Wkurzała mnie ignorancja matki w stosunku do córki - ilekroć się do niej zwracała, czy o coś prosiła, to z pretensjami i wyrzutami. Wątki romantyczne były dla mnie mocno niewiarygodne bądź podszyte niskim poczuciem własnej wartości, czy dziwnymi motywami ze strony dziewczyn. Szczucie cycem i żartowanie w tym temacie nie pozwalały mi zapomnieć, że oglądam jedynie słaby, polski film.
Nauka walenia pięścią w stół, choć miała głupie podłoże, mogła być zaczątkiem jakiejkolwiek komunikacji z Mateuszem; wkurzyłam się, gdy moją nadzieję ucięła wkraczająca do pokoju matka.
Jednak od momentu, w którym zaczęto porozumiewać się z Mateuszem, film wydał mi się niesamowicie smutny. Wszelkie wcześniej zauważone wady zostały odegnane przez poruszającą historię. Jakże okropna to niewola, jakże straszne spętanie. Miło mi, że film skończył się w godny sposób pozostawiając we mnie myśl, że warto go obejrzeć mimo "made in Poland".