Boże co to w ogóle było?!... Efron gra jakby był świeżo po aplikacji botoksu zero mimiki ciągle ten sam denny wyraz twarzy... Nie obejrzałam do końca bo scena z seksem na cmentarzu zupełnie mnie dobiła... może końcówka jest lepsza ale czy warto męczyć się godzinę dla 10 minut akcji??? Naprawdę lubię melancholijne filmy i bardzo łatwo mnie wzruszyć ale w tym przypadku nic mnie nie ujęło zupełnie nic nawet scena w której Sam umiera jest tak piekielnie sztuczna, że bardziej chce mi się śmiać niż płakać...