Jak to jest, że Polscy reżyserzy nawet z najciekawszych wydarzeń potrafią zrobić tak nudny film, że jedyne co się czuje podczas oglądania, to ból pleców?
Jestem z pokolenia, dla którego ten film powinien być lekcją historii. I robi swoje, nudziłem się jak w szkole.
Nudne, irytujące dialogi. Dramat polskiej rodziny - ukazany nieudolnie i bez przekonania.
Protest i przemarsz robotników pokazany całkiem dobrze, pałowanie i strzelanie do ludzi przemawia do wyobraźni. Co z tego, skoro te sceny to jakieś 20% filmu? Cała reszta jest niewarta uwagi. Nudne problemy typu co z prezentami na święta - ja nie z tych czasów, do mnie to nie trafia. Może nie należę do grupy docelowej? Może film jest tylko dla zapatrzonych w przeszłość dorosłych ludzi i wrażliwych gimnazjalistek?
I co ma do tego Janek Wiśniewski? Przez cały film nic o nim nie usłyszałem. Dopiero piąty zapytany kumpel, kto to cholera był, wymyślił, że może to ten, którego nieśli na drzwiach. Jak dla mnie - porażka scenariuszowa na całej linii.
Zwiastun z muzyką Kazika - a piosenka w napisach koncowych. Aż się prosi, żeby puścić ją przy jakiejś scenie z ogólnym chaosem i strzelaniem do ludzi.
Co do strzałów - dziwni ci ludzie. Zabijają kogoś na ulicy: ojoj, mordercy, patrz co zrobili... Ch*j z nim idziemy dalej, nie ma się co przejmować. Ja rozumiem, że może film historyczny, ale ci ludzie sprawiają wrażenie, jakby nic szczególnego się nie działo. Ot, ktoś coś krzyknie, odrzuci racę, rzuci kamieniem. KOMPLETNE ZERO ATMOSFERY I EMOCJI!
Chodzę do kina, żeby przeżywać emocje. Daję się porwać i ponieść wizji reżysera, czuć to, co chce żebym czuł. Tutaj rezyser sam nie wiedział czego chce. Konceptem była chyba rekonstrukcja historyczna rodem z Discovery.
Ode mnie 5/10. A szkoda, bo liczyłem na coś naprawdę fajnego.
Podpisuję się pod każdym słowem. Przed seansem mieliśmy prelekcję i wierzcie mi, że więcej emocji miała w sobie wypowiedź profesora niż cały film...
Wiśniewski to faktycznie ten, którego nieśli na drzwiach. Nie wiem, jak jego nazwisko w tytule ma się do filmu. Żeby tylko przyciągnąć jak największą liczbę ludzi do kin, innego wyjaśnienia nie widzę, bo film nie ma z jego życiem nic wspólnego. Prócz tych drzwi, ale nawet w tym momencie trudno się zorientować, o co chodzi. A historia kręci się niestety wokół nudnego życia nudnej rodziny. "Klan" trzydzieści lat wcześniej przeniesiony na ekrany kin! Bo jak to inaczej nazwać...
Ale wydaje mi się, że największym problemem polskiego kina jest nieumiejętność napisania porządnego scenariusza. Po co komu inwersje, zbyt wyniosłe słowa? Ludzie nie operują takim językiem na co dzień, tym bardziej rodziny robotników! Trudno zatem odegrać normalny dialog przeplatany poezją, trudno wczuć się w sytuację, słuchając nieudolnej recytacji wierszyków.
Można zrobić dobry historyczny film. My tego nie potrafimy...
widzę u ciebie jeden, rażący paradoks- z wcześniejszych zdań wynika że nie znasz historii PRL-u nawet w najmniejszym stopniu, potem stwierdzasz "MY tego nie potrafimy" czy mam sądzić że byłeś jedną z osób które brały udział w kręceniu filmu? bezsensu...
