, że amerykanie są tymi biednymi.
Łooo matko... Dowaliłeś jak łysy grzywką o kant kuli.... Film dobry. 3ma w napięciu, robi wrażenie batalistyczznymi scenami, realizmem i rozmachem. Ścieżka dźwiękowa spoko... Dałbtym 7 do 8 na 10.
pachomir podpisuję się pod tym. Warto też zwrócić uwage na to, że wietnamce chcieli chyba podusić amerykanców, a nie wystrzelać, bo otwirali ogień dopiero z 5 metrów.
No i ta flaga powiewająca na końcu...... Mogli pokusić się też o statue wolności.
Owszem, film przepełniony "amierikańską propagandą", ale ja odbieram go pozytywnie. A co do rajdów wietnamskich żołnierzy- alternatywą było rzucanie kamieni z odległości kilometra, ich uzbrojenie w porównaniu do uzbrojenia po stronie USA wybadało z lekka marnie. Ty masz nożyk, a kolega procę. Co robisz? (Zakładając, że za swój kraj oddasz wszystko) Popieprzasz do niego zygzakiem, żeby dźnąć skurczybyka. ;)
Zrozumiałbym jakbyś powiedział ze film jest przepełniony "amerykańskim patosem" ale propagandą ? ja czegoś takiego nie zauważyłem. jest kilka rzeczy uproszczonych , kilka ubarwionych aby nadać nieco więcej dramatyzmu ale jakieś propagandy to specjalnie w tym filmie nie widzę ?
To jest przenośnia, pod tym słowem kryje się swoista fobia na punkcie gloryfikacji armii amerykańskiej i samych Amerykanów. W "We were soldiers" jest sporo subiektywizmu dotyczącego tej wojny, zresztą- w wielu amerykańskich produkcjach tak jest- po jednej stronie- Amerykanie, jest i druga strona- Ci źli. Bardzo nielubię takiego przedstawiania sprawy, aczkolwiek nadal twierdzę, że ta produkcja jest całkiem udana. Nie zmienia to faktu, że każdemu amerykańcowi miękną jajka na widok amerykańskiej flagi wbitej w słupek drewniany. Być może nie do końca wyjaśniłem o co mi chodziło.