Dziś obejrzałem, wersje reżyserska, która trwa 19 minuty. I uważam, ze jest to film bardzo dobry, ale
nie rewelacyjny. Wg mnie początek był obiecujący, dobry, ciekawie się zapowiadało, ale strasznie
się potem dłużył, akcja się wlokła. Scen samej wojny bardzo mało, może dwie były, w tym filmie
wojny, strzelanin, takich scen dłuższych, jakie bardzo lubię w filmach wojennych tu wg mnie
zabrakło, ale tak musiało być bo fabula się skupiała na jednym człowieku, a nie na samej wojnie jak
np: w Plutonie. Ogolnie film wg mnie bardzo dobry, ale mnie nie porwał, dłużył się strasznie, mało
takich ciekawych scen, które przykuwają oko, wciągają. Wg mnie 7,5/10. .
Raz tak, raz nie u mnie. W tym przypadku w dół, bo wg mnie film zasługuje bardziej na 7 niż 8.
Dziękuję. Wyżej napisałem swoje zdanie na temat filmu, teraz tylko odpowiedziałem, że bardziej mi pasuje ocena 7 niż 8 dla tego filmu.
wersja kinowa jest zdecydowanie łatwiejsza w odbiorze i nie gubi tempa tak jak wersja reżyserska (chociażby wycięte sceny z francuzami)
Oglądałem dawno, ale tutaj wojna w Wietnamie to tylko tło. Równie dobrze akcja mogłaby dziać się w czasie pierwszej wojny światowej, Killgore surfowałby po bałtyku, a Willard płynąłby do źródła renu i nie zmieniłoby to praktycznie nic w tym filmie.
To nie jest film stricte wojenny, a jedynie wojna jest tłem. Aby zrozumieć, dlaczego akurat Wietnam, proponuję zapoznać się z nastrojami społecznymi w latach 70' w USA, uwarunkowaniami politycznymi oraz sytuacją geopolityczną na linii ZSRR - USA.
Juz swojej opinii na temat czegoś nie można wyrazić, bo już pajace jak ty piszą komentarze w stylu: "Chryste". Tez pewnie z wielu moich ulubionych filmów na pewno ci się tak nie spodobało, jak oczekiwałeś, ale to nie jest powód od razu, zeby pisać jakieś idiotyczne komentarze. A odpisałem ci okej, bo tak mnie interesuje twój komentarz.
Wyzywać to możesz u siebie w domu ;) "Chryste" odniosło się do Twojej ubogiej analizy arcydzieła Coppoli. "fabula się skupiała na jednym człowieku", "Scen samej wojny bardzo mało". Jak chcesz typowy film wojenny to polecam Szeregowca Ryana, Pluton. Albo głupi i nudny wręcz Helikopter w ogniu, gdzie od dialogów jest więcej scen akcji. Bo tak ten film można nazwać - film akcji :) Uwielbiam Lot nad kukułczym gniazdem, Taksówkarza czy Wściekłe psy - z Twoich najwyżej ocenionych, więc nic mi nie imputuj.
No dobra, uwielbiasz te trzy, ale mam kilkadziesiąt ulubionych filmów, z czego na pewno nie wszystkie lubisz. Oglądałem te filmy i bardzo mi się podobały. Uboga analiza.. po prostu w skrócie podałem dlaczego ten film mnie nie zachwycił, lubię go, ale liczyłem po prostu na coś więcej. A,przepraszam za to, ze cie wyzwałem, fakt nie musiałem tego robić.
dla mnie to samo, nie da sie. film jest absolutnym arcydziełem. sceny są tak wielowarstwowe, tak bogate, że za sam fakt ogarnięcia tego gigantycznego pieprznika chylę czoło. jeden z bohaterów wyraża uczucie do napalmu (po prostu ubóstwiam tą scenę) a dookoła dzieje się tysiąc innych historii. Coppola dosłownie wciąga widza w wojnę. oglądając ten film nie wiesz, kiedy gdzieś koło Ciebie walnie bomba, Wietnam na prawdę "dzieję się" tutaj bez chwili wytchnienia. Duvall stworzył jedną z najbardziej zaje*stych postaci świata, Sheen jako naćpany, nachlany i ubabrany krwią (także własną, jak w jednej z pierwszych scen gdy uderza w lustro - która z resztą powstała, gdy Sheen wcale nie "grał" i był faktycznie potwornie pijany), Brando, który tworzy wokół siebie jakiś totalnie inny świat i cały szereg aktorów drugoplanowych (np. Laurence Fishburne, który, gdy zaczęły się zdjęcia do filmu miał zaledwie 14 lat a jest po prostu faaantastyczny!) - to jest po prostu niezwykłe.
piękno sztuki operatorskiej aż zwala na kolana, światło buduje każdy element scenografii oddzielnie, aktorsko "Czas" jest nie do pobicia, historia fantastyczna + takie smaczki jak kolorowy pył dookoła, robiący te fantastyczne spirale za śmigłem helikoptera...
serio - ten film jest tak doskonały, że aż ciężko mi to wyrazić. na prawdę, "mało ciekawych scen, które przykuwają oko"...? słodki boże, nie jestem w stanie zrozumieć, jak można tak odebrać "Czas Apokalipsy". po prostu tego nie ogarniam. ten film powstawał kilka lat, także w trakcie trwania wojny w Wietnamie, jest dopieszczony w każdym milimetrze (choć raz widać cień operatora i Coppoli na plecach jednego z żołnierzy:P), jest podparty jednym z lepszych scenariuszy jakie kiedykolwiek powstały...
ale, oczywiście, nie każdemu musi się podobać.
psia kość, idę obejrzeć "Czas Apokalipsy" po raz kolejny!
Pamiętaj, że on oglądał wersję reżyserską. Ja też niedawno ją oglądałem i muszę przyznać, że chwilami sceny naprawdę są przesadnie przedłużone. Doceniam wszystko co napisałeś powyżej i też uważam, że to rewelacja. Ale niepotrzebne dłużyzny są i tyle.
tak napomknę jedynie, że jestem kobietą:)
zgadzam się, wersja podstawowa jest bardziej wartka i rozumiem, że komuś może się dłużyć. mi się nie dłuży, uwielbiam wersję reżyserską i choć te dodatkowe minuty nie wnoszą wiele do historii, to zawsze fajnie podelektować się chwile dłużej tym doskonałym światłem.:)