Katowice, pod kinem Rialto, godzina 20.05. Wychodze z kina i nie mogę uwierzyć w to co zobaczyłem.
Film równie przygnębiający co inspirujący. Przygnębienia tłumaczyć chyba nie musze, natomiast inspiracją jest to, że człowiek lekko po 20 zmienił oblicze muzyki nieświadomie.
Żal mi młodego Curtisa, który został przytłoczony. Ciężko wyczuć czy sławą, sytuacją z żoną, chorobą? A może wszystko zaczęło się kumulować. Film obowiązkowy dla każdego fana muzyki gitarowej, ale podobnie jak "Requiem dla snu" nie byłbym w stanie go po raz kolejny obejrzeć.
"Film obowiązkowy dla każdego fana muzyki gitarowej, ale (...) nie byłbym w stanie go po raz kolejny obejrzeć".
Odczucia mam łudząco podobne ;) pozdrawiam
Piękny film. Naprawdę jeden z niewielu dzisiejszych filmów, który zrobił na mnie wrażenie. Corbjin dobra robota!