Po raz pierwszy w życiu obejrzałem ten film, a żyję już trzy dekady i muszę przyznać, że nieco się zawiodłem. Spodziewałem się czegoś innego, jak dla mnie film trochę przegadany; ciężki. Ta podróż statkiem po rzece przypominała mi nieco film Aguirre- gniew boży, który również musze zaliczyć do ciężkich. A tak poza tym cały czas w tym filmie widziałem Charliego Sheena, zamiast Martina, a Robert Douvall w tych okularach i kapeluszu przypominał mi Woodego Harlessona. Kurcze wyczytałem w ciekawostkach, że w tym filmie naprawdę zabito krowę - to chyba chodzi o tą ostatnią scenę jak ją szlachtują meczetami :-(
Specjalnie dla potrzeb filmu - to chyba nie jest normalne w tych czasach by poświęcać żywe stworzenie dla celów filmowych.