Bardzo lubię filmy, które opisują skutki wyboru dobra i zła bez taniego moralizatorstwa. Film
zainteresował mnie jako próba opisu narastania uzasadnionej nienawiści i
nieprzebaczenia u ofiary potwornej krzywdy. Filmu nie odebrałem jako pesymistycznego - w
ostatnich scenach ( przy dziecku w inkubatorze ) pojawia się swojego rodzaju pojednanie i
spadek natężenia nienawiści między Saarą i kochanką jej zgniłkowatego męża. Saara nie
wykorzystała przewagi jaką dawała jej pozycja lekarza do uczynienia krzywdy, ani Tuuli, ani
jej dziecku - w ostatnich scenach filmu mam wrażenie wręcz pewnego światła po
gęstniejącym mroku poprzedniej fabuły. Chłopa Saary mi nie żal - nie lubię ludzi
nielojalnych i wiarołomnych i wcale nie wykazuję tu męskiej solidarności ( bo i z czym ? ) .
Postawa Tuuli jako współuczestniczki nielojalności męża Saary ( mimo, że faktycznie - jak
dla mnie- urodziwa i sympatyczna ) analizowana na chłodno jest czymś strasznym.