Obserwując dyskusję zwolenników /katoli/ i przeciwników /ignorantów/ tego filmu zastanawiam się czy rzeczywiście warto zaprzątać sobie głowę przeszłością czy lepiej jak uczył Asnyk "z żywymi naprzód iść po życie sięgać nowe..." Wielu dyskutantów twierdzi że za dużo w naszym kraju rozliczania przeszłości a za mało pracy na rzecz pomyślnej przyszłości. Rzeczywiście można by niemal im przyznać rację gdyby nie fakt iż historia uczy że naród bez pamięci o swojej przeszłości przestaje być narodem. Jest pewien naród który dzięki pamięci o swoich korzeniach przetrwał wieki rozrzucenia po świecie bez własnego państwa. Naród, który na każdą próbę naruszenia swoich historycznych świętości reaguje zdecydowanym sprzeciwem. Naród, który jest za to szanowany. A my ? Powstał film o walce o wolność, film o ludziach którzy mieli odwagę powiedzieć "nie" i stanąć w obronie swoich słów. Powstał film niezwykle aktualny w czasie arabskiej rewolty. A my co ? Narzekamy że katole kręcą dziełka przy których będą mogli uronić łezkę wzruszenia. Nieco szacunku.