Poszedłem do kina na film jakiś rok temu, z tego co pamiętam pełen nadziei i ufny w stosunku do Polskiej kinematografii. Co dostałem? Jedyny film w moim życiu na którym przysypiałem. Jak robi się normalny film? 4 godziny materiału, 2 godziny po montażu. Jak zrobiono Czarny Czwartek? 2 i pół materiału i zero pracy nad nim. Wyobraźmy sobie sytuację: Ktoś jedzie samochodem od punktu A do punktu B. Jak powinno się to zrobić? Scena wychodzenia z domu, podjechania pod B, wysiadanie z pojazdu. Jak wyglądał ten film? Wyjście z domu, spacerek, odpalenie samochodu, 2 minuty jazdy, wysiadanie. Nie oczekiwałem kina akcji i nie lubię zbyt dynamicznych filmów, ale takie coś ma sens tylko wtedy, kiedy te dodatkowe momenty mają za zadanie coś przekazać, coś opowiedzieć, poruszyć, pobudzić do myślenia. Jak się prezentuje Janek? Beznadziejnie. Straszny wręcz. Setna Polska produkcja o tej samej, męczącej już tematyce. Gdyby jeszcze wizja była oryginalna. Tutaj jej nie było. Żadnej. Jedyne co go ratuje do historyczna poprawność i poprawna gra aktorska. Na lekcję historii akurat. Albo na trzy lekcje. Przespane.