Bardzo dobry film biograficzny w połączeniu z dramatem psychologicznym. Bardzo dobrze opowiedziana historia wokalisty legendarnego zespołu Joy Division - Iana Curtisa. Muzyka świetna, oczywiście oprawą muzyczną są największe przeboje Joy Division. Film bardzo dobrze ukazuje stan emocjonalny głównego bohatera, ciągłe problemy z epilepsją, do tego depresja i... samotność. Moim zdaniem Sam Riley dobrze się wywiązał z zadania grając Curtisa. Film jest bardzo przygnębiający. Do tego poczucie przygnębienia potęguje czarno-biały obraz i smutne plenery przedstawiające szarą angielską rzeczywistość.
Fanem Joy Division raczej nigdy nie byłem. Historię tego zespołu i tragicznej śmierci ich wokalisty znałem tak pobieżnie. Przed obejrzeniem filmu poznałem tylko płytę z ich najbardziej znanymi piosenkami. Jestem pod wielkim wrażeniem po obejrzeniu tego filmu i mam nadzieję, że to tylko impuls do poznania lepiej ich muzyki.
Jak dla mnie ocena pomiędzy 9 a 10/10.