Tyle można powiedzieć o tym filmie. Kto czytał książkę Josepha Conrada, ten widzi, że Francis Ford Coppola idealnie oddał klimat pierwowzoru i dodał tez od siebie coś, co uczyniło Czas Apokalipsy jednym z najlepszych obrazów z historii kina. Oto argumenty potwierdzające prawdziwość mojego twierdzenia:
1. Klimat. Oglądając film po prostu można poczuć na sobie to gorące, parne powietrze, otaczające bohaterów płynących przez dżunglę. Poza tym, co chyba jeszcze ważniejsze w tym punkcie, wyczuwamy atmosferę grozy i nerwowego oczekiwania. I co jakiś czas doczekujemy się przerwania złowróżbnej ciszy – następuje atak, rozbrzmiewa niepokojący odgłos lub inne nagłe wydarzenie, którego widz nie czytający uprzednio książki, spodziewać się nie mógł. W tym tkwi największa siła dzieła Coppoli – ukazanie w samych obrazach (bo w niektórych momentach nawet pogłaśniając do oporu dźwięk usłyszymy tylko ciszę, czyli dokładnie to co bohaterowie w danej chwili) tego co niektórzy reżyserzy nie potrafią pokazać nawet wysilając aktorów, kompozytorów i speców od dźwięku.
2. Aktorstwo. Perfekcja sztuki aktorskiej. Począwszy od Martina Sheena (rola jego życia, niesamowita wiarygodność postaci), Marlona Brando (jedna z najlepiej zagranych ról wszech czasów), Roberta Duvalla (tutaj wykorzystał swoje umiejętności w 100 procentach – no i ten słynny cytat: „I love the smell of napalm in the morning”) a na Dennisie Hopperze (idealny wybór reżysera) kończąc.
3. Proces metamorfozy bohatera. Zauważamy, że im dalej bohaterowie podążają w głąb „jądra bezbrzeżnej ciemności” (określenie nieprzypadkowe, czytelnicy książki wiedzą o co chodzi) tym widać coraz większy obłęd w oczach Marlowa. Całe to szaleństwo udziela mu się coraz bardziej, mimo iż z zadziwiającą wytrwałością usiłuje on zachować trzeźwość umysłu. Scena rozmowy z Kurtzem to moim skromnym zdaniem fenomenalna psychologiczna rozgrywka dwóch, jakże skrajnych bohaterów tego dzieła (mimo, że znaczną większość tekstu w tej scenie wypowiada Marlon Brando – „z nim się nie rozmawia, jego się słucha”).
4. Muzyka. Mowa rzecz jasna o fantastycznym utworze zespołu The Doors, wykonywanym przez Jima Morrisona. Brzmienie tej piosenki idealnie obrazuje atmosferę obrazu – totalny chaos, anarchię i zniszczenie. W końcowej scenie (nie chce zdradzać treści) muzyka jest po prostu genialna…no i to perfekcyjne oświetlenie twarzy Marlowa i Kurtza – aż czuć dreszcz na plecach.
5. Scenariusz. Właściwie podstawę i szkielet fabuły stanowiło już dzieło Josepha Conrada, lecz jak już wspomniałem na początku mojej rozprawy, Coppola wniósł do Czasu Apokalipsy cos swojego. Tym czymś, była jego wizja interpretacji książki, idealnie odczytał nastrój jaki miał zamiar ukazać autor w Jądrze ciemności. Przede wszystkim należą mu się brawa na stojąco za dodanie scen, które pasują do reszty, niczym kolejne elementy puzzli – z cienkiej, bo zaledwie około 85 stronicowej powieści stworzył epos, nie tylko o wojnie, ale także o zagładzie człowieczeństwa w obliczu wszechobecnego strachu, chaosu i śmierci.
PS: Mam nadzieję, że moja rozprawa, nie wyda się wam tyradą nie do ogarnięcia. Rozpisałem się trochę, lecz nie dało się tego wszystkiego opisać w krótszy sposób. Podałem także swoje argumenty, gdyż wiele wpisów na tym forum ich nie posiada – opinie są podzielone, jedni mówią, że to arcydzieło, jedni, że gniot, jednak znaczna większość zdań nie jest z żaden sposób uzasadniona.
PS 2: Fakt iż Czas Apokalipsy bezustannie spada w Filmwebowskim rankingu TOP 100 uważam za kpinę z tej wspaniałej dziedziny sztuki jaką jest film.
PS 3: Zachęcam do komentowania.
Pozdrawiam wszystkich kinomanów i koneserów kina.
Serdecznie zapraszam do siebie, komentarze mile widziane.
Robert Sawyer
Absolutnie się z tobą zgadzam Robert Sawyer. Naprawdę przeczytanie noweli/opowiadania Josepha Conrada pt. Jądro ciemności bardzo pomoże zrozumieć to arcydzieło. Przemyślane argumenty z twojej strony, osobiście zachęcam do przeczytania mojej recenzji do Czasu apokalipsy, która niebawem mam nadzieje pojawi się na portalu Filmweb, a która teraz jest w kontrybucji.
do Robert Sawyer: czytałem Twój blog i Twoje recenzje, widać, że znasz się na rzeczy. Interesujący pomysł ze znakiem jakości. Jak najbardziej popieram. Pozdrawiam HallamFoe
Pozostaje mi tylko przyklasnąć. 'Czas Apokalipsy' jest jednym z tych filmów, które nazywam 'pieprzonymi arcydziełami' - są tak doskonałe, że widz czuje się przed ekranem jak idiota, bo uświadamia sobie swoją małość wobec potęgi twórczej, której dzieło właśnie ogląda.
Jeśli można dodać cokolwiek, to określenie 'hipnotyzujący'.
Zgadzam się, że brak tego filmu w czołówce rankingu to kpina. Co oczywiście świadczy o rankingu i jego twórcach, nie o filmie. Jak się popatrzy, jakie tytuły się tam znalazły, mija ochota na studiowanie go kiedykolwiek.
Podobnie rzecz się ma z niektórymi komentarzami na tym forum. Wygląda na to, że nie może już liczyć na uznanie dzieło, którego akcja nie zapierdala na łeb na szyję i wymaga od widza chwili zastanowienia, a nie tylko przeżucia i wyplucia, 1 albo 10, następny proszę.
Podpisuję się obiema rękoma pod tym co napisały osoby powyżej . Fenomen w historii kinematografi ; nic dodać ,nic ująć.
heh co tu więcej dodać, Ameryki to Ty nie odkryłeś Robert... ale to dobrze, to bardzo dobrze bo napisałeś prawdę! Prawdę na temat tego filmu!
Świetne argumenty! W 100 procentach się z Tobą zgadzam, w Czasie apokalipsy wszystko jest świetne. Dodałbym z argumentów jeszcze scenę nalotu na wioskę wietnamską z muzyką Wagnera(moja ulubiona scena). Kazdy z aktorów pokazał niesamowitą klasę, każdy realistyczny jak w Ojcu chrzestnym. Dodałbym jeszcze Harrisona Forda grająego małą rólkę, ale za to jak rewelacyjnie się w nią wczuł. Gdy widzę tytuł Czas apokalispy od razu myślę sobie"jedno z największych arcydzieł wszech czasów, 10/10".
Pozdrawiam