Poetycka opowieść, która przez dłuższy czas każe domyślać się widowi o co w ogóle chodzi: jako że oglądamy mijające krajobrazy przez szparę w desce, słyszymy stukot i odgłosy ludzi wśród których są rozmowy w wielu językach; wszystko to każe nam przypuszczać, że podróżujemy pociągiem... Gdy pojawia się tytułowy chleb rozumiemy co oznacza
Szczerze powiedziawszy dziwi mnie tak niska ocena filmu. Może nie jest to arcydzieło, ale
skłania do refleksji. Widziałam go dość dawno temu, ale nadal mam w pamięci umykające
gdzieś krajobrazy, stukot kół, śpiew jakiejś kobiety, nerwowe szepty czy w końcu płacz dziecka.
Oglądałam "Chleb" w szkole, na warsztatach...