"Ludzie nie operują takim językiem na co dzień, tym bardziej rodziny robotników" jeżeli ktoś jest robotnikiem, wyklucza to np. jego miłość do literatury dzięki której wzbogaca swoje słownictwo?
my, Polacy. wiedziałam, że znajdzie się ktoś czepliwy ;)
nie znam, to prawda, i idąc na film tego typu, mam nadzieję poznać choćby w najmniejszym stopniu. niestety tutaj nie było mi to dane...
poza tym miłość do literatury to jedno, posługiwanie się poezją na co dzień to drugie, tym bardziej w krytycznych sytuacjach, np. gdy dowiadujemy się o śmierci męża. nie chodzi mi tutaj o bogaty zasób słów, ale - tak, jak mówiłam - o zbyt często stosowaną inwersję. niby drobny szczegół, ale tworzy sztuczną otoczkę wokół filmu. a przynajmniej mnie to drażni strasznie.
nie czepliwy, tylko wkurzony uogólnianiem. "wkurzony", to bardzo łagodne słowo.
Kiedy zaobserowałaą/łeś inwersje? czermu wg.ciebie była zbyt często stosowana?
Scenariusz napisano po szczegółowych rozmowach z bliskimi ofiar oraz uczestnikami i świadkami tamtych wydarzeń, dialogi są więc prawdziwe do bólu...
Janek Wiśniewski to legenda, symbol tamtych wydarzen , nie dziwię się ze to do Ciebie nie trafiło skoro gówno wiesz o tym.
"I co ma do tego Janek Wiśniewski? Przez cały film nic o nim nie usłyszałem." Właśnie widać że nie słyszałeś. Janek Wiśniewski jest postacią symboliczną, ponieważ autor piosenki nie znał jeszcze wtedy nazwiska młodego studenta którego poniesiono na drzwiach ulicą Świętojańską. Więc nie ma się czym chwalić, że nie słyszłałeś, bo pieśń "Janek Wiśniewski padł" wykonywana była wiele razy, m.in. przez Krystynę Jandę.
Wychodzi więc na to, że film nie dla mnie - nie należę do grupy docelowej, bo nie znam historii Janka. Tylko gdzie ja czytałem, że Czarny Czwartek jest skierowany głównie do młodzieży, która nie ma pojęcia o czasach PRLu?
Wszyscy naokoło trąbią, że trzeba młodym przypominać, ale jak się nie do końca mówi co było i o co chodziło, a młody tego nie wie, to święte oburzenie.
Młody człowiek powinien choć w małym stopniu być zainteresowany co działo się w czasach PRL-U moim zdaniem nawet ze względu na szacunek i świadomość że my żyjemy w wolnym kraju dzięki nim. / Nawet jeżeli nie wiedziałeś kto to był to Twoja wypowiedź była po prostu ignorancka i płyta, jeżeli się czegoś nie wie to można o tym poszukać w internecie- czasem to zmienia cały klimat filmu. Poza tym Wajda już w człowieku z żelaza przedstawia scenę z Jankiem Wiśniewskim na drzwiach. Nie chodziło o przedstawienie życiorysu Janka ponieważ był on takim samym człowiekiem jak reszta strajkujących, chodzi właśnie o ten symbol, o ginięcie młodych ludzi, właściwie nie robiących nic złego .
O PRLu wiem co nieco. Interesuję się zupełnie innymi zagadnieniami.
A Janka Wiśniewskiego pewnie nie znam, bo jest kolejnym symbolem polskiej martyrologii, której mam już dosyć i omijam temat szerokim łukiem.
Dzięki za trzymanie wysokiego poziomu dyskusji. Do epitetów przeszliśmy szybciej niż myślałem.
Nie uważam aby dyskusja była to dłuższa potrzebna, mamy odmienne zdanie i pewnie do porozumienia i tak nie dojdziemy.
bez obrazy avat ale podpisuję się pod tym co napisał naiv, dalsza dyskusja nie ma sensu, skoro na bezsensowność swojej wypowiedzi reagujesz jak płemieł plusk. "...OPRL-u wiem co nieco. Interesuję się zupełnie innym zagadnieniem...", "...Wszyscy naokoło trąbią, że trzeba młodym przypominać, ale jak się nie do końca mówi co było i o co chodziło, a młody tego nie wie, to święte oburzenie..." - Masło maślane.