Makabra - idiotyzm. Nie ma sensu oglądać rozdzielania ciała na pół hakiem. Nie jest to straszne. To żałosne. Jeden z najgłupszych i do tego profanatorski horror, jakie widziałem. Twórcom tego filmu należy przemówić do rozumu przemocą. Nie, nie żartuję. A gdyby to oni zostali rozpruci hakiem, co wtedy? I gdyby stało się to nawet bez pięciokrotnego wymówienia przed lustrem "Candyman"? Na pewno nie byłoby im do śmiechu. Trzy filmy z tej serii powstały i to wystarczy. Pierwszą część ratuje, ledwo, Virginia Madsen, bo Tony Todd w roli Candymana się wydurnia, ale to i tak w niczym nie pomaga.
Film ujdzie...
Ale tylko pierwsza część. Według mnie Tony Todd zagrał candymana bardzo dobrze. Virginia Madsen też w porządku. A najgłupszym horrorem jaki oglądałam jest "Dead Evil" czy jakoś tak...
Trochę szacunku dla klasyki człeczyno. Candyman to jeden z najlepszych tego typu filmów. Mówię rzecz jasna o pierwszej odsłonie naprawdę strasznej porządnie zekranizowanej powieści Barkera. To film który zapdł mi w pamięć mam do niego sentyment i respekt jakkolwiek dziwnie to zabrzmi. Nie wiem czy z technicznego punktu widzenia Todd zagrał dobrze, w ogóle ciężko jest to stwierdzić jako że nie ma żadnego realnego odnośnika w końcu candyman to postać nieistniejąca ale swego czasu śnił mi się po nocach. Zimna, ponura historia osadzona w równie nieprzyjazdnych realiach pomimo swojej gore,owej proweniencji dla mnie jest z pewnością czymś więcj niż tylko zarejetrowaną na celuloidowej taśmie krwawą łaźnią. Oddech tego filmu jest niepowtarzalny, na pewno niesztampowy.
O przepraszam! Jeśli ty to nazywasz klasyką, to chyba ci odbiło. Nie wypowiadam się co do Barkera, bo książki nie czytałem, ale z tego, co piszesz, wnioskuję, że "Omen" raczej ci się nie podoba. Pa.
Nie rozumiem, czego czepiają się szanowni przedmówcy. Drażni mnie także zarzucanie filmowi nadmiernej brutalności - krwawe sceny ograniczają się w sumie jedynie do paru litrów krwi spływającej po podłodze, więc ani to gore, ani slasher. Tym bardziej, że nie mamy do czynienia z walającymi się wszędzie szczątkami ludzkimi. Tutaj przede wszystkim liczy się klimat, opowieść, bohater i bohaterka. Sceny zwane "strasznymi" w najmniejszym stopniu strachu nie wywołują i nie o to tu przecież chodzi. Sama postać jest przerażająca.
Tworzy się genialna atmosfera osaczenia - przed Candymanem nie da się uciec i nie goni bohaterki przez cały film, tak że tylko scenerie się zmieniają. To on jest tutaj niepodzielnym panem sytuacji, on kieruje kolejnymi zdarzeniami - wspaniale "wrabia" Helen w swoje kolejne zbrodnie.
Nastrojowa muzyka, dobra gra aktorska, absolutnie genialna postać Candymana - wszystko to sprawia, że polecam film gorąco każdemu (chyba że ktoś uważa "Land of the Dead" za arcydzieło) :-)