moze ktos ogladal i podzielil sie wrazeniami
jak dla mnie troche w niektorych momentach pachnialo moorem ale ogolnie b. ciekawy dokument moglby byc o te pol godziny krotszy to pewnie wyszlo mu to na dobre
trudno mi się trochę odnieść do tego filmu, gdyż nie żyję w Ameryce a właśnie do tamtej widowni był on adresowany.
W ogóle nie czuje się jakoś 'oczyszczony' gdyż, prawie w ogóle nie chodzę po sklepach, jak są święta to nawet czasem zdarza mi się coś kupić, ale nie odczuwam żadnego szaleństwa z tym związanego (może jestem staromodny, ale jak daje prezent to zawsze staram się coś wymyślić, co danej osobie będzie się z czymś szczególnym kojarzyć i na prawdę bardzo trudno jest dostać takie rzeczy - trzeba często samemu kombinować i się wysilić ;])
jak dla mnie to w filmie za bardzo skupiono się na samym 'kościele' i ich śpiewaniu, a za mało było z prawdziwego dokumentu (o wielkich korporacjach, wyzysku ludzi, o małych firmach co upadają, jak konsumpcyjny styl życia wpływa na mieszkańców ameryki - zdecydowanie za mało wywiadów ze zwyczajnymi ludźmi).
ogółem dokument niczego sobie i daję 5/10
Jeden dokument nie może traktować o wszystkim i robić to jeszcze na wisienkę idealnie. Ten miał być bardziej błazeńską niż naukową wypowiedzią w sprawie. Ale nie głupią i pozbawioną sensu.
Wielebny Billy i jego świta nie są prawdopodobnie kształconymi na uniwersytetach specjalistami. To "normalni", wrażliwi ludzie, wyczuleni na pewne sprawy w taki sposób na jaki ich stać. Czyli tak jak ukształtowało ich życie. Prosto. I ten film jest taką właśnie prostą konsekwencją. Nie naukową wykładnią o "wielkich korporacjach, wyzysku ludzi itd.)
Ostatnie 6 minut wymowne i sensowne. Wcześniej :) po prostu Wielebny Billy.