Jak widziałem dzisiaj te honory dla Jaruzelskiego (przy jego pogrzebie), to momentalnie przypominała mi się porażająca scena pogrzebu niewinnego Brunona. Tego nie da się zapomnieć! Nie da się również zapomnieć tych dziesiątek, setek niewinnych ofiar!
Powinna młoda Jaruzelska obejrzeć sobie ten film i uświadomić co się działo za sprawą jej ojca. To, że nie zdążyli mu nic udowodnić, nie oznacza, że był niewinny. Wszystko dokonywał w „białych rękawiczkach”. Tak działali i działają dyktatorzy. W podobny sposób można by uznać za niewinnych Stalina czy Hitlera (zachowując oczywiście proporcje). Na nich też nie znalazłyby się żadne dowody (rozkazy) własnoręcznie przez nich podpisane.
Nie dziwię się tym ludziom protestującym. Groby wielu ich bliskich często w ogóle są nieznane. Natomiast sowiecki generał został ładnie przez polskie elity zrehabilitowany za sprawą oddania władzy (którą i tak niechybnie by stracili) przy okrągłym stole. Brawo!
Dokładnie o tym samym myślałam wczoraj, oglądając ten film. Jak można chować z honorami człowieka, który ma krew na rękach niewinnych ludzi, własnych rodaków. Co muszą czuć rodziny ofiar systemu komunistycznego (a powinni czuć wszyscy Polacy)? Jakby historia i nasze państwo pluło im w twarz.
Szczególnie, że to nie Jaruzelski wydał rozkaz strzelania do protestujących w 1970. Poczytaj coś więcej na temat tamtych wydarzeń, a nie oceniaj wszystko po jednym, mocno średnim filmie.
Widzę, że trafił się obrońca Jaruzelskiego.
W filmie oczywiście nic na ten temat nic nie ma.
Użycie broni przez wojsko nie mogło mieć miejsca bez wiedzy Jaruzelskiego. Choć nie ma żadnego dokumentu z jego podpisem (zresztą przecież nic na niego nie ma, tak jak na Stalina i innych.). Tego typu decyzje nie zapadały ad hoc. Minister obrony narodowej i Zwierzchnik Sił Zbrojnych (jakim był Jaruzelski) w państwie komunistycznym MUSIAŁ WIEDZIEĆ o tym, że jego wojsko strzelało do niewinnych ludzi. Wszyscy historycy o tym wiedzą, poza apologetami Jaruzelskiego.
Wiedzieć, a być pomysłodawcą to zasadnicza różnica. Jaruzelski gdyby odmówił podpisania rozkazu zostałby szybko zdymisjonowany. Jego winą jest stan wojenny, wydarzenia z 1970 to sprawka Gomułki i jego najbliższych współpracowników.
Widzę, że zgadzamy się co do meritum.
Pozycja Jaruzelskiego była zbyt silna aby bał się jakiejkolwiek dymisji.
Miał bardzo mocną protekcję w Moskwie. A jeśli nawet obawiał się jakiegoś ostracyzmu ze strony pozostałych członków aparatu władzy, to jedynie potwierdza jedną tezę: dla utrzymania swojej mocnej pozycji był skłonny poświęcić życie niewinnych ludzi.
To że „jedynie” wyraził zgodę na tę zbrodnię nie zwalnia go z odpowiedzialności. Tutaj nie ma usprawiedliwienia. Dlatego też sądzony był za zbrodnie grudnia 1970.
Następny obrońca Jaruzelskiego, Jaruzelski jest odpowiedzialny za śmierć ludzi na Wybrzeżu w grudniu 1970r.
Generalnie zgadzam się z Tobą, tylko jeden drobny szczegół : Stalin podpisywał wiele wyroków śmierci ale nigdy nie robił tego sam, zawsze kazał się podpisywać innym z bandy jego szubrawców, czym zapewniał sobie nietykalność, bo jeśli by go oskarżyli to i oskarżyliby siebie. Mówił o tym kiedyś syn Chruszczowa w jakimś wywiadzie TV.