Witam,
chciałbym zrobić otwarty wątek polemiczny z nowododaną recenzją Kaspara Grauena.
Otóż muszę stwierdzić, że sam tytuł będący cytatem z filmu wypowiedzianym przez Arniego z jego nieodłącznym germańskim akcentem wywołał u mnie śmiech. A to dlatego, że stwierdziłem, iż recenzja rzeczywiście będzie utrzymana w tonie ironicznym, będący wyrafinowanym i inteligentnym humorem. Nie będę ukrywać, że film jest jednym z moich ulubionych i nie zamierzam opluwać autora za to, że mu się nie podobał, bo nie o to chodzi. Recenzja mogła być dobra, gdyby była merytoryczna i właśnie z zachowanym wyżej wymienionym humorem.
Wyszła niestety szydera niskich lotów. Ba, tekst nawet nie jest recenzją tylko zwykłym komentarzem mogącym otwierać kolejny wątek na tym forum.
Bo co mamy w tekście? Pierwszy akapit to jakieś osobiste jęczenia autora jaki to Arnie jest beznadziejnym aktorem, włącznie z eksponowaniem swoich politycznych poglądów. Kogo to obchodzi, czy autor kocha demokratów, republikanów czy jakąś Samoobronę? Swoją drogą życzenie aktorowi śmierci stawia mnie tą osobę w tym samym szeregu, co ten cały Ku Klux Klan, z którym raczy kojarzyć republikanów. Obłuda. Cały ten akapit można było sprowadzić do jednego zdania, a co za tym idzie - nic nie wnosi do recenzji.
Dalej znów to samo. Autor nie zgadza się z tezą, iż muzyka w filmie jest arcydziełem bo... jest jej za dużo. I jest po prostu słaba. Postawa "nie podoba mi się, bo jest be". Bez komentarza.
Kolejna rzecz, chyba największa zgroza jaka może pojawić się w recenzji to spoilery. Autor przedstawia błyskawiczne streszczenie całej osi fabularnej z zaznaczeniem jak wygląda końcówka. Co to ma znaczyć?
Dopiero ostatnie akapity są merytoryczną krytyką. I faktycznie, mogę się zgodzić z tym, że może nie podobać się znikoma ilość dialogów, czy może zbyt wolno prosperująca akcja. Przyczepienie się do kiepskiego udźwiękowienia w związku z narratorem itp. - wszystko jest ok.
Ale co z tego, skoro czytelnik przechodzi wcześniej przez prawdziwą gehennę. Kto w ogóle to przepuścił? Sprawdziłem aż, czy użytkownik pisał wcześniej jakieś recenzje, bo może jest jakimś amatorem, u którego zbytnia emocjonalność wzięła górę. Widzę jednak że ma na koncie aż kilkadziesiąt. Rzuciłem okiem na kilka innych i wydawały mi się ok, więc w czym rzecz? Arnie działa jak płachta na byka i odbiera zdolność rzetelnego podejścia do tematu?
Kaspar chyba ma jakieś straszne kompleksy bo w dupie mam jego zdanie na temat polityki. Muzyka jest bardzo dobra i pasuje do obrazu, jeśli według niego muzyka to kicz to niech idzie posłuchać dody. Tak samo ostatnia sprawa dziwisz się, że wiedźma się spaliła w kominku albo "Vader" strzelił wężem ? To jest kino fantasy do cholery ! We Władcy Pierścieni czepiasz się na przykład gadających drzew ? Lewitujących duchów albo goblinów ? To JEST KINO FANTASY !
Pełna racja, na podstawie zakompleksionej i subiektywnej "recenzji" Kaspara Grauena można się domyślać że ten cały Kaspar to jakaś lewacka dewota, męski feminista, zakompleksiony chuderlak, niespełniony pismak i do tego zwykły, złośliwy kretyn.
Conan jest kultowy właśnie za Arnolda, za jego proste, szowinistyczne teksty, muzyka jest świetna, postacie wyraźne (podkreślam wyraźne!!).
Bez tego wyszedł by pewnie jakiś Król Skorpion, 10000 BC czy inny gniot o którym pies z kulawą nogą nie będzie pamiętał w rok po premierze.
