Będą szpojlery.

Na plus filmu - zdjęcia i klimat. Szkoda tego, bo byłoby dobre kino. Chcieli zrobić coś, co wygląda poważnie, ale nawet kilkulatek ogarnie, że obok żołnierzy to oni nie stali. Rozpalają w piecu w domu na wrogim terenie, co za dnia będzie widoczne z dużej odległości. Latają z latarką, żeby pooglądać lodziarzy pod taflą )w środku nocy na płaskim terenie), wiedząc gdzie się udają, oczywiście dobrze się kamuflują dobierając ciemne barwy do jasnego (białego) otoczenia. Scena strzelania przez Rapace (zaraz po ataku na bazę, gdzie uciekają lasem) - no kur...cze. Zero odrzutu, zero czegokolwiek, z lufy powinna kartka z napisem "bang" wyskakiwać. Poziom Rambo czy Czaków Norisów, ale tam to miało tak wyglądać, tutaj miał realizm a jest nefliksizm.

I ona, główna bohaterka. Myśląc, że jej córka żyje i wiedząc o zawartości przesyłki - postanawia ją dostarczyć. Wie, że to pewnie ją zabije, ale ok. A jak się dowiaduje, że ona jednak nie żyje, to postanawia to zniszczyć. Co to za logika?