Jak dla mnie "Cześć, Tereska" jest filmem fabularnie bardzo podobnym do starszego o jakąś dekadę "Krzyku" Stalińskiej. Aż za bardzo podobnym. Dziwię się, że tyle zachwytów nad tym nieco przemoralizowanym i wydumanym dziełkiem, a nikt nie dostrzega tego wzorownictwa. Nawet zakonczenie jest łudząco podobne. A może ktoś oprócz mnie to zauważył?