Kolo Kaspar Grauen jest niezrównoważony psychicznie jak S. Niesiołowski. Nie wiem kto dopuścił do takiej szyderczej recenzji i większej części napisanej nie na temat. Skoro twierdzisz, że muzyka w niektórych scenach jest źle dobrana to proponuje obejrzeć ten film jeszcze raz i z większą uwagą! Akurat muzyka jest idealnie wkomponowana i buduje nastrój, a odnośnie dialogów to zauważ w jakich czasach toczy się fabuła filmu. Sądzę, że cywilizacja w tamtych czasach miała mniej tematów do rozmów niż obecnie, poza tym takie było założenie filmu. Muzyka jest narratorem. A reszta recenzji odnośnie poglądów politycznych, pomówień odnośnie sterydów, pretensje o akcent i życzenie komuś śmierci to kompletne nieporozumienie. Frustracja recenzenta wzięła górę. Nieobiektywna recenzja i tyle w temacie...
Kompleks Arniego?
Polecam przeczytać "recenzję" ów jegomościa do Predatora - czy ten wstęp nie jest Wam znajomy?
no. właśnie jestem po recenzji "predatora". najbardziej podobał mi sie fragment o ssaniu symboli fallicznych. koles naprawde ma jakies kompleksy. w ogóle, wychodzi na to, że my wszyscy (fani Conana lub/i Arniego) jestesmy gejami. bo przeciez akceptujemy widok spoconych miesniakow w przepaskach biodrowych (nie wspominając o fallu... chciałem napisac cygarze, w ustach gubernatora). Kaspar Grauen jest smieszny - myslal, ze napisze zabawna recenzje, pochwali sie jakas tam wiedza na temat historii i polityki (zreszta w dosc tandetny sposób), blysnie kilkoma zwrotami w jezyku innym niz ojczysty, oświeci nas w kwestii muzyki i samego gatunku fantasy i... i własciwie co? to miała być taka tania prowokacja? dramat
Akz, święta racja !!! Skoro Conan Barbarzyńca jest tak dennym filmem, jak to twierdzi szanowny Kaspar Grauen (przysypiał podczas seansu), to jak to się stało, że film wszedł do klasyki kina fantasy?!!! Widocznie cała reszta miłośników kina na niewyrobiony gust. Recenzje tę można skwitować - niewłaściwy człowiek napisał złośliwą recenzję, kierując się niechęcią i uprzedzeniem w stosunku do Arnolda, i to najwidoczniej był jego główny motyw. Co to za krytyk, który nie potrafi spojrzeć na film jako taki, lecz jedynie poprzez pryzmat nienawiści do odtwórcy głównej roli? Facet zdaje się pretendować do profesjonalizmu? Za grosz argumentów merytorycznych czy zrozumienia konwencji, formy danego gatunku. Barbarzyńca to barbarzyńca - trudno, żeby prowadził błyskotliwe dyskusje (pewnie gdyby było więcej dialogów, Kaspar by określił obraz jako przegadany).
Fakt, Kaspar ma jakiś uraz na punkcie Arnolda.
Zaznaczam na wstępie, nie jestem fanem Gubrninatora, uważam go za słabego aktora który zdobył swoją pozycję dzięki kilku rolom charakterystycznym. Pierwszy i chyba jedyny film w którym pokazał coś z aktorstwa to "End of Days", no, może jeszcze książę Hapi w "80 dni...". Mimo to lubię sporo filmów w których zagrał, i na moje odczucia nie mają wpływu ani polityczne zapatrywania Arniego, ani, Bogu dzięki wypociny w stylu pana Kaspara. Ale nie o Arnim rzecz idzie. Ani nawet o "Conanie", którego lubię mimo iż zdaję sobie sprawę że arcydziełem nie jest. Jest filmem na dobrym poziomie, z dobrą obsadą, zrobionym przez dobrych fachowców. Oczywiście jak na fantazy, przez większość krytyków traktowaną po macoszemu :]
Jak sam Kaspar napisał: "nie ma czegoś takiego, jak obiektywna recenzja."
w związku z czym, mam wrażenie że zawód krytyka jest kompletnie zbędny, gdyż subiektywne opinie każdy ma sam, a sugerowanie się czyimiś odczuciami żeby zdecydować się pójść do kina czy obejrzeć sztukę lub obraz w galerii, jest jak dla mnie idiotyczne. Nikt nie broni panu Kasparowi do własnego zdania, ale niech ich nie ubiera w profesjonalne ramy, bo może jeszcze kogoś o słabej woli przekonać do swoich poglądów zamiast pozwolić rozwijać własny potencjał.
BTW zawodu krytyk: mam takie dwa przemyślenia...
