Moim zdaniem, Krauze mógł ukazać ostatnie chwile Zbyszka Godlewskiego i potem
rozwinąć akcję stoczniowców. Choć pokrótce. Skoro stał się symbolem, to dlaczego żaden z
aktorów nie wypowiedział jego imienia i nazwiska? Widać to dopiero w ostatniej scenie na
napisie upamiętniającym ofiary Grudnia '70. Wiem, że to nie film o nim, ale dużo było o
rodzinie Drewa..