Mógłbym patrzeć na płynącego przez dżunglę Martina Sheena i jego świtę do końca życia i nigdy by mi się nie znudziło. Albo zafascynowany obserwować Roberta Duvall'a jako Kilgore'a, lub wsłuchiwać się w słowa Marlona Brando jako Kurtz'a opowiadającego swoją historię. Albo słuchać kawałka Doors'ów podziwiając płonące od napalmu palmy. Albo... a zresztą:)
Nieśmiertelny film.