Film jest pięknie zrealizowany: wspaniałe obrazy i muzyka. Jeśli chodzi o historię, to jest to bardziej opowieść o Jagnie niż o chłopach. Oczywiście sama Jagna zostaje wybielona, przez co zakończenie wydaje się jeszcze bardziej okrutne.
Szczególnie zapadły mi w pamięci dwie sceny tańca: ten weselny, gdzie mężczyźni są wręcz obrzydliwi w obłapywaniu panny młodej, a także ten pełen namiętności taniec Antka i Jagny w gospodzie.
Nigdzie nie napisałem, że postacie męskie u Reymonta były do rany przyłóż i czego Welchmany od nich chcą. Co do spłycenia to jeśli definiujesz je jako "pokazali wszystko co najgorsze z ich strony" to wtedy spoko, masz rację. Tylko, że wielu z nich przeszło w powieści jakąś drogę, którą tutaj kompletnie nie ujęto.
Ja się nie zgodzę. Boryna został przedstawiony w filmie moim zdaniem w sposób bardzo pozytywny, na pewno zaś nie wyolbrzymiano jego wad z powieści. Filmowy Maciej to starszy i trochę smutny mężczyzna, poszukujący swojego miejsca w świecie. Bardzo wymowna jest choćby scena przy brogu - w książce Maciej od razu chce dźgać Antka widłami, w filmie patrzy na niego z żalem i pozwala mu odejść. Również Mateusz jest przedstawiony w bardzo dobrym świetle - na początku co prawda plotkuje, ale ostatecznie jako jedyny sprzeciwia się linczowi na Jagnie, a nawet osobiście broni jej domu. Tak samo Jasio, który jest postacią w zasadzie bez wad. A Antek? Moim skromnym zdaniem został przedstawiony uczciwie. Na początku romantyk, człowiek zapalczywy, ostatecznie jednak oportunista. Twórcy oszczędzili sobie wielu szczegółów. Mogę zgodzić się, że co do wójta zastosowano uproszczenie wyolbrzymiające jego wady. W powieści Pietr zmieniał się i stopniowo z kogoś obdarzonego przynajmniej szczątkowym autorytetem zamieniał się w znienawidzonego urzędasa uganiającego się za zamężną Jagną. Tego jednak nie mam twórcom za złe, bo na wójta zwyczajnie zabrakło czasu. Kowal wypada w zasadzie bardzo podobnie jak w powieści, czyli od samego początku widać, że coś z nim nie tak.
Pozytywny!? W którym niby miejscu? Bo nie przychodzi mi nic do głowy. Co Boryna zrobił pozytywnego w filmie? XD Jeśli rozumiesz to jako utemperowanie książkowej krewkości to zgoda, ale w każdym innym przypadku nie mogę się zgodzić. A Antka przedstawiono uczciwie? Chyba nie. U Reymonta zaczął doceniać to co miał a tutaj stał się obojętny i zgorzkniały, dwa zgoła odmienne finały.
Nie chodzi mi o CZYNY tylko ogólny charakter Boryny. Nadal ma sobie wiele zapalczywości, ale nie aż tyle ile w książce. Boryna od początku filmu jawi się jako twardy facet, ale jednak dobry. Z innej beczki, co dobrego zrobiła w filmie Dominikowa i Jagna (nie licząc pomocy choremu bocianowi). Bohaterowie nie czynią dobrze, ani źle, oni po prostu "czynią", a ich charakter może śledzić widz.
1) Ale "zrobić" ma w języku polskim szersze zastosowanie niż tylko czyny. Każde słowo i gest jest czymś co zrobiłeś. Także ponawiam pytanie, na jakiej podstawie uznałeś, że filmowy Boryna był pozytywny/dobry i proszę, odnieś się do tego, bo w poprzednim postem uciekłeś od odpowiedzi uwagą natury filozoficznej XD
2) Odpowiadając na Twoje pytanie to Dominikowa, jak reszta kobiet, była niewiele lepsza od facetów. Była cała rozochocona, że może bogato wydać córkę za starego dziada, którego w ogóle nie kocha. Ani nawet nie zna. U Jagny ciężko mówić o jakichkolwiek czynach, wszak była ubezwłasnowolnioną ofiarą, ale była miła, szczera i asertywna a są to cechy raczej pozytywne.
3) Ostatniego zdania natomiast nie rozumiem. Jak to nie czynią dobrze albo źle? Przecież na ten przykład bałamucenie własnej machochy jest moralnie jednoznaczne. Tak samo zorganizowanie linczu na podstawie domysłów.
4) Tutaj nie ma czego śledzić, charakter we większości przypadków był stały. W przeciwieństwie do książki gdzie następowała pewna przemiana o czym już pisałem. Dlatego stwierdziłem, że film nie jest wierny książce. Bo to, że stary Boryna jest krewki a młody bezwstydny to za mało. Bo ważna jest pointa a ją kompletnie wypaczyli.
Dobrze no to: 1) Z punktu widzenia Macieja mógł on uważać ślub z Jagną za przysługę dla niej, danie jej majątku i prestiżu społecznego. 2) Starał się być dla Jagny dobrym i kochającym mężem, oczywiście do czasu akcji z tańcem, a potem brogiem. 3) Bronił praw całej wsi do lasu oraz poprowadził chłopów do walki o swoje 4) Zrozumiał swoje błędy wynikające z zapalczywości i gniewu. Przyjął Hankę do domu, przebaczył Antkowi. Przepisał im swój majątek, pamiętając o rodzinie. 5) Ogólnie był dobrym człowiekiem w stosunku do tych, którzy nie wchodzili mu za skórę. 6) Mimo że wygonił Hankę i Antka, to cały czas zapewniał im wyżywienie. To Antek wyrzucał rzeczy od Macieja, narażając rodzinę na głód w środku zimy. 7) Potrafił także zreflektować się i rozumieć swoje błędy. Poza tym film nie podbija żadnych negatywnych cech Macieja z powieści, a raczej łagodzi jego charakter.
MOIM ZDANIWM książka jest napisana w stylu naturalistycznym, zgodnie z ówczesnymi trendami. Opisujeje możliwie wiernie "dynamikę grupy społecznej "- tytułowych chłopów z Lipiec ( obecnie Lipiec Reymontowskich). Jakby ktoś zdjęcie chciał zrobić ( w końcu Reymont żył wśród nich). Film to piękny, estetyczny obraz i piękna przejmująca muzyka. Ekranizacja jest wyjątkowo " luźna" wobec pierwowzoru. Wcześniesza ekranizacja była niepomiernie wierniejsza i niepomiernie bardziej dla mnie niestrawna. Skłonny jestem dać Jagnie trochę taryfy ulgowej - urodziła się nie tam i nie wtedy. Antka troszkę tlumaczy resocjalizacja w więzieniu- w końcu mógł zrozumieć, że "żyje w kupie" ( pewnie był za mało odważny, by spróbować szczescia poza nią, zreszta: żona i dwoje dzieciaków). Boryna-taki stoik chyba: twardy, swoje wie, mówi niewiele, potrafi docenić Hankę, choć to niby kosztem " własnych dzieci". Przydybawszy na gorącym uczynku syna z żoną nie robi użytku z trzymanych w rękach wideł, choć krew w nim pewnie gore. Nie będę zdziwiony, jeśli film dostanie Oscara, choć to bardzo luźna adaptacja książki. Chodzi głównie o to, że jest piękna, przejmująca, a nie wierna. Jestem szczęśliwy, że ludzie potrafią robić takie filmy.