Zgodze się. Też preferuje jak powracam do tego filmu obejrzeć wersje klasyczną. Zgadzam się też, że scena z deską jak i późniejsza scena króliczkami nic do filmu nie dodaje. Scene z Francuzami jeszcze przebolałem.

Herezja!!! Scena z francuzami to refleksja nad kolonializmem i istotom prawdziwego domu, zaś kradzież deski to taki "dżołk" który skutecznie wzbogaca ten dramat w odrobinę humoru.

Czy wyście powariowali? - jak można pozbawiać to wpsaniałe dzieło tylu ważnych wątków? Przyznaje - jest długi, jest nudny - ale takie już są najwspanialsze filmy - trzeba sie wyspać i uzbroić się w kanapki i kawę.

Reflektować można na różnym poziomie. Często jak wracam z roboty to mijam kilku panów spod monopolowego, którzy reflektują nad swoim życiem. Francuzi nie powiedzieli nic co nie znalazłoby się w bardziej zawoalowanej formie w wersji klasycznej. Jak gdzieś czytałem gdyby reżyser chciał dodać wszystkie sceny jakie nakręcił to wyszłoby mu 5 godzin.

"zaś kradzież deski to taki "dżołk" który skutecznie wzbogaca ten dramat w odrobinę humoru"

Tak, w tym filmie "dżołk" jest bardzo na miejscu.


Przypomina mi się taki film "11.09.01" w którym jeden z reżyserów kazał widzom przez 11 minut gapić w czarny ekran. Czy to było potrzebne czy nie pewnie padłyby rożne zdania, ale jejciu, jakież to było artystyczne.