1. Krytyka - w/g większości słownikowych definicji jest to negatywna w swym wyrazie opinia. Więc nie powinno być pozytywnych krytyk :]...
2. Odnoszę coraz częściej wrażenie, że zawód krytyka wybierają osoby które koniecznie chcą zaistnieć w świecie sztuki (filmowej, literackiej, malarskiej czy jakiejkolwiek innej), ale nie mają za grosz talentu, więc zawodowo zajmują się opluwaniem tych którzy ten talent mają, lub przynajmniej się im poszczęściło.
Wydaje się że oba te punkciki trafiają w samo jestestwo pana Kasparowa, bo gdyby wysilił się chociaż na minimum profesjonalizmu, podał by rzetelnie i sucho powody, dla których uważa że "Conan the Barbarian" czy "Predator" są słabymi pozycjami współczesnego kina, zamiast sączyć jad. Argumenty typu "...o mało nie zasnąłem z nudów...", "...zastanowiłem się, jak wypadłby Conan z muzyką Jacksona i Madonny..." do rzeczowych raczej nie należą.
Po za tym okazuje się że pan Kaspar albo faktycznie znaczną część filmu przespał, albo ma spore problemy z kojarzeniem. Przykład: "Dialogów w filmie jest mało, momentami szwankuje ich spójność (na przykład, gdy Valeria pyta „Do you want to live forever?”)". Po raz pierwszy Conana oglądałem mając lat naście, ale nawet wtedy nie miałem problemu z załapaniem sensu tekstu "czy chcesz żyć wiecznie", zarówno podczas skoku z wieży jak i podczas "duchowego" wsparcia podczas finalnej bitwy.
Klasyfikuję pana Kasparowa do grona zgorzkniałych, złośliwych pismaków, którzy nie znając się na rzeczy chcą uchodzić za super specjalistów...
Żenada.
P.S. Przepraszam za tego Kasparowa przewijającego się kilka razy, nie mam nic do szachistów, jakoś tak samo z siebie się pojawiło :)
Cieszę się, że ktoś zwrócił uwagę na tą recenzję oraz wystawił wyrafinowaną polemikę. Dla mnie Conan także jest klasykiem. Facet dosłownie pojechał po filmie, odwołując się do życia i poglądów Arnolda.
Film świetny, koleś się czepia mocnych stron filmu. Wszystko można tak sprowadzić do absolutnej prostoty, tak samo można powiedzieć o AKowcach w powstaniu, że jacy tam wielcy bohaterowie, walczyli o przetrwanie i tyle.Wiadomo że Arni symbolem flegmatycznego poety nie jest, wiec szkoda żeby grał jakiegoś leszcza. Zjechał Predatora i Conana jakby go autorzy złotopolskich zrobili.
Kaspar Grauen czy czytaliscie jego polemike do krytyki jego recenzji. Bardzo zadufany w sobie osobnik. Na szczescie wiekszosc z nas nie musi z nim obcowac na co dzien a jak pokazuja statystyki w ocenach filmow na szczescie malo kto zgadza sie ze zwichrowanymi pogladami tego pana.
Jestem milosnikiem powiesci o Conanie i bylo dla mnie milym zaskoczeniem ze podjeto sie zrobienia filmu. Film ma swoje lata i dzisiaj pewnie powstalby duzo lepszy. Ale ktos musialbyc pierwszy. Dzisiaj film traci myszka jak i moj bohater Conan z powiesci R.E. Howarda. Ale i tak z checia do niego wracam. Pozdrawiam innych milosnikow Conana.
Czytałem i zignorowałem. Jeśli ktoś decyduje zamieścić publicznie na stronie internetowej recenzję, gdzie jest wbudowane forum, powinien być przygotowany do otwartej polemiki. Taka jest różnicą między Internetem a prasą. Wiadomo, że w w drugim przypadku można conajwyżej wysłać list do autora a na sprostowanie z reguły nie ma co liczyć. Jeśli Kaspar Grauen preferuje tradycyjny model recenzenta tyou: "ja jestem wyrocznią, wy mnie macie tylko słuchać" to mogę tylko poradzić by został recenzentem w jakimś dzienniku a nie na filmwebie, gdzie polemika jest na porządku dziennym i autor niekiedy musi (jeśli się nie obawia rzeczowej wymiany zdań) podnieść rękawicę.
