Jak dla mnie to barwne połączenie The Devil Wears Prada, Maleficient i Jokera. Jest nawet jedna scena zerżnięta z Igrzysk śmierci...
Filmowi brakuje oryginalności po niedługiej chwili zaczyna się niestety nudzić...
Nie zgodzę się. Film jest dużym powiewem świeżości w stosunku do tych wszystkich Aladynów i Królów Lwów, które wychodziły w ostatnich latach i które nie grzeszyły oryginalnością. Tutaj przynajmniej jest historia, której widz jeszcze nie zna, i nie jest ona tak ugrzeczniona, jak w większości filmów Disneya
Ta historia jest już po części znana z animowanego filmu z 1961 i filmu aktorskiego z 1996 roku, tyle że teraz ubrana w punkrockową otoczkę bez wstydu zrzynając od innych produkcji...
Nie zgodzę się. To jest prequel wymienionych przez Ciebie produkcji. Historia jest zupełnie inna, tylko nawiązania do przyszłych filmów się pojawiają, co jest oczywistością