Pamiętam że jak miałam z 7-8 lat i ten film leciał w telewizji mama zabroniła mi go oglądać bo uznała że jeste nie dla dzieci i od tego czasu bardzo go chciałam obejrzeć. Wreszcie go sciągnełam, zasiadłam przed monitorem komputera z miską popcornu i zaczelam oglądać.
Mam dość mieszane uczucia po filmie ponieważ spodziewałam się czegoś bardziej spektakularnego i zrobionego z werwą a dostałam taki sobie zwyczajny filmik. Do obejrzenia raz i zapomnienia o nim natychmiast po końcu filmu. Nie powiem żeby mi się jakoś specjalnie nie podobał ale było sporo dłużyzn i w pewnym momętach cmokałam z irytacją bo się nudziałam.
Za to świetna była rola Winony której ja nie lubię jako aktorki ale po tym filmie zmieniłam zdanie bo była naprawde świetna. Chyba ona była największym atutem tego filmu i dzięki niej udało mi się go obejrzeć do końca.
Daje 7/10.
Jak chcesz obejrzeć z tej tematyki coś świetnego i mocnego to obejrzyj koniecznie dwa filmy.
Oto jest głowa zdrajcy 1966 oraz Diabły 1971. Czarownice z Salem przy tych filmach to zwykły średniak.
Niestety podobne odczucia mam... Film jest nudny a postacie głupie, bardziej wkurzają niż dają do myślenia. Ryder, a przede wszystkim Day-Lewis bardzo dobrze grają, nieźle są pokazane mechanizmy psychologii społecznej, ale to nadal zdecydowanie za mało.
Tylko widzę, że Ty po drodze zmieniłaś zdanie i teraz film jest rewelacyjny? Coś nowego w nim znalazłaś?
"Nudny", "głupie postacie"? Arthur Miller był jednym z największych amerykańskich dramatopisarzy XX wieku, a "Czarownice..." należą do jego najlepszych dzieł. Wiem, że sama sława autora albo sztuki o niczym nie świadczy, ale akurat w tym przypadku myślę, że warto dać temu filmowi drugą szansę. To naprawdę kawał dobrego warsztatu.