Swoją drogą, to jakbyśmy nawet pisali do Kaspara emaile odnośnie tej recenzji, to przecież większość argumentów pokrywałaby się. Nie wiem, czy chciałoby mu się odpowiadać na każdy z listów dotyczący tego samego problemu. Nie lepiej na forum romanum odpowiedzieć raz a dosadnie? Rozumiem, że na filwmebie jest masa osób, które potrafią rzucać tylko inwektywami, ale takie po prostu trzeba ignorować a odpowiadać tym, co nie uprawiają wycieczek osobistych.
Wątek założyłem głównie z tego powodu, że nikt z moderatorów nie interweniuje przy tak źle zredagowanych tekstach. Jak można pozwolić na umieszczenie tak ciężkich spoilerów i treści nie mającej nic wspólnego z samym filmem?
Co to jest do jasnej cholery za recenzja? Jakiś zakompleksiony lewak próbuje nieudolnie podważyć klasykę kina fantasy. Nie dość że wartości merytorycznej to nie ma żadnej to jeszcze te żałosne odwołania do polityki i preferencji politycznych Arnolda! Na Boga! A co ci przeszkadza że Arnie ma republikańskie sympatię? Sto razy lepsze to niż rządy tego komucha Obamy.
Olać kwestie polityczne, my nie musimy schodzić wdawać się w polemikę, czy Arnie jest dobrym gubernatorem, a kto komuchem. Po prostu takich rzeczy się nie podnosi w recenzji, jak to zrobił Sz.P. Kaspar Grauen. Jego tekst powinien dawno polecieć z FW, bo obniża poziom merytoryczny portalu.
Przez przypadek przeczytałem recenzję, która po pierwszych zdaniach mnie zaciekawiła i nie miło rozczarowała. Krótko mówiąc napisałbym to samo co autor tego tematu. Dzięki bogu nie muszę się już rozpisywać:)
Arnie był genialny w tym filmie? Akcent zły? A niby czemu... W końcu grał
prostym Cymeryjczykiem.
Odpuść komentowanie tej recenzji, bo nadajesz jej rangę, jakoby była godna
do polemiki. Nie jest. Olać ją, nie komentować, troll pójdzie spać. Nie
każdy umie być recenzentem i umieć coś ocenić obiektywnie. Ja nie umiem,
dlatego nie recenzuję. Niektórzy jednak nie znają swoich ograniczeń i stąd
się biorą podobne gnioty.
W sumie masz rację, ale w sumie głównym moim zamiarem było obnażenie, jak beznadziejnie funkcjonują moderatorzy Filmwebu. Oczywiście recenzja jako gatunek publicystyczny może mieć formę dowolną, ale treść jednak jest bardzo istotna. Ponieważ moderka jednak nie czuwa, prawdopodobnie można największy paszkwil zamieścić i ujdzie tej osobie na sucho. Miałem wrażenie po prostu, że ideą twórców było stworzenie fajneg portalu na poziomie, w którym każdy może zabrać głos. No ale skoro zupełnie leją na ewidentnie trollowe zagrywki? Już pomijam to ostatnie chamskie tworzenie multikont w celu promowania Awatara w rankingu top10, za co możliwe, że zgarniają wynagrodzenie.
Widzę, że o muzyce już tu trochę było, więc może ograniczę się tylko do stwierdzenia, że moim zdaniem jest po prostu genialna i wspaniale współgra z obrazem, budując niepowtarzalny klimat i jest jednym z "narratorów" historii o Conanie, nadając jej głębię, tak jak niepowtarzalne sceny. A jeśli Panu Kasparowi się nie podoba, to proponuję mu obejrzeć jeszcze raz scenę najazdu na wioskę Conana.
Co do dialogów, to rzeczywiście jest ich mało, ale to raczej stanowi o ich sile, nie słabości. Są krótkie, treściwe i bardziej prawdziwe, niż niejeden francuski przegadany film o życiu ;]
Zauważyłem, że wszyscy chyba się zgadzają, że Arnold idealnie pasował do tej roli i trudno wyobrazić sobie kogoś innego na jego miejsce. Bo niby kogo? Czy ktoś potrafi sobie wyobrazić Indianę Jonesa nie wyglądającego jak Harrison Ford? ;] Słabo zagrał? Może był kiepski z angielskiego i wielkim aktorem nie jest, ale swoje zrobił tak, jak trzeba. Scena w której Subotai mówi, że jego bóg jest silniejszy, bo jest wiecznym niebem - wystarczy popatrzeć na twarz Conana. To jedno spojrzenie mówi więcej o tym co wtedy myślał, niż gdyby wygłosił tam całą tyradę w stylu Marlona Brando i jak dla mnie wygląda bardzo realistycznie, czyli po prostu normalnie. Chyba, że ktoś lubi jak aktorzy się produkują i na siłę próbują udawać, że postacie, które tworzą i ich przeżycia są bardziej realne i głębokie, niż realni ludzie i ich przeżycia (patrz: Jodie Foster i "Kontakt"). Dla mnie to są przypadki kliniczne.
