Od czasu obejrzenia tego filmu zmienił się mój światopogląd. Nie wiem czemu ale zawsze kiedy mam jakieś trudne przeżycie w życiu wracam w myślach do tego filmu i uspokajam się. Nie potrawie tego wytłumaczyć. Ten film po prostu trzeba zobaczyć.

obejrzyj sobie "man behind the sun" to na pewno zapomnisz o ziemi i o czymś takim nazywanego "człowiek:

dokładnie tak, jak mówisz. Ten film to pieprzone arcydzieło!

Można powiedzieć, że w trakcie napisów końcowych byłem zrozpaczony tym, że film kiedyś musiał się skończyć ;) A ja dalej chciałem w nim trwać, mimo nieciekawej sytuacji kpt. Willarda chciałem nadal z nim być, wspierać go w tych trudnych chwilach ;) Zastanawiające, że tak pesymistyczny obraz wciąga widza bez reszty. Ludzie na ekranie bądź giną, bądź zostają psychicznie wykończeni - mimo to ci przed ekranem chcą tam być ;)

A mówią, że to "Pluton" jest najlepszym filmem o Wietnamie... Może jeśli chodzi o realizm. Bo na pewno nie o klimat ;)...

Pozdrawiam

Pluton jest bardziej po pole walki ale po obejrzeniu go też się źle czułem :)

Różnica między oboma dziełami polega na tym, że Stone o Wietnamie opowiada, a Coppola go przedstawia. I dzięki temu ten drugi ma przewagę ;)

no ale nie mów że nie jest tak samo przygnębiający

Nie jest tak samo przygnębiający; jest przygnębiający inaczej ;) Wietnam Stone'a przygnębia i jednocześnie odstrasza, a Wietnam Coppoli mimo bycia przygnębiającym wciąga. Poza tym z dwojga Sheenów na ekranie wolę doświadczonego Martina niż dzieciaka Charliego ;)))

A ja go muszę obejrzeć jeszcze raz,bo jestem zszokowany - pozytywnie, ale tak za miesiąc, jak ochłonę, może wtedy wszytko zrozumiem... Bo na dzień dzisiejszy, nie umiem sobie wszystkiego poukładać...

Za każdym razem jak go oglądam, moja interpretacyjna układanka jest burzona , i wraca do normy dopiero po jakimś czasie. Dzisiaj oglądając podczas monologu Kurtza czułem się jakbym tam był, obok niego, obok Willarda. Nie istniała dla mnie granica pomiędzy rzeczywistośćią a filmem. Od godziny bezustanie powtarzam po angielsku ostatnie słowa horror, horror...