Również pozostali bohaterowie są świetni. Nie tylko pierwszo- ale też drugo- i trzecioplanowi. Nawet takie postacie jak facet biegnący na przodzie sfory podczas wspomnianego ataku na wioskę są niepowtarzalne i przesądzają o wyjątkowości filmu. Bo kto dzisiaj tak robi filmy? Dzisiaj wszystko jest zamknięte w schematach, czyli do d...
Panu Kasparowi nie spodobały się też niektóre sceny, jak na przykład scena w której Conan i Subotai biegną przez step i pustynię. Cóż, bardziej kretyńskiego stwierdzenia nie mógłby chyba wypowiedzieć. Akurat jest to jedna z najlepszych scen jakie widziałem i jedna z moich ulubionych, w której właśnie obraz i muzyka idealnie się komponują i kiedy akcja na chwilę zwalnia, pozwalając się tym delektować i na chwilę zastanowić nad przyjaźnią i prawdziwą wolnością, jeśli ktoś ma wyobraźnię. Podobnie jest ze sceną morderstwa matki Conana, ćwiczeniu z mieczem, czy budowaniu pułapek. Te sceny TAKIE WŁAŚNIE MAJĄ BYĆ - nieśpieszne, klimatyczne, pozwalające zatrzymać się na chwilę i dojrzeć coś więcej, niż tylko zlepek obrazów i sprawiają, że bohaterowie stają się bardziej ludzcy i prawdziwi. Jeśli pan Kaspar widzi w nich jednak tylko zlepek obrazów, to jest mi żal tego prostego człowieka. Zapewne wolałby akcję w stylu Crank.
Można czepiać się drobnych niedociągnięć, ale to głupota. Dla mnie osobiście Conan jest wielkim dziełem i po prostu klasyką. Ktoś tu stwierdził, że gdyby dziś go nakręcono, to zapewne byłby lepszy. Otóż nie byłoby tak z wielu powodów. Nie byłoby ani tej muzyki, ani tych dialogów, ani wielu kultowych scen, ani Arnolda oczywiście, ani klimatu, za to pełno efektów specjalnych, hollywoodzkiej ckliwości i wyciskania łez i mnóstwo krótkich, urywanych ujęć mających nadać tempo, a sam film przypominałby raczej 10000 B.C. I nie ma się co łudzić, że np. fabuła, czy akcja byłyby lepsze. Bo akurat fabuła, choć nieskomplikowana, jest bardzo ciekawa, a akcja świetna i wszystko wymieszane w idealnych proporcjach. Wstrząśnięte, ale nie zmieszane.
Scena o której kolega Galenar mówi, ta z bieganiem przez równiny, dla mnie jest ewidentnym odniesieniem do amerykańskiego kina drogi, a co za tym idzie, faktycznie ekspresją wolności i niezależności. Jak dla mnie jest to również jedna z najbardziej poruszających scen w historii kina.
Inną ciekawostką są followerzy Thulsy, przedstawieni jako banda naćpanych hipisów. Kolejny amerykański problem kulturowy, z którym Conan, dzielny kapitalista, rozprawia się i sprowadza zagubione owieczki do dobrego, kapitalistycznego domu ich rodziców. To sprawia, że "Conan Barbarzyńca" jest, w mojej skromnej opinii, interesującym tekstem kultury. Dlatego film warto obejrzeć nie tylko jako kino fantasy, ale również przez pryzmat lat 70tych, i nie przez wzgląd na możliwości techniczne, a symbolikę polityczno-kulturową ówczesnego USA.
Film oczywiście ma swoje niedoróbki, jak miecz, który nie sięga celu, a jucha bucha z brzucha, ale przymykam na nie oko. Przymykam też oko na egzystencję takich osób jak pan Kaspar, choć mój świat byłby znacznie bardziej interesujący bez jego marnej quasi-recenzji.